Harry

2.4K 235 38
                                    

Harry

4 stycznia


– Cześć przywitałem się. Ładną mam koszulkę? Dostałem od męża na święta.

Specjalnie ubrałem dzisiaj koszulkę, którą Louis mi dał. Podobała mi się, bo po pierwsze była prezentem od niego, po drugie wiązała się z Louisem i jego pracą, a po trzecie miała rewelacyjny napis, bo czy nie byliśmy w pewnym sensie własnością NASA? Louis, ja i te maluchy?

Masz męża? zapytał Louis, udając zaskoczenie. Nigdy o tym nie wspominałeś.

Nigdy nie pytałeś odpowiedziałem.

Może opowiedz mi trochę o nim?

Przyłożyłem palec do ust udając, że się zastanawiam, ale uwielbiałem tak żartować z Lou.

Jest miły, przystojny i pracuje teraz gdzieś w kosmosie.

W kosmosie? dopytał szatyn z udawanym zainteresowaniem. Co tam robi?

Nie jestem pewien tak dokładnie, ale chyba uczy małe ufoludki czytać i pisać wyjaśniłem.

Widziałem, jak Lou chciał się roześmiać, ale udało mu się zachować powagę.

To szlachetne, co robi stwierdził.

Tak. Też tak uważam  oznajmiłem szczerząc do niego zęby. Głupek powiedziałem bezgłośnie, na co Louis pokazał mi język.

Usłyszałem dzwonek do drzwi i automatycznie zerknąłem w tamtym kierunku.

Poczekaj sekundę powiedziałem. To chyba pizza.

Zamówiłeś sobie pizzę i będziesz ją przy mnie jadł? Ty potworze zaśmiał się.

Nie wiedziałem, że tak szybko przyjdzie usprawiedliwiłem się.

Wstałem z krzesła, na którym siedziałem przy stole w kuchni, bo ten ktoś za drzwiami zadzwonił już drugi raz. Przeszedłem szybko przez salon i otworzyłem drzwi, nie pomyliłem się, bo za nimi stał chłopak z pizzą. Zapłaciłem i odebrałem pudełko, po czym wróciłem do kuchni. Usiadłem z powrotem za stołem, żeby dalej rozmawiać z Lou. Uśmiechałem się do niego szeroko, ale jego mina nie wyrażała żadnych emocji, a jeśli już jakąś, to byłaby to złość.

Chcesz mi coś powiedzieć, Harry? zapytał.

Zapomniałem się, wstając i to wystarczyło. On już wiedział.

Spojrzałem na niego całkowicie przerażony.

Ja... zająknąłem się.

Nie wiedziałem, co mam zrobić. Panika wzięła górę.

Przepraszam, Lou powiedziałem, rozłączając się.

Wzdrygnąłem się, słysząc kolejny dzwonek do drzwi. Jeśli to Gemma, to z nieba mi spadła, bo właśnie miałem ochotę się rozpłakać.

Niechętnie ruszyłem w tamtym kierunku i otworzyłem. Zmarszczyłem brwi, widząc jakiegoś chłopaka z koszem i kwiatami. No tak, dzisiaj czwarty.

Harry Tomlinson?

Tak potwierdziłem bez większego entuzjazmu.

Już nie tak długo...

Gdzie postawić? zapytał, zatrzymując trochę dłużej wzrok na moim sporym już brzuchu.

Na stoliku powiedziałem, wskazując stolik w salonie.

Pokwitowałem i podziękowałem mu, po czym zamknąłem za nim drzwi. Zerknąłem na ten kosz ze słodyczami, kiedy mijałem go, idąc do kuchni. Były też róże trzy, jak nasz trzeci miesiąc.

Wziąłem moją pizzę i już miałem iść do sypialni, ale zobaczyłem przychodzące połączenie od Louisa. 

Zatrzasnąłem laptopa i ruszyłem do łóżka, żeby objadać się pizzą i płakać przytulony do tego wielkiego pluszaka, którego dostałem ostatnio, a na którym bardzo wygodnie mi się spało, więc zamieszkał w moim łóżku





~ ~ ~ ~ ~

Oops... 👀👀👀🙊🙈🙉

Idę na śniadanie 😏

So let's count the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz