XI. Who cares if one more light goes out?

5.4K 311 2K
                                    

Trudno powiedzieć, że po prostu weszli do najbliższego hotelu.

Oni do niego wbiegli, trzymając się siebie kurczowo i głośno śmiejąc. Była godzina może trzecia nad ranem, gdy oboje stwierdzili, że są już zmęczeni. Wtedy Louis zaproponował, że zapłaci za nocleg, co z początku nie spodobało się Harry'emu, ale po licznych prośbach chłopaka w końcu na to przystał.

Tym właśnie sposobem, dogadując się ze sobą świetnie i żartując prawie przez cały czas, wtargnęli do najbliższego hotelu, trochę na uboczu Birmingham.

- Louis, cicho, tutaj ludzie śpią! - szepnął Harry, gdy nie mogli znów przestać się z czegoś śmiać.

W efekcie jednak znowu oboje wybuchli śmiechem, nie wiedząc do końca, co ich dopadło.

- Przysięgam, że ta sprzątaczka wyglądała jak moja ciocia. Co jeśli to ona?!

- Louis.

- Mam traumę, nie śmiej się ze mnie!

- Louis, to była tylko staruszka - parsknął Harry.

- To nie ciebie prawie uprała w pralce, gdy byłeś mały. Do dziś się ich boję! - szepnął.

- Pralek? - Harry uniósł jedną brew z politowaniem.

- No co? - zaśmiał się Louis - Każdy ma jakieś słabości.

- Mówiłem, nie pij tyle tego szampana.

- Daj spokój, przynajmniej się dobrze bawiliśmy - to mówiąc poczochrał go po lokach - No nie mów, że nie podobała ci się nasza pierwsza randka, słońce.

Harry zarumienił się mocno i spuścił speszony wzrok, ponieważ tak, Louis znowu użył słowa randka. Chłopak był pewien, że już chyba nic nie pomoże mu, żeby się w nim nie zakochać.

Po chwili podeszli do recepcji, gdzie jakaś pani około trzydziestki miała nocną zmianę i na wpół przytomna siedziała z głową opartą na nadgarstku.

- Dzień dobry - powiedział wesoło Louis, na co Harry szturchnął go w ramię. Kobieta podskoczyła prawie jak oparzona i widząc ich ziewnęła przeciągle.

- W czym mogę pomóc? - spytała najbardziej profesjonalnym głosem, na jaki było ją stać.

- Szukamy noclegu. Jest może jakiś wolny pokój?

- Jest, ale niestety z tylko jednym łóżkiem - powiedziała po chwili - Możliwe, że jest jeszcze wolny numer dziewiętnasty, czteroosobowy, ale musiałabym sprawdzić, tylko że ostatnio-

- Proszę się nie fatygować - przerwał jej Louis z uśmiechem - Weźmiemy ten dwuosobowy - to mówiąc, ścisnął delikatnie rękę Harry'ego, na co chłopaka przeszył dreszcz.

Kobieta popatrzyła na nich z niedowierzaniem i lekkim obrzydzeniem wypisanym na twarzy, jednak nie skomentowała tego. Po szybkim rozliczeniu się, podała Louisowi klucz i prawdopodobnie chcąc się ich jak najszybciej pozbyć, dodała tylko:

- Pokój numer dwadzieścia osiem, drugie piętro.

- Dziękujemy bardzo - mrugnął Louis, wciąż nie puszczając ręki Harry'ego, a gdy już mieli iść, niebieskooki w ostatniej chwili odwrócił się jeszcze raz do recepcjonistki z ogromnym uśmiechem na twarzy - Ah, jeszcze jedno. Można pożyczyć z kuchni dwa kieliszki do szampana?

***

[Włączcie sobie "Chester See - God Damn You're Beautiful"]

Louis włożył ostrożnie kluczyk do dziurki i otworzył drzwi, wpuszczając Harry'ego pierwszego do środka.

Show Me Love | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz