Rozdział 3

691 69 118
                                    

Drzwi otworzyły się z hukiem, a my oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni.

- Chłopaki, co wy robicie?! Wszyscy na was czekają! Ruchy, ruchy, bo zaraz publiczność nam ucieknie. – powiedział zniecierpliwiony Bastian. – Zakładać maski i jazda na scenę!

Ruszyłem szybko do wyjścia z zaplecza, aby uciec od zielonookiego.

Co tu się właściwie stało? Czy on chciał mnie pocałować? On?! Przecież on lubi dziewczyny, od zawsze się z nimi umawiał, więc... O co tu chodzi? Czy on wie? Wie jakiej jestem orientacji i chce się ze mnie ponaśmiewać? Nie, to nie możliwe, on taki nie jest... Więc o co chodzi? Czyżby to możliwe, że on też... Dość! Później będę miał czas na takie rozmyślanie.

Te wszystkie myśli przeleciały mi przez głowę dosłownie w ułamku sekundy.

Założyłem maskę wyczuwając Gabriela tuż za mną.

Jak przez mgłę rejestrowałem mocne ożywienie tłumu przed nami, kiedy weszliśmy na scenę. Wręcz zmusiłem moje skołowane serce do uspokojenia się i odłożenia tych wszystkich pytań na później.

Ustawiłem się przed mikrofonem, kątem oka zerkając na Gabriela. Dzięki Bogu za te przeklęte maski, przynajmniej nie widać takiego wielkiego zażenowania na mojej twarzy. Wziąłem głęboki oddech, aby się uspokoić.

Publiczność cichła z sekundy na sekundę, a wraz z nią gasły światła. Ciemność spowiła salę.

Usłyszałem pierwsze uderzenia perkusji. Gitary oznajmiły mi, że do przedstawienia ma dołączyć mój głos.

Zacząłem spokojnym i łagodnym głosem, by po chwili stopniowo przechodzić do ostrzejszych brzmień. Od razu przeniosłem się do innego świata - świata muzyki. Tylko ja i scena.

Tylko ja i Gabriel, który właśnie dołączył się do mnie śpiewając refren. Jego głos był zniewalający. Ostry i lekko dominujący nad moim, ale przyjemny dla ucha. Zupełnie inny niż na co dzień. Jego orzechowe włosy co chwilę podskakiwały, targając się we wszystkie strony.

Patrzyłem na niego jak zahipnotyzowany, kiedy zaczął swoją zwrotkę, a do moich uszu doleciały seksowne dźwięki wydobywające się przez jego struny głosowe. Byłem kompletnie wytrącony z równowagi. Jego niski głos zdawał się docierać do wszystkich cząsteczek mojego ciała, aż przeszły mnie ciarki.

Nawet nie zauważyłem kiedy do mnie podszedł tym swoim cholernie seksownym krokiem. Nie wiem co w niego dziś wstąpiło, nigdy nie zachowywał się w ten sposób, ale musiałem przyznać, że cholernie mnie to kręciło.

Stojąc teraz na przeciwko mnie, lekko pochylony patrzył mi w oczy, śpiewając i uśmiechając się zadziornie. Przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze biodra przylgnęły, a strategiczne miejsca otarły się o siebie. Czułem, jak moje ciało mimowolnie reaguje na taką sytuację.

Usłyszałem gdzieś w tle piski zadowolonych dziewczyn z takiego obrotu sytuacji.

Wywinąłem się zwinnie z jego objęć, dziękując w głębi duszy, że mam owiniętą wokół bioder koszulę, od której zwisające z przodu rękawy zakrywały mój narastający problem w spodniach.

W ostatniej chwili przypomniałem sobie co mi mówił przed występem. Dołączyłem się w końcowej części zwrotki, a w tym momencie na przód sceny wysunęli się Bastian z Alanem, z popisowymi numerami na gitarach.

Odetchnąłem z ulgą, oddychając głęboko. Musiałem się uspokoić i to szybko.

W tym momencie zauważyłem Ashtona, który coś kombinował przy scenie. Sekundę później z czegoś buchnął dym. A może to była mgła? W każdym razie tak, jak mówił Jackob - była zadyma.

GazeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz