Polecam podczas rozdziału słuchać "Lewis Capaldi - Forever"
***
[Louis]
Caught me off guard I wish that I'd been sober
- Nie jestem pewien, czy święta to dobry czas, żeby mu o tym powiedzieć – odezwał się Louis, kończąc swoje śniadanie. Korzystając z okazji, że dziewczynek nie było w pomieszczeniu, chciał zacząć dość nieprzyjemny temat dotyczący tego, co wydarzyło się po jego wyjściu ze szpitala.
Anastasia Wilson odwróciła się w jego stronę, zaprzestając na chwilę zmywania naczyń i uśmiechnęła się do niego smutno.
- Wiem, Louis. Ale tak czy inaczej będziesz musiał to w końcu zrobić. Lepiej, żeby nie dowiedział się w ostatniej chwili.
Louis wiedział, że miała rację. Ta ostatnia chwila nadchodziła z każdym dniem i doskonale zdawał sobie sprawę, że pomimo, że jest Wigilia, nie powinien już dłużej zwlekać.
- Powiem mu dziś wieczorem – zdecydował, a pani Wilson pokiwała głową, nie kryjąc głębokiego smutku. Lecz i ona dobrze wiedziała, że tak będzie dla Louisa najlepiej, że nawet gdyby chciała, nie może nic z tym zrobić.
Po chwili chłopak wpadł na pomysł.
- Ciociu, zostały ci może jeszcze jakieś niewykupione róże? – uśmiechnął się zadziornie, a kobieta pokiwała głową, odwzajemniając uśmiech.
*
Still here we are back in Hanover 99
Louis wiedział, że teraz przede wszystkim musi spędzać z Harrym dużo czasu, dlatego postanowił, że ubierze się i pójdzie do niego. Liczył, że chłopak będzie w domu, ponieważ miał dla niego bukiet róż. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie chce odwdzięczyć się za te, które przynosił mu Harry. Starania państwa Deakin poszły na marne, bo pani Wilson i tak powiedziała Louisowi o różach. Uważał, że była to najbardziej urocza rzecz, jaką ktoś kiedykolwiek dla niego zrobił.
Tego dnia na dworze leżał śnieg, a niebo było przykryte chmurami. Louis nigdy wcześniej nie odczuwał magii świąt, nie wiedział, co było w tym wszystkim niezwykłego. To były jego pierwsze święta spędzone bez strachu. Nie było już w jego życiu Grega, który uprzykrzał mu życie na każdym kroku i gdyby Louis miał powiedzieć, czego brakuje mu z dawnego życia, to chyba tylko mamy.
Spojrzał odruchowo w niebo i westchnął cicho.
- Jedno życie dla nas obojga, co ty na to, mamo? – wyszeptał cicho, uśmiechając się, po czym z sercem pełnym nowo narodzonej nadziei podszedł do drzwi Harry'ego i zapukał.
Otworzyła Anne, a na jej twarzy od razu pojawił się ogromny uśmiech, gdy tylko zobaczyła, kto stoi za drzwiami.
- Dzień dobry, jestem-
- Louis! – ucieszyła się, niemal rzucając mu się w ramiona – Wejdź, Harry jest na górze.
- Em, okej – odparł, niepewnie wchodząc do środka i zdejmując kurtkę.
- Nareszcie mam okazję cię bliżej poznać – odezwała się kobieta, wpatrując się w niego jak w obrazek. Louis zmieszał się nieco, jednak wiedział, o co chodzi. Wiedział to dokładnie – Osobę, która uratowała mojemu synowi życie. Naprawdę się cieszę, że trafił na kogoś takiego, jak ty.
- To nic takiego, każdy by tak postąpił – zarumienił się, nie wiedząc, jak ma zachować się w tej sytuacji. Wciąż uważał, że był najgorszym wyborem, jakiego Harry mógł dokonać.
CZYTASZ
Show Me Love | Larry Stylinson
FanfictionŻycie 17-letniego Louisa z pozoru jest idealne - popularny w szkole, ma wiele znajomych, piękną dziewczynę i dostaje wszystko to, czego chce. Louis jednak skrywa przerażającą tajemnicę - albowiem w jego domu ani sercu nigdy nie było miejsca na miło...