VIII. I might never be your knight

4.2K 324 1.1K
                                    

I might never be your knight in shining armour...

- Tutaj mieszkasz? - spytał Louis, nie kryjąc zdziwienia, gdy tylko dotarli pod dom Harry'ego. 

- Coś nie tak? - zmieszał się, podchodząc ostrożnie do drzwi. 

- Nie, tylko... nieważne - odpowiedział ze zrezygnowaniem. 

Harry wzruszył ramionami, za cholerę nie mogąc domyślić się o co może mu chodzić. Zbył więc pytanie i jak najszybciej otworzył drzwi, modląc się w duchu, by mama go nie zabiła. Ku jego zdziwieniu w domu było cicho. Zdecydowanie za cicho.

- Mamo?

Nie odpowiedział mu nikt, a gdy tylko zdał sobie z tego sprawę, zaniepokoił się. Po chwili jednak przypomniał sobie, że ma czasem nocne zmiany. Wszedł więc z Louisem do salonu i zupełnie nie wiedział, jak ma się zachować po tym, co między nimi zaszło. Swoją drogą bał się, że Louis odbierze to nagłe zaproszenie do domu jako okazję, żeby go wykorzystać. 

W końcu był już do tego przyzwyczajony. 

- Tu jest jakaś kartka - błękitnooki wskazał na stół w kuchni, na którym faktycznie znajdował się skrawek papieru niechlujnie wyrwany z jakiegoś zeszytu. 

Harry podszedł do niej i cały niepokój minął, gdy tylko odczytał, co było na niej napisane. 

"Harry, jak wrócisz, masz obiad w lodówce. Będę rano" 

- Wygląda na to, że jesteśmy sami - zauważył Louis po chwili milczenia. Harry'ego natychmiast przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wspomnienia, których nie chciał pamiętać. Lęk, którego nie chciał czuć. 

- D-daj, opatrzę ci to - wyjąkał niepewnie, gestem wskazując na pobitą twarz Louisa. 

Starszy chłopak posłusznie usiadł na niskim stołku obok, podczas gdy Harry chwiejnym krokiem podszedł do jednej z szafek  wyciągnąwszy z niej mały, czysty ręczniczek, zaczął nalewać zimnej wody do miski. Louis rozejrzał się zaciekawiony po pomieszczeniu, co chwila nerwowo bawiąc się koniuszkiem koszulki. 

- Ładnie tu masz - zaczął, gdy zrobiło się niezręcznie przez ciągłą ciszę. Harry jednak nie odpowiedział. Cały się trząsł i nie mógł nic na to poradzić, że niektóre stany lękowe wciąż mu towarzyszyły. Mruknął tylko pod nosem coś, co mogło brzmieć jak podziękowanie, po czym podszedł do chłopaka i niepewnie skierował dłoń w stronę jego zakrwawionego policzka. Louis syknął boleśnie. 

- Nie ruszaj się - rozkazał Harry, po czym klęknął dla wygody przed chłopakiem i namaczając co chwila ręcznik, najdelikatniej jak umiał począł obmywać mu rany. 

- Tak jest, kapitanie - zasalutował Louis dla rozluźnienia atmosfery, która od czasu pojawienia się nieznajomego chłopaka cały czas była napięta. Harry uśmiechnąłby się, jednak tego nie zrobił, jedynie zacisnął usta w wąską kreskę i nie zaprzestawał wykonywanej czynności. 

- Twoja mama nie ma nic przeciwko temu, że znikasz na tyle czasu nie dając znaku życia? - Louis nie poddawał się, wciąż uporczywie próbował zacząć temat, żeby tylko zabić tą niezręczną, bolesną ciszę, która zawisła nad nimi tak zupełnie nagle i niefortunnie. 

- Najwyraźniej nie - szepnął, sunąc powoli dłonią po zmarzniętej skórze na twarzy bruneta - Ona w pewnym sensie chce, żebym jak najwięcej wychodził. Mówiłem ci o-

- Psychologu. Tak. Ale tym bardziej powinna się martwić - oznajmił, zatrzymując wzrok na jego zielonych jak szmaragd tęczówkach - Ja bym się martwił. 

Show Me Love | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz