Otworzyłem drzwi, wpuszczając Lexi przodem.
Był to najzwyklejszy klub, co tu dużo mówić... Po wejściu do środka uwagę przyciągały czerwone fotele i kanapy ustawione wokół okrągłych stolików. Ściany pomieszczenia zostały pokryte tapetą z motywem cegły, co nadawało klimatu.
Podeszliśmy z Lex do baru, gdzie za ladą stał właściciel, polerując szkło.
- Cześć Patrick! - krzyknęła radośnie Lexi
- Chłopaki na zapleczu? - zapytałem, kiwając mu głową na powitanie.
- Jak zawsze. Witaj mój cukiereczku - cmoknął w stronę Lexi, a ta wyszczerzyła się w uśmiechu.
Skierowałem się do drugiej części lokalu.
Po środku rozciągał się ogromny parkiet, a pod jedną ze ścian - scena - moje życie. Czułem się na niej, jak ryba w wodzie, a nawet lepiej. Jak na razie klub świecił pustkami, a raczej był zamknięty biorąc pod uwagę, że była dopiero jakaś szesnasta. Ludzie zaczynają pojawiać się przeważnie dopiero po jakiejś dziewiętnastej,a my mieliśmy zagrać godzinę później.
Ruszyłem w stronę sceny widząc, że Scott rozstawia swoją perkusję. Tuż za mną szła Lexi.
- Siema Scott! – krzyknąłem. – Wszyscy już są?
- Taa, są na zapleczu. Tylko Gabriela jeszcze nie ma. Maszyna mu nawaliła i spóźni się na próbę. Cześć słońce! – uśmiechnął się i mrugnął do Lexi.
- Cześć frajerze – odwzajemniła uśmiech i też do niego mrugnęła. – Stęskniłeś się?
- Jeszcze czego... Za takim wielkoludem, jak ty? Nie ma mowy!
Wiedział, że ją tym wkurzy i się nie pomylił. Lexi prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
- Sev ma nowy kawałek – zmieniła temat najwyraźniej obrażona.
Nie chciałem nic mówić, bo zawsze zaprzeczała, gdy sugerowałem jej, że coś musi być na rzeczy z nią i Scottem. Dziwne było to, że tylko jego uwagi brała zbyt do siebie. Miałem wrażenie, że przy nim zachowywała się ciut inaczej, niż w moim towarzystwie.
Pamiętam gdy jej powiedziałem o swoim spostrzeżeniu... Hmm... Jakieś dwa lata temu. Wyśmiała mnie i udała oburzoną, że mogło mi coś takiego przyjść do głowy, wymigując się, że ani trochę nie jest w jej typie, "a poza tym jest za niski". Może kiedyś tak było, ale teraz Scott był wyższy od niej o jakieś dziesięć centymetrów, ale już nie drążyłem więcej tematu, po tym jak skrytykowała jego ubiór, wyliczając na palcach:
„Stylóweczka jak giwazdeczka, no popatrz tylko. Spodnie - rureczki. Już bardziej obcisłych się nie dało? Zaczesana blond grzyweczka, t u n e l e, a w dodatku jakiś pedalski kolczyk w łuku brwiowym. Bez urazy."
Uśmiechnąłem się na to wspomnienie słuchając ich przekomarzanek, które były nieodłącznym elementem dnia. Według mnie pasowaliby do siebie, ale co ja tam wiem...
- Haloo, ziemia do Sevcia... - pomachał mi przed oczami. - Kiedy miałeś zamiar powiedzieć, że już skończyłeś? - Scott odszedł od perkusji w naszą stronę.
- A niby kiedy miałem to zrobić? Dopiero przyszliśmy. – zdjąłem plecak, rzucając go gdzieś w kąt.
- A temu co? - brew chłopaka poszybowała w górę pytająco.
- Potłukł okulary... - szepnęła Lexi, ale i tak ją usłyszałem.
- Upss? - zasyczał Scott. - No to na co czekamy? Pokazuj tekst.
CZYTASZ
Gaze
RomanceGAZE (wym. /ɡeɪz/) Sev za dnia jest zwykłym, szarym chłopakiem, który za pomocą jednej, małej rzeczy zdobiącej jego nos, stara się ukryć przed światem swój sekret. Jego dotychczas spokojne życie wywraca się do góry nogami, gdy przypadkiem wpada na n...