*godzina 14*
-Zapraszam panów do gabinetu.
Weszli do gabinetu i zajęli miejsce.
-Przykro mi ale szpik nie wyleczy tego rodzaju raka. Wasze badania są bardzo dobre, lecz jedyną szansą dla Sylvii jest przeszczep ale musimy poszukać odpowiedniego dla Niej dawce, a to może potrwać.
-Coo!? Ile moja siostra ma czekać?-spytał wstrząśnięty Ashton.
-Ash spokojnie najważniejsze żebyśmy ja wspierali - powiedział nadwyraz spokojnie Michael.
-Panowie proszę czekać jeśli będzie odpowiedni dawca, powiadomimy. Jeszcze jedno będziemy potrzebować kilka jednostek krwi, aby uzupełnić jej braki. Pan Irwin i Pan Hood macie jedyną zgodność z jej krwią. Panie Irwin może Pan przekazać siostrze tą wiadomość? Tylko proszę być delikatnym.
-Tak przekażę.*pov Ash*
Moja siostrzyczka ma czekać na to kiedy znajdą jej odpowiedni żołądek Boże ile ona będzie czekać... siedziałem wstrząśnięty na korytarzu przed pokojem siostry. Jak ja mam jej to powiedzieć? Przecież to nie jest takie łatwe...może ja jej oddam żołądek, najważniejsze żeby żyła, zrobię wszystko...ale teraz muszę iść i jej to wszystko powiedzieć..
Wstałem i otworzyłem drzwi do jej pokoju, zobaczyłem ją uśmiechniętą i podpiętą do jakiś kroplówek i maszyn, które trzymały jej życie...
-Chłopaki możecie wyjść, muszę porozmawiać z Sylvią na osobności.
-Jasne. Luke rusz się zaraz przyjdziemy - Pogonił Calum Luka i wyszli.
Zostałem z nią sam, wdech wydech.
-Co chciałeś mi powiedzieć?
-Sylvia, to nie jest łatwy temat lekarze robią wszystko, szukają odpowiedniego dawcy żołądku, bo przy twoim raku szpik niestety nie pomoże. Zrobię wszystko żebyś wyszła stąd jak najszybciej...nawet ja mogę oddać żołądek. Nie bój się będzie wszystko dobrze, będziesz żyć.
-Ile mam czekać?
-Nie wiem ale zrobię wszystko żeby to było jak najszybciej.
Spuściłem głowę w dół, a po moim policzku spłynęła jedna samotna łza... Spojrzałem na jej piękne oczy, ulatywało z nich życie. Ona jest taka krucha.*pov Sylvia*
Znowu czekanie na jakiegoś dawce...norma. Nie mogę pozwolić żeby Ash oddał za mnie życie, bo bez tego nie da się żyć. Muszę jak najszybciej coś wymyślić aby nikt na tym nie ucierpiał... Widziałam jego łzy i smutek wymalowany w jego oczach i na twarzy...nie nie...nikt nie będzie za mnie umierał a na pewno nie on.
-Poczekamy, znajdziemy dawce i wróci pomału wszytko do normy. Znowu będę robić za szmatę.
-Nie mów tak nie jesteś nią, nigdy nie będziesz. Jesteś wspaniałą, dobrą osobą.
Nagle poczułam jak jego ciepłe ręce oplatają mnie, a on sam się do mnie przytula. Widać że był tym załamany, jak zniknę stad będzie łatwiej im wszystkim.Tymczasem u chłopaków.
*pov Ash*
Wróciłem do hotelu, reszta gdzieś się zmyła podobno na jakąś imprezę, więc byłem sam w pokoju hotelowy..w sumie to był bardziej apartament. Jest duży i przestronny z widokiem na centrum. Cóż się dziwić jestem na 106 piętrze. Wbiłem tępo wzrok przed sobie. Niby patrzyłem na panoramę miasta, a nie rejestrowałem obrazu. Myślami byłem przy mojej siostrze, Co z nią, co u niej, jak się czuje i czy już śpi bez jakichkolwiek koszmarów.
-Niech znajdą tego pieprzonego dawce, nie wybaczę sobie tego, że moja siostra nie przeżyła, a ja nic z tym nie zrobiłem.
Cicho powiedziałem biorąc alkohol w jedną rękę, a szklankę w drugą. Ciężko opadłem na kanapę i nalałem bursztynowego płynu do szklanki. Wziąłem łyk i poczułem jak ciecz rozpływa się w gardle, dopiero chwilę potem poczułem gorzki i piekący smak whisky.
Gdy nalewałem kolejną porcję alkoholu zadzwonił telefon..
-Dobry wieczór, Pan Irwin?- odezwał się jakiś damski głos w słuchawce
-Dobry wieczór, tak coś się stało?
-Dzwonię z szpitala w którym była pańska siostra, przykro mi to mówić ale ona uciekła nie wie może Pan gdzie może ona być?
-Coo jak to? Jak wy o nią dbacie że uciekła. Zaraz tam będę wezwała pani Policje?
-Tak została już powiadomiona.
-Zaraz tam będę..
Rozłączyłem się, szybko zakręciłem butelkę i wyszedłem z apartamentu.*pov Michael*
-Jak myślicie co z Ash'em? - spytałem
-Pewnie wziął whisky i pije.
-Luke myślisz tylko o jednym - zganił go Calum
-Komu dzwoni telefon? - Luke zmienił temat.
-To mój, Ashton dzwoni. Moment. Ashton co się dzieje?
-Zbierajcie się stamtąd gdzie jesteście i szybko do szpitala Sylvia uciekła! - słuchać było przerażony głos Ashtona.
-Okej zaraz tam będziemy, znajdziemy ją.
Rozłączyłem się i zabrałem chłopaków prosto do szpitala, byliśmy akurat dwie ulice dalej to mogliśmy szybko je przebiec. Kilka minut później byliśmy już na miejscu.
-Gdzie jest Ash? Mamy tu czekać czy idziemy na górę?
-Luke spokojnie zadzwonię do niego.
Odblokowałem telefon i wybrałem numer Ashtona.
-Ash gdzie jesteś?
-Zraz będę czekajcie pod szpitalem.
-Pospiesz się
-Zaraz będę, poczekajcie na mnie pod szpitalem.
Powiedział to i się rozłączył. Siedliśmy na ławeczce przed szpitalem, a 3 minuty później przyjechał Ashton.*pov Ash*
Ruszyliśmy w stronę sali siostry. Jest w nich trzech policjantów. Sprawdzali dowody jak wyszła. Ale w tym wszystkim coś mi nie pasowało.
Przecież te maszyny podtrzymywały jej życie, a ona sama raczej by nie mogła iść, ona przecież na to nie ma wystarczająco sił.
CZYTASZ
Uprowadzona /5SOS
Fanfiction6 letnia dziewczynka zostaje porwana. W Australi panuje handel dziećmi. Miała w nim uczestniczyć ale czy na pewno tak się stanie ? Tego się dowiecie czytając. Zapraszam 😊👋💜