Harry

2.4K 218 54
                                    

Harry

10 listopada


Od samego rana byłem zirytowany, od momentu, w którym odkryłem, że kolejne z moich cholernie lubianych ciasnych rurek zaczynają nie pasować na mój tyłek.To dziecko rosło w jakimś zastraszającym tempie. 

Właśnie przez to potrzebowałem zakupów. Po pierwsze potrzebowałem nowych ubrań, w które wlezie mój ekspresowo rosnący tyłek, po drugie to tak bardzo odstresowywało, a po trzecie zakupy zawsze poprawiały humor, a tego potrzebowałem, bo ostatnio denerwowało mnie sporo rzeczy, a zwłaszcza ciągłe zmęczenie, które nie pozwalało mi normalnie funkcjonować w pracy.

Bałem się, że przez to, wszystko może się wydać.

Oczywiście kiedyś musiałem im powiedzieć, jednak im później, tym lepiej.

Już i tak bałem się, że Gemma może się wygadać, chociaż nigdy nie zdradziła żadnej mojej tajemnicy, ale ostatnio zaczynała być przewrażliwiona na punkcie tego dziecka. Nie dawała mi spokoju z wizytą u lekarza, której tak naprawdę nawet nie miałem umówionej. Ba, nawet nie miałem zamiaru jej umawiać, chociaż zaczynało mi już brakować pomysłów, jak zbyć upierdliwą Gemmę.

Z jednej strony to było moje dziecko, nieważne kto był ojcem i wiedziałem, że powinienem dbać o jego zdrowie, ale z drugiej tak bardzo zżerał mnie strach przed tym, żeby oficjalnie usłyszeć, że to dziecko Nicka. Gdybym mógł tam pójść, będąc całkowicie głuchym, to już dawno bym poleciał do tego gabinetu.

Nadal nie wiedziałem do końca, co zrobię, jednak w mojej głowie coraz częściej pojawiała się myśl, że może dam radę sam je wychować. Przecież mam pracę, odrobinę psychiczną siostrę, która na pewno mi pomoże i chyba rodzice też się ode mnie nie odsuną, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Louis mnie zostawi, to pewne, a z Nickiem nie mam zamiaru mieć nic do czynienia, ale chyba na rodzinę mogłem liczyć w tej kwestii?

 O mój Boże! Arbuz – powiedziałem, zatrzymując się gwałtownie w drodze do samochodu.

Obok naszej kawiarni było kilka małych sklepików i właśnie tam, na jednej z witryn, leżały one. Piękne, zielone, ogromne i krzyczące do mnie, żebym je kupił.

Nawet się nie zastanawiałem, tylko od razu wszedłem do środka i kupiłem wielką kulkę, którą zaniosłem do samochodu. Zakupy mogą trochę poczekać, najpierw do domu wgryźć się w to cudo.

Oczywiście dotarłem tam w ciągu kilku minut, zaniosłem moją zdobycz do kuchni i odkroiłem kawałek. Jęknąłem głośno, wbijając w niego zęby i zamykając oczy z rozkoszy. Był taki pyszny.

Usiadłem na podłodze, obgryzając w ekspresowym tempie pierwszy kawałek i wstałem po chwili. Tym razem nie miałem zamiaru się rozdrabniać. Odkroiłem połowę, wyciągnąłem łyżeczkę z szuflady i znowu wylądowałem na podłodze, opierając plecy o szafkę, z arbuzem między nogami, wykrawając z niego kawałki i wpychając sobie do ust.

Tego mi było trzeba.

Ostatnio nie jadłem zbyt wiele, bo mój organizm pozbywał się wielu rzeczy, a tolerował tylko kilka i chyba arbuz był jedną z tych, na które mogłem sobie pozwolić.

Zabawne, bo te rzeczy były często tymi, które wcześniej mi nie smakowały.





– Muszę do toalety – oznajmiłem jakieś półtorej godziny później.

Wyciągnąłem ze sobą Gemmę. Ona zawsze była dobrym doradcą, a teraz tym bardziej potrzebowałem kogoś, kto mi doradzi, bo te ubrania wcale mi się nie podobały.

Ja naprawdę będę tak gruby?

– Znowu? Przed chwilą byłeś i to już dwa razy.

– Jadłem arbuza, poza tym w ciąży się dużo sika – oznajmiłem.

Gemma momentalnie uderzyła się dłonią w czoło, mamrocząc pod nosem coś, w stylu „ja pierdolę".

– Idź, a ja czegoś poszukam, nie będę z tobą co chwilę chodzić, bo nigdy nic nie kupimy.

Uderzyłem ją karcąco w ramię, ale i tak praktycznie pobiegłem po raz kolejny w stronę toalet.

Przeklęty arbuz!

Chociaż jak wrócę, to pewnie skończę go jeść, był taki smaczny...

Pięć minut później byłem już z powrotem, a moja siostra od razu obdarzyła mnie sporą ilością ubrań. Zmarszczyłem brwi i od razu zacząłem wyciągać rzeczy, które uważałem za takie, które mi się nie spodobają.

– Może najpierw byś przymierzył?

Zerknąłem na siostrę, ale jej spojrzenie mówiło mi tylko, że lepiej jej się nie sprzeciwiać. A to ponoć mi miały szaleć hormony. Przewróciłem oczami i ruszyłem z tym wszystkim do przymierzalni, zapowiadało się, że zajmie mi to dobre pół godziny.

Westchnąłem głośno i rzuciłem tę ogromną kupę ubrań na krzesło, po czym ściągnąłem spodnie. Wziąłem pierwsze i nie do końca przekonany, założyłem je na siebie.

Dobra...

Byłem szczerze zaskoczony, że były wygodne. Jakiś plus na początek. Obejrzałem się w lustrze, okręcając kilka razy. Te cholerne spodnie naprawdę nie były tak tragiczne, jak je sobie wyobrażałem.

Gemma odsłoniła zasłonę, na co zgromiłem ją wzrokiem, a gdybym był w bieliźnie?

– I co? – zapytała.

– Chyba są w porządku – stwierdziłem.

 No i super, bierzemy je. Zakładaj następne – oznajmiła, zaciągając zasłonę z powrotem.


Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale dosłownie mnie zatkało. Ostatecznie chwilę później wzruszyłem ramionami i znowu zacząłem się rozbierać, żeby przymierzyć kolejną rzecz.



~ ~ ~ ~ ~

Jestem ciekawa co obstawiacie. Chłopiec czy dziewczynka? :)

So let's count the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz