-24-

396 27 5
                                    

Kiedy dobiegliśmy to patrzeliśmy ciągle przez szybę do sali gdzie operowali Sylvię, ale nie było jej widać więc po prostu usiedliśmy i czekaliśmy na rezultaty.
Po około 9 długich godzinach wydzedł doktor.
- Co z nią?
- Niestety były niskie szanse że przeżyje ponieważ były przeżuty raka i nie udało nam się wszystkich guzów usunąć...
- ale żyje czy nie?! Co jest z nią?
Krzyknął przerażony Ashton.
- Spokojnie panie Irwin, niestety zapadła w śpiączkę ale funkcje życiowe ma nawet w normie, maszyna musi jej tylko pomagać oddychać, miejmy nadzieję że się wybudzi, a jak to się stanie to dostanie dawkę chemii i będzie musiała być leczona chemioterapią ale jest tylko 30% szans że się wybudzi.
- Nie! Błagam moja siostrzyczka musi walczyć! Ona da radę jak zawsze, jest silna... prawda? Ona się obudzi...
- Niestety, czas pokaże czy jest w tych 30% pańska siostra, czy da radę.
Powiedział to i po prostu poszedł... a za chwilę wywieźli z sali operacyjnej Sylvie podłączoną do aparatury i jakiejś maszyny, szybko poszliśmy za nią do sali gdzie ją zawoziły pielęgniarki.

Pov. Sylvia
Czułam pustkę, widziałam wszystko z boku...najpierw był przyjemny sen a chwilę później stałam obok siebie, i patrzałam na to wszystko to było dziwne uczucie, chciałam wrócić do swojego ciała ale nie wiedziałam jak. Zaczęłam chodzić bez sensu po szpitalu na szczęście lub nie nikt mnie nie widział a ja kręciłam się tak i szukałam... a czego? W sumie sama nie wiem, przecież tak sobie nie pomogę, miałam już wracać do sali gdzie było moje ciało ale zauważyłam białe światło, coś mnie do niego wciągało ale ja tam nie chciałam iść, poddałam się, nie walczyłam i wciągnęło mnie to, a tam wszystkie moje wspomnienia... po dla mnie długich godzinach męki upadłam na kolana ze łzami w oczach, dla mnie to były tortury, z kolan upadłam na ziemię i tak leżałam, nie miałam odwagi otworzyć oczu, ale po chwili odważyłam się i wstałam.
Ruszyłam do swojej sali, usiadłam obok siebie na krześle jak dziwnie to zabrzmi i słuchałam co do mnie mówią, krzyczałam chciałam im pokazać że jestem ale byłamtylko marną duszą i ludzie nie widzą mnie... cholera muszę coś wymyśleć póki nie jest za późno... a jak nie wrócę do ciała na czas? Co wtedy?
Chyba wiem ale mi się nie podoba opcja z moją śmiercią.

Pov. Calum
Teraz była moja kolej żeby wejść do Sylvii i chwilę z nią pogadać.
- Hej, nie wiem czy mnie słyszysz... chociaż cholera powiem Ci że czasem wolałbym żebyś nie słyszała. Wstawaj szybko i nie poddawaj się bo gdzie my taką drugą jak ty znajdziemy?

Nawet nie wiem kiedy się rozpłakałem.

- Widzisz? Straszny mazgaj się ze mnie zrobił hah... i tęsknię za Tobą siostrzyczko mimo że to tylko jeden nie cały dzień ale tęsknie, bo od kąd Cię poznałem jesteś dla mnie taką młodszą siostrą której muszę bronić

Popłakałem się na dobre

- Wstawaj szybko i wróć do nas....

Powiedziałem, nie wytrzymałem i wyszedłem z sali.

- Możesz do niej wejść Ash.
Uśmiechnąłem się do niego i usiadłem na krześle.

Po chyba pół godzinie Ash wyszedł, w sumie nie wyszedł a pielęgniarki go już wygnały z sali bo Sylvia musi dużo odpoczywać.

Pov. Ashton
Kiedy Calum wyszedł we łzach to nie wiem jeszcze gorzej mi się zrobiło... nie lubiłem jak ktoś cierpi... ale weszedłem do sali.

- Hej siostra, wiesz fajnie by było jak byś mnie nie zostawiała wiesz?

Mówiłem i trzymałem ją za ręke i moje łzy na nią kapały.

- Mam nadzieję że mnie słyszysz,  posłuchasz tego co mówię i zrobisz nam niespodziankę i wstaniesz...

Opowiadałem jej nasze wspólne chwile jako dzieci i gadałem tak z nią, nie wiem nawet jak długo... z godzinę? Aż w końcu pielęgniarki mnie wygoniły z sali bo pacjentka musi dużo odpoczywać... kłóciłem się z nimi ale się poddałem i wróciłem do chłopaków.

- Wróćmy do domu odpocząć jutro do niej wrócimy niech dzisiaj odpocznie.
Mruknąłem i ruszyłem do samochodu a za mną reszta.

Uprowadzona /5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz