Rozdział 19

461 46 111
                                    

Wszedłem z Lexi do domu i od razu zaczęła zasypywać mnie pytaniami.

- Ty masz jego ciuchy na sobie? Co wy tam robiliście? - zlustrowała mnie od góry do dołu. - W ogóle wyglądasz jakbyś... Czekaj, gdzie masz okulary?

Zamknąłem oczy i pomasowałem skronie.

- Lex, przepraszam cię. Ale chciałbym zostać teraz sam - rzuciłem swój plecak w kąt i walnąłem się na kanapę.

Stanęła w progu i zaczęła analizować mój obecny nastrój.

- Wszystko okej?

- Tak, po prostu... - zacząłem, ale stwierdziłem, że to nie ma najmniejszego sensu. - Nie, nie jest okej. - westchnąłem i spojrzałem w górę, ponieważ do oczu zaczęły napływać mi łzy z bezsilności. - Wpadłem Lex. I to bardzo.

Lexi popatrzyła na mnie nie rozumiejąc, ale nie odezwała się. Usiadła obok i pozwoliła mi mówić. Po prostu wysłuchała mnie, jak dobra przyjaciółka. Wiedziała, że to najbardziej mi teraz pomoże. Po wszystkim tylko przytuliła mnie i lekko się uśmiechnęła.

- Skarbie, to nic złego kochać dwie osoby jednocześnie. Masz naprawdę duże szczęście. Pomyśl tylko, ile osób na tym świecie może powiedzieć, że w swoim życiu kochało tak, chociaż raz?

- Ja po prostu nie wiem, co robić - westchnąłem głęboko i wtopiłem się w kanapę jeszcze bardziej. Podciągnąłem nogi pod brodę i zaciągnąłem się zapachem Martina z jego ubrań. - Chciałem go pocałować, rozumiesz? I to bardzo. Gdybyś nie przyszła... - zamknąłem oczy, a przede mną zmaterializowała się twarz Martina, gdy czekał na mój ruch. - Jak ja teraz spojrzę Gabrielowi w oczy? - oparłem czoło o kolana, by nie patrzeć na Lexi.

- Halo, halo. Przecież do niczego nie doszło. Myślę, że powinieneś się z tym przespać. Możliwe, że jutro będziesz patrzył na to wszystko z innej perspektywy.

- Dzisiaj gramy...

- Jeśli nie dasz rady być z nim sam na sam, mów od razu. Przybędę z odsieczą i uratuję moją damę z opresji - położyła swoje dłonie na biodrach, prostując się przy tym, jak jakiś superbohater.

Uśmiechnąłem się lekko. I właśnie za te dziwactwa, kochałem tą wariatkę najbardziej.

- Właściwie to, co u ciebie słychać? Dawno nie rozmawialiśmy.

- Rozmawiamy - zauważyła.

- Zazwyczaj o mnie.

- Może i tak. Ale twoje ekscesy miłosne, w porównaniu do moich są bardziej ciekawsze. To jak czytanie dobrej książki - usiadła po turecku i wpatrzyła się we mnie, jak w obrazek. - Jak to się stało, że zabiega o ciebie, aż dwóch super facetów, a moją jedyną fajną rzeczą w ciągu dnia jest nowy odcinek na Netflixie? - zrobiła nadąsana minę.

- Nie mów, że się w to wciągnęłaś - moja brew powędrowała do góry. - To już wszystko jasne. Przepadłaś. I dziwisz się, że nadal nie masz chłopaka.

Dostałem poduszką w twarz. Lexi odchrząknęła i spojrzała gdzieś w bok, jak prawdziwa dama.

- Nie pozwalaj sobie, szambelanie - ostatnie słowo przeciągnęła z wyraźnym akcentem. - Aktualnie, na moją odpowiedź oczekuje jeden osobnik płci przeciwnej... A tak serio, to Scott zaprosił mnie do kina - powiedziała już normalnie. - Masz coś do jedzenia? - wstała i przeszła do kuchni, unikając mojego spojrzenia.

Otworzyłem szerzej oczy i podążyłem za nią.

- Chwila, chwila. Czy ja dobrze rozumiem? Skoro mi o tym wspominasz to znaczy, że się nad tym zastanawiasz, mam rację?

GazeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz