Rozdział 17

360 39 131
                                    

Patrzyłem na Martina i nie mogłem uwierzyć, że to powiedział. Jednak sam byłem sobie winien myśląc, że mogę liczyć na jego pomoc. Właśnie... Dlaczego w ogóle, nie powiedziałem Gabrielowi tego wszystkiego od razu?

Moje gardło ścisnęło się jeszcze mocniej, gdy zauważyłem u niego ten wzrok przepełniony negatywnymi uczuciami. Otworzyłem usta, ale nie mogłem wykrzesać z siebie ani jednego słowa, które mogłyby wytłumaczyć tę sytuację.

- To prawda? - skierował swój wzrok na mnie, zaciskając usta w wąską kreskę.

- To nie tak... On tutaj mieszka, ale nie... Gabriel, posłuchaj mnie - poprosiłem, ponieważ sprawiał wrażenie nieobecnego i już dawno na mnie nie patrzył. Zrobił krok do przodu i stanął twarzą w twarz, z Martinem.

- Zawsze musisz wszystko niszczyć? - zacisnął pięści, mierząc się z nim wzrokiem. Całe moje ciało zesztywniało i było gotowe, aby w razie konieczności wkroczyć między nich. - Nie wystarcza ci, co już do tej pory zrobiłeś? Musisz także mieszać się do mojego życia?!

- Uspokój się, Buffy. Sev tylko grzecznie odprowadził mnie do domu. Po co ta cała afera? - westchnął i wywrócił oczami.

- Zostaw Severyn'a w spokoju, słyszysz? - przybliżył się do niego tak blisko, że ich nosy się prawie stykały.

- A może on ma inne zdanie, co?

Gromili się spojrzeniami, a mnie już powoli brakowało cierpliwości.

- Możecie się do cholery, wreszcie uspokoić? Ja tu jeszcze jestem, jakbyście jakimś cudem nie zauważyli - westchnąłem i chciałem złapać Gabriela za rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. - Możemy porozmawiać na spokojnie? We dwoje? - spojrzałem na Martina, dając mu do zrozumienia, że chcę, aby się ulotnił i nas zostawił, ale on nadal stał nieruchomo, wpatrując się w Gabriela. W końcu odpuścił i spojrzał na mnie.

- Jasne kotku. Jakbyś czegoś potrzebował to wiesz pod którymi drzwiami mnie znaleźć - wykrzywił przebiegle usta i ruszył w kierunku... Mojego domu.

Gabriel próbował za nim ruszyć, ale tym razem złapałem za jego rękę, więc nie miał większego wyboru, jak zostać ze mną. Zgromiłem go spojrzeniem, aby stał spokojnie w miejscu i poczekał.

- Co ty wyprawiasz? - zwróciłem się do Martina, krzyżując ręce na piersi. Chłopak odwrócił się i kolejny raz wywrócił oczami, wykrzywiając przy tym usta.

- Oh, no żartowałem - włożył ręce do przednich kieszeni i przeszedł przez trawnik na swoje podwórko. Gdy zniknął za drzwiami zerknąłem na Gabriela, który właśnie przetwarzał informację.

- Więc on nie mieszka z tobą?

- Gdybyś mnie posłuchał, zamiast się z nim kłócić, to nie byłoby tego nieporozumienia. Próbowałem ci wytłumaczyć...

- Więc wytłumacz mi jeszcze jedno - przerwał mi. - O co mu chodziło z tym ostatnim razem?

Wstrzymałem oddech i przymknąłem oczy. Więc usłyszał...

Nie czekając na niego, usiadłem na schodach pod drzwiami i próbowałem pozbierać myśli.

- Pamiętasz nasz ostatni koncert? - popatrzyłem na niego w górę, ponieważ nie usiadł obok mnie. Odpowiedział mi ciszą, więc kontynuowałem, wgapiając wzrok w jego buty. Próbowałem jakoś ubrać w słowa moje myśli. - Bo tak mnie wtedy skołowałeś tą sytuacją na zapleczu i tym... Incydentem na scenie, że później myślałem... - przeczesałem włosy z bezsilności i wypuściłem głośno powietrze - Myślałem, że na parkiecie za mną byłeś ty i nie wiedziałem, że to był Martin. Nawet go wtedy nie znałem. - plątałem się w słowach zażenowany tym wyznaniem. Zadarłem głowę do góry, krzyżując nasze spojrzenia.

GazeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz