Louis

2.4K 241 20
                                    

Louis

24 grudnia


Harry kazał mi zadzwonić, więc czułem, że coś kombinuje. Musiałem jednak zadzwonić też chociaż na kilka minut do rodziny i całej reszty, dlatego trochę czasu minęło, zanim wybrałem tego uroczego chłopaka. Kiedy tylko go zobaczyłem uśmiechnąłem się. Te piękne dołeczki skradły moje serce, ale upewniłem się, że coś kuł, po tych iskierkach w jego oczach.

– Wszystkiego najlepszego, Lou – powiedział. – Mam dla ciebie prezent, ale dostaniesz go, jak wrócisz.

Pomachał przed ekranem jakąś paczką.

– Chciałbym ci życzyć wielu rzeczy, ale musisz poczekać, bo chcę cię wyściskać.

– Harry, wracam za ponad trzy miesiące – przypomniałem.

– Trudno, poczekasz.

Przewróciłem oczami. Ten chłopak był niemożliwy.

– Jesteś straszny – oznajmiłem.

– Wszystkiego najlepszego – zaśmiał się, posyłając mi buziaka w powietrzu.

Byłem naprawdę pod wrażeniem, jak nieznośny był ten mój mąż. Gdybym tylko był bliżej, nie uszłoby mu to tak łatwo. Oczywiście w życiu bym go nie uderzył, ale chociaż jakieś łaskotanie?

– To przynajmniej pokaż, co dostałem.

Harry pokręcił głową.

– Nie – powiedział stanowczo. – Dostaniesz prezent i życzenia jak tylko wrócisz. I mam jeszcze coś na święta.

Po tych słowach pokazał mi jakieś mniejsze pudełko. Co za irytujący dzieciak. Wiedziałem, że i tak nie będę w stanie zmusić go do pokazania, co kupił. Po raz kolejny – gdybym był bliżej...

– Dostałeś prezent ode mnie? – zapytałem.

Harry pokiwał głową.

– Tak – potwierdził.

– Otworzyłeś?

Tym razem zaprzeczył ruchem głowy.

– Otwórz teraz – powiedziałem, a widząc chwilę zawahania dodałem – no dalej.

– Sekunda – powiedział, odkładając laptopa, którego trzymał na kolanach, leżąc na kanapie i zniknął z zasięgu mojego wzroku. Słyszałem, że odszedł kawałek, jednak bardzo szybko wrócił, sądząc po odgłosach, znowu kładąc się na kanapie i po chwili go zobaczyłem.

Zaczął rozpakowywać prezent, a ja obserwowałem go uważnie, czekając na jego reakcję. Harry zaśmiał się, wyciągając białą koszulkę i prezentując mi ją. Dokładnie taka, jak chciałem, Zayn się spisał.

– Poważnie? – zapytał. – Uwielbiam ją, jest świetna.

Uśmiechnąłem się do niego. Nie, żeby było na niej napisane „Property of NASA".

– Cieszę się, że ci się podoba, ale to nie wszystko. Oglądaj dalej.

– Nie?

Był zaskoczony, ale odłożył koszulkę i zaczął ponownie szperać w pudełku.

Widziałem, jak marszczy brwi i wyciąga kilka kartek, które zaczął szybko czytać, po czym spojrzał na mnie ewidentnie nie rozumiejąc, o co chodziło.

– Bahamy? – zapytał. – W jakim sensie?

– Pomyślałem, że nie mieliśmy żadnego miesiąca miodowego, poza tym po powrocie chętnie pojadę na jakiś urlop.

Denerwowałem się tym, co będzie sądził o tym pomyśle. Cholernie chciałem jechać z nim gdzieś, ale ciągle miałem tę świadomość, że to jeszcze za wcześnie. Że Harry przestraszy się, kiedy będę się tak narzucał.

– Chcesz jechać na Bahamy?

Zaśmiałem się, był taki uroczy.

– Chcę z tobą jechać na Bahamy – poinformowałem.

Harry milczał przez moment, patrząc na mnie uważnie.

– Och... To miłe – powiedział, uśmiechając się szeroko.

Przeklęte dołeczki.

– Chcesz? – dopytałem.

Harry wyszczerzył się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Boże, uwielbiałem ten uśmiech, byłem od niego uzależniony.

– Bardzo.

Odetchnąłem z ulgą. Naprawdę miałem szansę zdobyć tego chłopaka i może nawet na zawsze. Jednak ślub po pijanemu, to nie taki najgłupszy pomysł.

– Harry, skąd właściwie wiedziałeś o moich urodzinach?

Wiedziałem, że nigdy o tym nie wspomniałem, więc podejrzewałem, że Zayn się wygadał.

– Akt małżeństwa na coś się przydaje – zaśmiał się, mrugając do mnie łobuzersko, ale miałem dziwne wrażenie, że było w tym również trochę flirtu. Nieznośny dzieciak.

Wpadłem i to jak. W życiu nie powiedziałbym, że aż tak się zakocham i to w ciągu paru miesięcy, włączając w to dzielącą nas odległość.




~ ~ ~ ~ ~

Czy ja się nie rozszalałam ostatnio za bardzo z tym ff? :)

So let's count the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz