Tom przestraszył się, a strach u ślizgona zdarzał się naprawdę rzadko. Miał wrażenie, że dziewczyna ucieka właśnie od niego. Może nie byłoby w tym nic dziwnego. W końcu spotkanie z Riddlem w środku nocy raczej nie należy do najprzyjemniejszych...
- Stój! - powiedział władczym tonem, jednak dziewczyna skręciła w inny korytarz. Rozpoznawał te blond włosy.
Już miał wyciągnąć różdżkę, kiedy zorientował się, że są przy wejściu do salonu gryfonów.
Blondynka wyszeptała hasło do Grubej Damy, która niechętnie otworzyła jej drzwi. Zamknęła je jednak przed Tomem.
- To salon gryfonów - powiedziała, ale w jej głosie nie czaiło się ani trochę złości. Zatrzepotała rzęsami. - Musisz znać hasło, Tom.
- Finem Verba - odpowiedział bezmyślnie, wiedząc, że to trochę nieodpowiedzialne z jego strony. Mimo wszystko, w głębi swojej rozerwanej duszy, modlił się, aby to hasło nadal było niezmienione.
Na twarzy Grubej Damy ukazały się duże czerwone plamy.
- Chyba ktoś mi kiedyś mówił, że zawsze wiesz więcej niż powinieneś - powiedziała cicho i powoli, bardzo niechętnie, uchyliła mu przejście. - Takie zasady.
Riddle uśmiechnął się i wkroczył do środka z motylkami brzuchu. Czuł podekscytowanie. Jeszcze nigdy nie był w salonie gryfonów.
Był o wiele przytulniejszy niż pokój ślizgonów w lochach. Tutaj przewagę miał kolor czerwony. Na wszystkich ścianach wisiały obrazy i plakaty z herbem lwa, a źródłem światła był wielki kominek.
Najwyraźniej wszyscy uczniowie już spali. W jednym z wygodych foteli siedziała tylko jedna osoba.
- Podsłuchiwałaś? - zapytał Tom cicho. Dziewczyna odwróciła się szybko i upuściła swoją torbę.
- A ty mnie śledziłeś! - odparła zdziwiona. - Gruba Dama cię wpuściła?
- Mogło się tak zdarzyć, że przypadkiem usłyszałem gdzieś hasło... - mruknął, z rozbawieniem obserwując reakcję dziewczyny.
Przez chwilę panowała cisza, a potem na twarzy Charlotte pojawił się ledwo zauważalny cień strachu.
- Nie powinno cię tu być.
Tom przeszedł się po pomieszczeniu, zaglądając w każdy kąt. Bardziej podobało mu się w chłodnych i surowych lochach. Tutaj było zbyt wiele zbędnych rzeczy, co powodowało lekki chaos.
- Nie? - zapytał beznamiętnie, oglądając zdjęcia drużyny quiddicha.
- Wyjdź stąd, Tom.
Przeniósł swoje zimne oczy na nią i uśmiechnął się kpiąco.
- Zaraz ktoś przyjdzie - powiedziała i podeszła bliżej.
- Nie zatrzymałaś się, kiedy ci kazałem, więc teraz jestem tutaj - rzekł trochę oslarżycielskim tonem.
- Wybacz, że Cię nie posłuchałam - odpowiedziała z kpiną. - Jakoś nie miałam ochoty na rozmowę z tobą.
- Szkoda - mruknął. - Ciekawe ile osób wie, że tutaj jestem. Raczej nikt. Ślizgoni przecież nie na co dzień wchodzą do salonu gryfonów.
- Gruba Dama wie - powiedziała Charlotte, a on zaśmiał się głośno i zakręcił rożdżką w swoich palcach.
- Mam nadzieję, że znasz zaklęcie Oblivate - powiedział cicho, a ona odeszła kilka kroków w tył i wyciągnęła swoją różdżkę.
- Chcesz mi mieszać w głowie?
Tom uśmiechnął się. Charlotte chyba w końcu się go bała. Najwidoczniej bardzo ceniła swoje wspomnienia.
- Można tak powiedzieć, Wood. Legilimens.
Tom nie opanował jeszcze zbyt dobrze czytania w myślach, ale i tak był mistrzem, biorąc pod uwagę jego wiek.
Teraz patrzył na dziewczynę, która jadła kolację ze swoją ciocią, rozmawiając z nią dziarsko. Potem ujrzał ją z tym Jones na błoniach, potem siedziała w Trzech Miotłach w towarzystwie swojej kędzierzawej przyjaciółki. Zobaczył, jak rozgląda się na balu, wyraźnie kogoś poszukując. Reszta wspomnień była zamazana, a Tom domyślał się, że to sprawka dziewczyny.
Charlotte stała podparta o fotel i trzymała się za głowę.
- Co ty zrobiłeś? - zapytała, oddychając ciężko.
Riddle zignorował ją.
- Ćwiczysz oklumencję?
- Ćwiczę ,,co"?
Ślizgon był pod wrażeniem. To pierwsza osoba, która zablokowała przed nim swoje wspomnienia. Pomijając oczywiście takie osoby jak Dumbeldore, które bardzo dobrze znały oklumencję.
- Co ty ukrywasz? - mruknął do siebie.
- Co mówiłeś?
- Jak długo nas podsłuchiwałaś?
- To znaczy?
- Widziałem cię, Wood - powiedział lodowatym tonem. Gryfonka westchnęła.
- Szłam za tobą od samego początku. Zobaczyłam, jak idziesz w kierunku wieży krukonów. Rozglądałeś się na wszystkie strony... Dlaczego rozmawiałeś z Heleną?
- A dlaczego teraz rozmawiam z tobą? - zakpił.
- To ty tutaj przyszedłeś. Sam powinieneś wiedzieć.
I teraz uświadomił sobie, że nie wie, dlaczego tutaj przyszedł. Chciał jej coś wytłumaczyć?
- Planujesz kolejną rzecz? - zapytała, przerywając jego przemyślenia.
- Wydaje mi się, że znowu jesteś zbyt wścibska.
- A mnie się wydaje, że na co dzień nie jesteś taki miły. Wiem, że zachowujesz się tak, jeżeli masz z tego korzyści.
Tom przyjrzał się jej wnikliwie. Ile jeszcze o nim wiedziała? Zazwyczaj to on posiadał dużą wiedzę o innych uczniach w Hogwarcie. Tym razem było zupełnie inaczej. Strasznie go to irytowało. Postanowił zmienić taktykę.
- Chyba na coś się umówiliśmy, Wood. Przestań się wtrącać w nie swoje sprawy. Dawno nie słyszałem co u twojej przyjaciółki... - dodał, a ona wzięła głęboki oddech i spuściła wzrok.
Banalne, pomyślał Tom, jak zmusić do czegoś ludzi. Tylko słabe osoby jak Charlotte Wood mogą być tak szlachetne... i głupie.
Na szczęście on, Tom Riddle miał bardzo niewiele słabych punktów i na pewno dotyczyły one innych ludzi.
- Ciekawa jestem, czy jeszcze komuś to powiedziałeś.
Jego twarz wykrzywił grymas złości. To zdecydowanie był jego słaby punkt.
- Mówiłem ,,co"? - wycedził.
- Że wcale nie jesteś czystej krwi - powiedziała odważnie, chociaż widziała złość ślizgona. Tom z trudem się uśmiechnął.
- Skąd wiesz, że to, co jej mówiłem, to prawda? - prychnął Riddle.
Wzruszyła ramionami.
- Po prostu wiem, że wychowywałeś się w sierocińcu. To wszystko, co mówiłeś Helenie, ma sens.
Riddle już chciał rzucić na nią jakieś zaklęcie, ale w porę się opanował.
- No, no, no - mruknął. - Jak widać, nie tylko ja w tej szkole potrafię myśleć.
- To miał być komplement? - zapytała trochę zdziwiona, podchodząc do kominka.
- Oczywiście, że tak - powiedział całkiem szczerze, idąc za nią. Kiedy Charlotte się odwróciła, prawie na niego wpadła. - Więc skoro masz tyle rozumu, to myślę, że przyjaciele będą dla ciebie ważniejsi, niż jakaś rozmowa z Heleną.
- Jasne - mruknęła, patrząc mu w oczy.
- Dobrze, że się rozumiemy, Wood. I nie śledź mnie więcej.
- Tego samego oczekuję od ciebie, Tom.
Ślizgon zmarszczył brwi, ale już nic nie powiedział. Charlotte udała się w stronę schodów do dormitorium. Riddle w ułamku sekundy zdecydował, co ma zrobić i wykorzystał ten moment na włożenie do torby gryfonki, leżącej na podłodze, pustego pergaminu zaczarowanego zaklęciem Proteusza.
Zrobił to w ostatniej chwili, bo Charlotte odwróciła się.
- Powinieneś stąd iść, Tom. Teraz - dodała głośno.
- Jak sobie życzysz. I tak jeszcze się spotkamy - powiedział cicho i uśmiechnął się cynicznie, po czym ruszył w kierunku dziury pod portretem, nie oglądając się za siebie.
Zdawał sobie sprawę, że to mógł być jego pierwszy i ostatni pobyt w salonie gryfonów. Jutro zapewne zmienią do niego hasło. Chociaż może jeszcze kiedyś będzie miał jakiś powód, aby tam wejść...
Z taką myślą udał się w kierunku lochów. Wcześniej nawet nie czuł, że jest bardzo zmęczony.
CZYTASZ
Chamber of Riddle
Fanfiction,,Zrodziłem się więźniem, By tkwić za kratami. Z wściekłością rozniosłem je w pył. Choć Riddle'ami zatrutą mam krew, Z Gauntów jestem. To oni sprawili, Żem się już z okowów uwolnił." ☆☆☆ - Widzisz, to ciebie różni...