Louis

5.7K 358 230
                                    

Louis 

4 października

Przekręciłem się na bok, wtulając się ciepłe ciało. Zaciągnąłem się przyjemnym zapachem owocowego szamponu, a włosy połaskotały mnie w nos. Było tak przyjemnie, że mogłem tak leżeć do końca życia. Spróbowałem ponownie zasnąć, bo przecież miałem wolny dzień i nigdzie nie musiałem się spieszyć. Mogłem po prostu leniuchować, odpoczywać, bo w nocy wystarczająco się zmęczyłem tym głupim wieczorem kawalerskim.

Niall za kilka dni brał ślub, a ja wylatywałem zaraz po tym, jednak obiecałem mu, że będę na tym ślubie, choćby nie wiem co. Właśnie z tego powodu wylądowałem razem z moimi przyjaciółmi tutaj, w Vegas, bo blondynowi marzył się wieczór kawalerski właśnie w tym mieście.

Otworzyłem oczy, kiedy uświadomiłem sobie, że nie leżę w łóżku sam. Odsunąłem się tak, żeby go nie obudzić, usiadłem na łóżku i przyjrzałem się mu dokładnie. Chude, smukłe ciało gdzieniegdzie przyozdobione tatuażami, długie, miękkie loki rozsypane na poduszce. Przekręcił się na plecy, a ja wstrzymałem oddech, nie chciałem, żeby jeszcze się budził. Wyglądał jak śpiący anioł i mógłbym tak patrzeć na niego godzinami.

Brunet zarzucił ręce nad głowę i wtedy to zobaczyłem.

Obrączka.

Miał obrączkę na palcu, wyglądającą praktycznie na nową.

Kurwa – pomyślałem. – Przespałem się z zamężnym mężczyzną.

Odruchowo zakryłem twarz dłońmi, a przynajmniej taki miałem zamiar, bo na swoim palcu odkryłem identyczny kawałek metalu.

Co się tutaj do cholery działo?

Okej, rozumiałem seks z przypadkowym chłopakiem, ale czy ja, do kurwy, wziąłem ślub?

Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki, biorąc swój telefon. Zamknąłem się tam i zadzwoniłem do Zayna. Pewnie spał po wczorajszym imprezowaniu, ale niestety... To było ważniejsze.

– No dalej, odbierz... – ponagliłem, słysząc już któryś sygnał w słuchawce, ale Zayn chyba zbyt mocno spał.

Westchnąłem głęboko, mając zamiar się rozłączyć.

– Halo?

– Zayn – ucieszyłem się. – Mam do ciebie bardzo ważne pytanie, skup się. Czy ja wziąłem ślub?

Malik po drugiej stronie zaśmiał się.

– Oczywiście, że wziąłeś. Byłem twoim świadkiem i gdybyś nie pamiętał, on ma na imię Harry.

Spojrzałem zaskoczony na telefon, kiedy mój przyjaciel się rozłączył. Musiałem przypomnieć sobie tę poprzednią noc. Przecież nawet nie wypiłem tak wiele, ale bycie cholernym astronautą wiązało się z całkowitym zakazem.

Byłem głupi, że jednak dałem się namówić Niallowi i teraz nie dość, że miałem męża, to jeszcze mogę mieć problemy w pracy. A jeśli przez to wszystko wyrzucą mnie z programu? Od dawna marzyłem, żeby polecieć na ISS*.

Naprawdę byłem idiotą.

Wyszedłem z łazienki i po cichu zamknąłem drzwi. Chłopak nadal spał, więc podszedłem do łóżka, żeby znowu zacząć mu się przyglądać.

Harry... – pomyślałem. Pasowało do niego i właściwie mógłbym być mężem takiego anioła.

Usiadłem na łóżku i wyciągnąłem rękę, chcąc dotknąć tych pięknych loków, ale cofnąłem ją szybko, kiedy chłopak zamruczał i poruszył się odrobinę. Otworzył oczy i spojrzał na mnie trochę nieprzytomnie, po czym uśmiechnął się.

– Cześć – przywitał się.

Zamrugałem kilkukrotnie, wyrywając się z transu. Nic nie poradzę na to, że po prostu utonąłem w tych pięknych, szmaragdowych i zaspanych tęczówkach, które na mnie patrzyły.

–  Cześć, Harry. Jak ci się spało? –  zapytałem.



~  ~  ~  ~  ~

* Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (gdyby ktoś nie kojarzył)

Dawno nie pisałam niczego w formie pamiętnika... Jestem ciekawa czy przypadnie Wam to do gustu (?) :D 

So let's count the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz