Rozdział 16

388 41 73
                                    

Blondyn słysząc słowa Martina, przycisnął jego szyję jeszcze mocniej.

- Gabriel, co ty...

- Nie wtrącaj się - odwarknął takim tonem, że mimowolnie skuliłem się w środku. Cofnąłem się krok w tył, ponieważ nigdy nie sądziłem, że Gabriel byłby zdolny podnieść na mnie głos.

Zauważając moją reakcję, nieświadomie poluźnił uścisk, dając tym samym Martinowi odrobinę przestrzeni. Brunet wykorzystał rozproszenie Gabriela i chwycił blondyna za tą rękę, którą go przyduszał, po czym wykręcił w taki sposób, że teraz to on przyciskał go do ściany. Próbował się wyrwać, ale po jego twarzy przebiegł tylko grymas bólu, gdy Martin podciągnął jego rękę wyżej, tuż pod łopatki.

- Nie sądziłeś chyba, że dasz radę mnie obezwładnić? - powiedział przy uchu blondyna, dociskając jego policzek i drugą rękę do ściany.

Gabriel zrobił coś swoją nogą, na skutek czego Martin przez chwilę stracił równowagę. Wyrwał się i popchnął go mocno na sąsiednią ścianę, a ja nieświadomie zacisnąłem pięści, patrząc na osuwającego się Martina. Blondyn szybko do niego podszedł i złapał za poły jego koszulki, podciągając go do góry. Patrzył na niego z mordem w oczach, podczas gdy Martin wyrażał zwyczajne zirytowanie zaistniałą sytuacją.

- Gabriel proszę cię, przestań. On...

- Mówiłem ci Sev, nie wtrącaj się - odparł stanowczo, tym razem nie spuszczając wzroku z bruneta. - Po co tu przyjechałeś? - zapytał, a Martin posłał mu prowokatorski uśmiech, patrząc na niego z góry.

Chwila... Skąd oni się znają?

- Sev, powiedz mi... - zignorował pytanie i zwrócił się do mnie. - To jego miałem pobić? - zapytał arogancko, a ja nie miałem pojęcia, o co mu konkretnie chodziło. Dopiero po chwili do mnie dotarło. - Gdybym wiedział, że to Gabriel jest twoim chłopakiem, to już dawno byłbyś mój, kotku - odwrócił się w moją stronę, świdrując mnie wzrokiem, przez co zrobiłem się cały spięty.

Nie sądziłem, że aż tak rozjuszy tym Gabriela. Zielonooki zamachnął się i mogłem tylko patrzeć, jak na ustach Martina pojawia się czerwona strużka krwi. Domyśliłem się, że nie miał zamiaru na tym poprzestać. Ruszyłem z miejsca, by go powstrzymać, ale zanim do nich dotarłem zdążył uderzyć bruneta w jego połamane żebra. Martin skulił się, plując krwią, a ja z wściekłością popchnąłem mojego chłopaka, byle najdalej od niego.

- Odbiło ci?!

- Co ty mu powiedziałeś? - spojrzał na mnie oskarżycielsko, zaciskając usta w wąską linijkę.

- Nic mu kurwa, nie powiedziałem! Nie widzisz, że jest ranny?! - ukucnąłem przy Martinie, patrząc na jego wykrzywioną z bólu twarz. Nie mogłem uwierzyć, że Gabriel był zdolny do takich rzeczy. - Możesz wstać? - złapałem jego ramię i podciągnąłem do góry. Martin wytarł grzbietem dłoni swoje poplamione krwią usta i wyprostował się na tyle, ile mógł. - Co ciebie napadło? - spojrzałem na Gabriela, próbując zrozumieć jego reakcję i postawić się na jego miejscu, ale na tą chwilę nie potrafiłem.

Jego odpowiedź przerwał głośny pisk, który rozniósł się po korytarzach całej szkoły, a po tym rozbrzmiał głos sekretarki ze szkolnego radiowęzła.

- Gabriel Blackmore proszony do gabinetu dyrektora. Dziękuję.

Gabriel stał jeszcze przez chwilę bez ruchu, wgapiając wzrok w moją rękę, która przytrzymywała ramię ciężko oddychającego Martina. Podniósł swój plecak i zarzucił go na ramię, wyciągając przed siebie swoją dłoń.

- Chodź - rzucił do mnie chłodno i spojrzał z nienawiścią na Martina. Jego ręka drżała na powietrzu, a w oczach widniała desperacja. Wystawił do mnie rękę, chcąc abym ją chwycił, ale nie potrafiłem jej złapać. Nie w tej chwili.

GazeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz