Wszedłem z Lexi do domu i od razu zaczęła zasypywać mnie pytaniami.
- Ty masz jego ciuchy na sobie? Co wy tam robiliście? - zlustrowała mnie od góry do dołu. - W ogóle wyglądasz jakbyś... Czekaj, gdzie masz okulary?
Zamknąłem oczy i pomasowałem skronie.
- Lex, przepraszam cię. Ale chciałbym zostać teraz sam - rzuciłem swój plecak w kąt i walnąłem się na kanapę.
Stanęła w progu i zaczęła analizować mój obecny nastrój.
- Wszystko okej?
- Tak, po prostu... - zacząłem, ale stwierdziłem, że to nie ma najmniejszego sensu. - Nie, nie jest okej. - westchnąłem i spojrzałem w górę, ponieważ do oczu zaczęły napływać mi łzy z bezsilności. - Wpadłem Lex. I to bardzo.
Lexi popatrzyła na mnie nie rozumiejąc, ale nie odezwała się. Usiadła obok i pozwoliła mi mówić. Po prostu wysłuchała mnie, jak dobra przyjaciółka. Wiedziała, że to najbardziej mi teraz pomoże. Po wszystkim tylko przytuliła mnie i lekko się uśmiechnęła.
- Skarbie, to nic złego kochać dwie osoby jednocześnie. Masz naprawdę duże szczęście. Pomyśl tylko, ile osób na tym świecie może powiedzieć, że w swoim życiu kochało tak, chociaż raz?
- Ja po prostu nie wiem, co robić - westchnąłem głęboko i wtopiłem się w kanapę jeszcze bardziej. Podciągnąłem nogi pod brodę i zaciągnąłem się zapachem Martina z jego ubrań. - Chciałem go pocałować, rozumiesz? I to bardzo. Gdybyś nie przyszła... - zamknąłem oczy, a przede mną zmaterializowała się twarz Martina, gdy czekał na mój ruch. - Jak ja teraz spojrzę Gabrielowi w oczy? - oparłem czoło o kolana, by nie patrzeć na Lexi.
- Halo, halo. Przecież do niczego nie doszło. Myślę, że powinieneś się z tym przespać. Możliwe, że jutro będziesz patrzył na to wszystko z innej perspektywy.
- Dzisiaj gramy...
- Jeśli nie dasz rady być z nim sam na sam, mów od razu. Przybędę z odsieczą i uratuję moją damę z opresji - położyła swoje dłonie na biodrach, prostując się przy tym, jak jakiś superbohater.
Uśmiechnąłem się lekko. I właśnie za te dziwactwa, kochałem tą wariatkę najbardziej.
- Właściwie to, co u ciebie słychać? Dawno nie rozmawialiśmy.
- Rozmawiamy - zauważyła.
- Zazwyczaj o mnie.
- Może i tak. Ale twoje ekscesy miłosne, w porównaniu do moich są bardziej ciekawsze. To jak czytanie dobrej książki - usiadła po turecku i wpatrzyła się we mnie, jak w obrazek. - Jak to się stało, że zabiega o ciebie, aż dwóch super facetów, a moją jedyną fajną rzeczą w ciągu dnia jest nowy odcinek na Netflixie? - zrobiła nadąsana minę.
- Nie mów, że się w to wciągnęłaś - moja brew powędrowała do góry. - To już wszystko jasne. Przepadłaś. I dziwisz się, że nadal nie masz chłopaka.
Dostałem poduszką w twarz. Lexi odchrząknęła i spojrzała gdzieś w bok, jak prawdziwa dama.
- Nie pozwalaj sobie, szambelanie - ostatnie słowo przeciągnęła z wyraźnym akcentem. - Aktualnie, na moją odpowiedź oczekuje jeden osobnik płci przeciwnej... A tak serio, to Scott zaprosił mnie do kina - powiedziała już normalnie. - Masz coś do jedzenia? - wstała i przeszła do kuchni, unikając mojego spojrzenia.
Otworzyłem szerzej oczy i podążyłem za nią.
- Chwila, chwila. Czy ja dobrze rozumiem? Skoro mi o tym wspominasz to znaczy, że się nad tym zastanawiasz, mam rację?
CZYTASZ
Gaze
RomanceGAZE (wym. /ɡeɪz/) Sev za dnia jest zwykłym, szarym chłopakiem, który za pomocą jednej, małej rzeczy zdobiącej jego nos, stara się ukryć przed światem swój sekret. Jego dotychczas spokojne życie wywraca się do góry nogami, gdy przypadkiem wpada na n...