#1-Idź umrzyj Jason...

687 53 3
                                    

*Kim*

- Jason, nie ma innego logicznego wytłumaczenia, dlaczego to właśnie mnie wybrali. - starałam się od dwudziestu minut wytłumaczyć mojemu chłopakowi, dlaczego zostałam wybrana do funkcji głównego medyka dla Drużyny.

- Wiem i to denerwuje mnie najbardziej. Poza tym, kiedy miałabyś u nich siedzieć?

- Wiesz w sumie dzisiaj szósty czerwca, czyli już za miesiąc zaczynają się wakacje. Dopóki ich nie będzie, to coś się wykombinuje. - Chciałam brzmieć przekonująco, bo podobała mi się oferta złożona przez Dicka.

- Nie mam do ciebie siły. - Westchnął zrezygnowany godzinnym przekonywanie mnie, że to zajęcie nie jest dla mnie.

- Mi tam się ten pomysł podoba. - Do szpitalnego pomieszczenia wszedł Dick z uśmiechem i trzema papierowymi kubkami. Jeden trzymał w ręce, a dwa pozostałe były włożone w papierową podstawkę.

Jason siedzący tyłem do drzwi powoli zaczął odwracać głowę, aby spojrzeć przyjacielowi w oczy z żądzą mordu w swoich za zaprzepaszczenie ostatniej godziny jego życia.

- Dobra, ja już nic nie mówię. - Chrząknął i podał nam po papierowym kubku.

- Gorąca czekolada? - Serio, ja do funkcjonowania potrzebuje kofeiny.

- Yeap.

- Słyszałaś lekarza, nie możesz pić kawy, alkoholu i energetyków. - Idź umrzyj Jason.

- Serio teraz będziesz mi niańkować? - Opadłam zrezygnowana na poduszkę, uważając, żeby nie rozlać napoju.

Trzy dni później stałam już przed szpitalem, czekając na Jasona, który miał mnie odebrać spod niego. Nareszcie zajechał jasnym niebieskim pickup'em. Najpewniej pożyczonym, no, chyba że o czymś nie wiem. Podbiegłam do samochodu i wsiadłam do niego na przednie siedzenie. Przytuliłam kierowcę, czyli mojego chłopaka nielegalnie prowadzącego samochód. Policja w Gotham podobno jest czymś zajęta, więc czemu nie korzystać z życia?

- Nareszcie - Oparłam się o fotel, a Jason ruszył w stronę domu.

- Nie marudź, zawsze mogę cię wysadzić za pierwszym lepszym zakręcie - Odbijasz piłeczkę tak?

- Wiesz, że podprowadzę pierwszy lepszy samochód i cię dogonię?

- Wiem, i to mnie martwi. - Prychnęłam na to z dezaprobatą, ale nie zdążyłam się odgryść, bo staliśmy już pod naszą kamienicą.

Chwyciłam torbę z tylnego siedzenia i poszłam w stronę mieszkania. Otworzyłam drzwi i rzuciłam torbę pod ścianę.

- Co ona ci zrobiła, że się na niej wyżywasz?

- Pierdziel się i zrób coś do jedzenia. Naprawdę współczuje pacjentom w Gotham. Żarcie to mają straszne, bo tego to nie można nazwać jedzeniem. - Rzuciłam się plecami na kanapę.

- No jeżu nie użalaj się nad sobą, tylko idź się umyj, a ja coś ugotuję. - Aluzja chyba, co jak co, ale Jason kucharzem nie jest.

- Są dwie opcje na rozszyfrowanie twojej wypowiedzi. Jeden: Dajesz mi delikatnie - Tutaj zrobiłam cudzysłów w powietrzu - do zrozumienia, że śmierdzę, albo dwa: zadzwoniłeś po żarcie i nie chcesz, żebym widziała, jak przyjedzie dostawca.

- No idź już - Pogonił mnie ręką mój chłopak, a ja skierowałam się do łazienki.

Będąc już umytą i ubierając dresy, usłyszałam dzwonek do naszego mieszkania. Usłyszałam jedynie otwieranie i zamykanie drzwi, dobrym szpiegiem nie jestem, ale starczy, żeby wiedzieć, że chodzi o drugą opcję.

Reszta dnia zleciała nam na oglądaniu telewizji i jedzeniu pizzy, którą zamówił Jason. Na początku trzy duże placki wydawały się nie do zdarcia - Nieprawda! Zasnęliśmy razem na kanapie, a ja zapomniałam o tym, że muszę iść jutro do szkoły, ale co tam...

<><><><><>

Krótki wiem, nie bijcie. Chciałam przedstawić relacje Kim z Jasonem i udało mi się to naprawdę świetnie, chociaż myślałam, że będę to pisać krócej, ale wyszło jak wyszło.

NiezastąpionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz