#21

269 23 26
                                    

Peter

Mój sprężysty krok odbijał się od metalowych ścian, tworząc echo, które docierało do mnie ze wszystkich stron. Sprawiało to, że mogłem wsłuchać się w ciszę i przygotować w myślach do rozmowy z moją drużyną, która była nieunikniona, gdyż musieliśmy wreszcie porozmawiać o wczorajszych wydarzeniach.

Nie ma Fury'ego, więc musimy poradzić sobie sami.

Skręciłem w lewo, napotykając znowu pusty korytarz. Nie było to ani trochę niepokojące, ponieważ w te rejony Triskelionu zazwyczaj nie zapuszczali się żadni agenci. No chyba, że czegoś chcieli, ale tak ogólnie to był nasz teren, czyli średniej wielkości pomieszczenie i prowadzący do niego korytarz. Zaproponowałem kiedyś, że możemy nazwać to jaskinią, ale jak do tej pory to tylko ja używałem tej nazwy.

Stanąłem przed drzwiami, przykładając mój sieciosplot z prawej ręki do czytnika i wpisując prawidłowy kod, który zmieniamy co tydzień, tak dla bezpieczeństwa. Drzwi rozsunęły się, ukazując długi, metalowy stół z krzesłami i duży monitor. Cała drużyna siedziała już na miejscach, patrząc na mnie wyczekująco.

- Cześć wam! - rzuciłem wesoło, a przynajmniej miałem taką nadzieję, że wesoło, gdyż w środku targały mną sprzeczne emocje.

Dlaczego tak bardzo boję się tej rozmowy?

W paru krokach podszedłem do krzesła u szczytu stołu i usiadłem na nim.

- Too, jak wam dzień mija? - zaśmiałem się nerwowo, błądząc wzrokiem po twarzach przyjaciół.

- Serio? Nawet teraz?! - odezwał się podniesionym tonem Nowa. - Przyszli...

- Może najpierw ściągnijmy maski - zaproponował Iron Fist. - Nie możemy zamknąć się w pułapce naszych emocji, powinniśmy porozmawiać na spokojnie twarzą w twarz - dodał swoim uspokajającym głosem.

Wszyscy, bez zbędnych kłótni, skinęli głowami na znak zgody, ściągając maski i kładąc je na stole przed sobą, co i ja uczyniłem. Przeczesałem ręką włosy, żeby je jakoś ułożyć.

Przez dłuższy czas było cicho. Czułem na sobie wzrok wszystkich w pomieszczeniu. Oczekiwali ode mnie, że jakoś zacznę, ale ja... Emm. Nie wiem jak to się stało, ponieważ (chyba) pierwszy raz w życiu nie chciałem się odezwać. Chciałem, aby to krzesło, na którym siedziałem, pochłonęło mnie i schroniło od ich natarczywych spojrzeń.

- Dobra, to może ja zacznę - odezwała się Tygrysica, wybawiając mnie z opresji, na co odetchnąłem z ulgą. - Musimy ustalić, co z nią zrobimy.

- Jak to, co? - prychnął Sam. - Będzie siedzieć w pokoju aż...

- Dlaczego tak bardzo jej nie lubisz? - zapytał Luke, prostując się trochę na krześle.

- Nie to, że nie lubię - przewrócił oczami. - Po prostu jej nie ufam.

- Nawet po tym, co pokazał nam pan Stark? - Wtrąciłem się cicho.

Czułem, że gdybym podniósł głos, to Sam zacząłby się drzeć i wtedy do niczego byśmy nie doszli.

Aleksander spuścił wzrok i zacisnął prawą pięść nas moje słowa, co pokazało mi to, że miałem rację.

- No widzisz - mruknąłem.

***

- Idź do niej, my musimy coś załatwić - mamrotałem pod nosem przedrzeźniając głos Tygrysicy, kierując się do odpowiedniego korytarza. - Kłamca, po prostu chcieliście się pozbyć problemu.

Kiedy po naradzie kazali mi zabrać May do cioci, nie byłem zbytnio zadowolony. Ale jako, że jestem przywódcą, zdusiłem w sobie irracjonalny strach, zgadzając się do niej pójść, bo w końcu i tak musiałbym stanąć z nią twarzą w twarz i iść z nią do cioci.

Uratować ojca | Spider-GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz