Louis

2.4K 238 19
                                    

Louis

27 stycznia 


Nowe części do naprawy miały przylecieć niedługo, a jak na razie musieliśmy pokazać światu, że wszystko jest w porządku. Przez to musieliśmy nagrać kilka filmików, przecież trzeba było trochę nagiąć prawdę. Najważniejsze, że świat wiedział, że nic się nie stało, a ten szczegół, że Stacja wymaga niewielkiej naprawy, był nieistotny.

Zwłaszcza że teraz znowu spora część świata się na nas skupiła. Musieliśmy przygotować część załogi do powrotu i właściwie byłem tym podekscytowany, bo przecież mnie też to niedługo czekało. Szkoda tylko, że teraz wracała również Emily. Będę za nią tęsknił i na pewno będę odwiedzał ją na Ziemi.

Harry był poinformowany, że będę miał przez to dla niego trochę mniej czasu, ale zbliżała się jego kolejna wizyta u lekarza, a tej przyjemności nie mogłem sobie odmówić. Miałem już kilka zdjęć dzieci, no i oczywiście jego z brzuszkiem, na co niechętnie dał się namówić, ale ostatecznie mi się udało i dostałem to jedno, jedyne. Nie moja wina, że on wyglądał tak pięknie w ciąży.

No i zbliżały się również jego urodziny i tutaj też musiałem znaleźć chwilę na małe życzenia. Nawet ustawiłem sobie alarm, żebym w tym całym zamieszaniu czasami tego nie przegapił.

– Louis – odezwał się Arseni. – Będziesz nagrywał pożegnanie?

Arseni był Rosjaninem, jednym z członków naszej międzynarodowej załogi. Trochę cichy, ale był całkiem w porządku.

Przełknąłem porcję wołowiny, którą właśnie jadłem na obiad. Była smaczna, chociaż cholernie tęskniłem już za jedzeniem, które nie jest z torebki.

– Jasne, nie ma problemu.

Wolałem stać po tej stronie kamery, ale i tak będę musiał pokazać się przynajmniej na chwilę po tej drugiej.

Harry nie znał dokładnej daty ich powrotu. Nie chciałem, żeby to oglądał i w jakiś sposób się nakręcał. Miałem tylko nadzieję, że akurat nie trafi w internecie na transmisję na żywo. On był do wszystkiego zdolny.

– Wszystko mamy już gotowe? – zapytałem.

– Zostało jeszcze kilka rzeczy, ale to na sam koniec.

Pokiwałem głową w zrozumieniu.

– Denerwuję się – usłyszałem głos Emily, która właśnie do nas dołączyła i zaczęła szukać dla siebie czegoś do jedzenia.

– Wszystko będzie dobrze – odpowiedział Arseni.

– Nie tego się boję. Byłam tutaj rok, pewnie nawet nie będę umiała chodzić.

Zaśmialiśmy się we trójkę. Tak, grawitacja...

– Ale z drugiej strony cieszę się, bo wreszcie zobaczę Roba i Annie – mówiła dalej.

Wiedziałem, że to jej mąż i córka, w końcu nie raz mi o nich opowiadała.

Emily była tutaj rok, żeby sprawdzić na niej skutki długotrwałego przebywania w kosmosie. Jak nie pierwszy astronauta miała bliźniaka, porównywano ją i jej siostrę praktycznie cały czas.

Sam byłem ciekawy czy pobyt tutaj naprawdę wpływa jakoś na nas. Niby były na ten temat wyniki badań, ale chyba chciałem poczuć to na własnej skórze. Jak na razie nie czułem zbyt wielkiej różnicy. Może miałem się o tym dopiero przekonać?

– Nie ma już grillowanej wołowiny? – zapytała, oglądając się na nas.

Przełknąłem ciężko kęs, jakbym był winny zjedzenia ostatniej paczki, ale tak naprawdę właśnie tak było. Emily tylko pokiwała głową z politowaniem i wróciła do przeszukiwania naszej małej spiżarni.

Faktycznie mieliśmy tutaj ogromny wybór jedzenia, możliwe, że nawet ponad sto potraw i przekąsek, ale jakoś grillowana wołowina uchodziła ostatnio za moją ulubioną. Byłem akurat dowodem na to, że w kosmosie faktycznie zmienia się smak i od pewnego czasu jadałem dużo bardziej ostro niż na Ziemi.




~ ~ ~ ~ ~

Jak mnie dawno tutaj nie było...

So let's count the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz