Blondyn słysząc słowa Martina, przycisnął jego szyję jeszcze mocniej.
- Gabriel, co ty...
- Nie wtrącaj się - odwarknął takim tonem, że mimowolnie skuliłem się w środku. Cofnąłem się krok w tył, ponieważ nigdy nie sądziłem, że Gabriel byłby zdolny podnieść na mnie głos.
Zauważając moją reakcję, nieświadomie poluźnił uścisk, dając tym samym Martinowi odrobinę przestrzeni. Brunet wykorzystał rozproszenie Gabriela i chwycił blondyna za tą rękę, którą go przyduszał, po czym wykręcił w taki sposób, że teraz to on przyciskał go do ściany. Próbował się wyrwać, ale po jego twarzy przebiegł tylko grymas bólu, gdy Martin podciągnął jego rękę wyżej, tuż pod łopatki.
- Nie sądziłeś chyba, że dasz radę mnie obezwładnić? - powiedział przy uchu blondyna, dociskając jego policzek i drugą rękę do ściany.
Gabriel zrobił coś swoją nogą, na skutek czego Martin przez chwilę stracił równowagę. Wyrwał się i popchnął go mocno na sąsiednią ścianę, a ja nieświadomie zacisnąłem pięści, patrząc na osuwającego się Martina. Blondyn szybko do niego podszedł i złapał za poły jego koszulki, podciągając go do góry. Patrzył na niego z mordem w oczach, podczas gdy Martin wyrażał zwyczajne zirytowanie zaistniałą sytuacją.
- Gabriel proszę cię, przestań. On...
- Mówiłem ci Sev, nie wtrącaj się - odparł stanowczo, tym razem nie spuszczając wzroku z bruneta. - Po co tu przyjechałeś? - zapytał, a Martin posłał mu prowokatorski uśmiech, patrząc na niego z góry.
Chwila... Skąd oni się znają?
- Sev, powiedz mi... - zignorował pytanie i zwrócił się do mnie. - To jego miałem pobić? - zapytał arogancko, a ja nie miałem pojęcia, o co mu konkretnie chodziło. Dopiero po chwili do mnie dotarło. - Gdybym wiedział, że to Gabriel jest twoim chłopakiem, to już dawno byłbyś mój, kotku - odwrócił się w moją stronę, świdrując mnie wzrokiem, przez co zrobiłem się cały spięty.
Nie sądziłem, że aż tak rozjuszy tym Gabriela. Zielonooki zamachnął się i mogłem tylko patrzeć, jak na ustach Martina pojawia się czerwona strużka krwi. Domyśliłem się, że nie miał zamiaru na tym poprzestać. Ruszyłem z miejsca, by go powstrzymać, ale zanim do nich dotarłem zdążył uderzyć bruneta w jego połamane żebra. Martin skulił się, plując krwią, a ja z wściekłością popchnąłem mojego chłopaka, byle najdalej od niego.
- Odbiło ci?!
- Co ty mu powiedziałeś? - spojrzał na mnie oskarżycielsko, zaciskając usta w wąską linijkę.
- Nic mu kurwa, nie powiedziałem! Nie widzisz, że jest ranny?! - ukucnąłem przy Martinie, patrząc na jego wykrzywioną z bólu twarz. Nie mogłem uwierzyć, że Gabriel był zdolny do takich rzeczy. - Możesz wstać? - złapałem jego ramię i podciągnąłem do góry. Martin wytarł grzbietem dłoni swoje poplamione krwią usta i wyprostował się na tyle, ile mógł. - Co ciebie napadło? - spojrzałem na Gabriela, próbując zrozumieć jego reakcję i postawić się na jego miejscu, ale na tą chwilę nie potrafiłem.
Jego odpowiedź przerwał głośny pisk, który rozniósł się po korytarzach całej szkoły, a po tym rozbrzmiał głos sekretarki ze szkolnego radiowęzła.
- Gabriel Blackmore proszony do gabinetu dyrektora. Dziękuję.
Gabriel stał jeszcze przez chwilę bez ruchu, wgapiając wzrok w moją rękę, która przytrzymywała ramię ciężko oddychającego Martina. Podniósł swój plecak i zarzucił go na ramię, wyciągając przed siebie swoją dłoń.
- Chodź - rzucił do mnie chłodno i spojrzał z nienawiścią na Martina. Jego ręka drżała na powietrzu, a w oczach widniała desperacja. Wystawił do mnie rękę, chcąc abym ją chwycił, ale nie potrafiłem jej złapać. Nie w tej chwili.
CZYTASZ
Gaze
RomanceGAZE (wym. /ɡeɪz/) Sev za dnia jest zwykłym, szarym chłopakiem, który za pomocą jednej, małej rzeczy zdobiącej jego nos, stara się ukryć przed światem swój sekret. Jego dotychczas spokojne życie wywraca się do góry nogami, gdy przypadkiem wpada na n...