May
Biegłam przez las, uciekając przed czymś. Nie jestem pewna przed czym, ale strasznie się bałam.
Wybiegłam na zieloną polanę. Dookoła mnie nie było żadnych drzew, tylko różnorodne kwiatki zmieszane z wysoką trawą.
Przystanęłam w miejscu, aby chociaż na chwilę odpocząć. Płuca strasznie mnie paliły, a oddech był urywany. Łapałam duże chałsty powietrza, rozglądając się dookoła.
Nie zauważyłam żadnego zagrożenia, ale postanowiłam biec dalej, bo na otwartej przestrzeni nie byłam bezpieczna.
W pewnej chwili poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Odwróciłam się w tamtą stronę i...
Usiadłam, waląc o coś głową, co skutkowało tym, że znowu się położyłam.
Sapnęłam cicho i rozejrzałam się. Nie leżałam w lesie, w czasach dinozaurów, tyko na łóżku, a nade mną znajdowała się kopuła zrobiona ( chyba ) ze szkła.
Byłam zamknięta w cholernej kapsule!
Muszę się stąd jakoś wydostać i rozeznać w terenie. Nie wiedziałam, gdzie trafiłam, bo gdzieś na pewno, gdyż wpadłam do wehikułu.
Podniosłam rękę, aby dotknąć kopuły, gdy przeżyłam szok. Nadal miałam na sobie kostium! Nie mam pojęcia, jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć. Przyłożyłam obie ręce do szkła i spróbowałam je podnieść. Kopuła tylko lekko drgnęła.
Podniosłam nogi i wraz z rękoma naparłam na szkło, które pod wpływem mojej siły zaczęło się podnosić. Przegryzłam wargę i użyłam więcej siły, co poskutkowało tym, że kopuła się podniosła, a ja usiadłam na łóżku.
Znajdowałam się, wnioskując po dziwnych maszynach i sprzętach, w pomieszczeniu labolatoryjnym. Zmarszczyłam brwi. To pomieszczenie kształtem i niektórymi rzeczami przypominało mi laboratorium w Triskelionie.
Ale to nie może być to, bo wszystko tu jest stare. To znaczy nie, że stare stare, tylko chodzi mi o to, że jak na moje czasy to wszystko jest za stare, ech zagmatwane trochę. Już dawno wszystko powinno być nowocześniejsze.
Zsunęłam się z łóżka i stanęłam na podłodze. Trochę się zachwiałam, ale po chwili odzyskałam równowagę. Podeszłam do drzwi z zamiarem szybkiego opuszczenia pomieszczenia, w którym obecnie się znajdywałam.
Drzwi były z metalu i nie miały klamki. Po prawej stronie była konsolka do wpisywania kodu otwarcia.
Jestem w dupie, świetnie, ale nie mogę tak szybko się poddać!
Mogłabym spróbować zgadnąć ten szyfr, ale zajęłoby mi to za dużo czasu. Nagle wpadłam na pomysł. Podbiegłam do stołu zastawionego probówkami z różnymi substancjami i chwyciłam zieloną probówkę.
Podeszłam do drzwi i bez chwili zastanowienia oblałam tą substancją drzwi. Szczęście chyba się do mnie uśmiechnęło, bo drzwi zaczęły się topić. Mój triumf nie trwał jednak długo, bo włączył się alarm.
Cholera.
Czyli już wiedzą, że się wymknęłam. Wyszłam szybko przez powstałą dziurę i stanęłam na dziwnie znajomym korytarzu. Kierując się instynktem, pobiegłam w lewo.
Biegłam, skręcając w różne korytarze. Niejeden by się już zgubił, ale nie ja, bo chyba wiedziałam, gdzie biegnę. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
Bałam się, że mnie złapią i zrobią ze mną coś strasznego. Ta, wiem, jak to dziwnie brzmi - superbohaterka, która ucieka, zamiast walczyć. Nie osądzajcie mnie, bo jestem na maxa zdezorientowana.Heh, to trochę przypomina mi mój sen. Gonią mnie, a ja się boję. Tylko z tą różnicą, że to nie jest sen!
Nie miałam sieci, więc będę musiała atakować z bliska, co jest już utrudnieniem. Skręciłam w następny korytarz, napotykając dwóch ubranych na czarno ludzi, którzy celowali do mnie z broni. Dziwne, bo trochę przypominali agentów T.A.R.C.Z.Y.
- Zatrzymaj się! - krzyknął jeden z nich.
Nie mogę zawrócić, bo tędy dotrę najszybciej do miejsca docelowego. No, w prawdzie, mogłabym zawrócić, ale tam mogłoby się roić od ludzi, którzy mnie ścigają.
Przystanęłam, podnosząc ręce do góry.
- Po co te nerwy, panowie? - zaczęłam. - Może spróbujemy się zakumplować? Co wy na to? - Nie doczekując się żadnej reakcji, westchnęłam. - To może ja zacznę. Jestem Spider-girl. - Wyciągnęłam prawą rękę, robiąc krok do przodu.
- Zatrzymaj się! - krzyknęli, na co się zatrzymałam.
- Dobra, dobra. Nie chcecie że mną rozmawiać, to nie. Nie zmuszam.
- Usiądź na ziemi i załóż ręce na kark! - zarządał jeden z nich.
Nie chcąc ich rozzłościć, zrobiłam tak, jak kazał. Kątem oka zauważyłam, że drugi z nich wyciągnął telefon, czy coś.
Chcą wezwać posiłki, więc muszę się pośpieszyć!
Wybiłam się z ziemi w akompaniamencie strzałów, które w ogóle mnie nie trafiły i upadłam na mężczyzn, pozwalając ich na ziemię.
Szybko się podniosłam i zaczęłam biec. Wytężyłam moje kończyny do jeszcze większego wysiłku. Teraz to już pędziłam! Wielu ludzi mnie goniło, bo słyszałam ich kroki i głosy za mną.
Zatrzymałam się przed drzwiami, chwyciłam klamkę i... NIECH TO SZLAG! Zamknięte! Cofnęlam się parę kroków do tyłu i ruszyłam na drzwi. Zderzyłam się z nimi, wywarzając je z zawiasów. Upadłam na wyprostowane ręce.
Natychmiast się podniosłam i zaczęłam biec dalej. Znalazłam się na otwartej przestrzeni. W zasięgu mojego wzroku mogłam dostrzec dwa odrzutowce.
- Ej, ty! Zatrzymaj się! - Przełknęłam ślinę, słysząc znajomy głos.
_________________________________________
CDN 😉 😜 😘
💬?
🌟?Brat namówił mnie na horror. Brrr - nigdy więcej.
P.s.
Macie pomysł, kto do niej krzyknął to na końcu? Kto zgadnie, temu dedykuję następny rozdział.
Zmieniłam May nazwisko, bo stwierdziłam, że to bez sensu, jak nazywać będzie się Parker, więc mamy May Watson.
Do następnego 👋
Rozleniwiona Kanexsia 😩
![](https://img.wattpad.com/cover/109184599-288-k364601.jpg)
CZYTASZ
Uratować ojca | Spider-Girl
FanfictionMay Watson nigdy nie poznała swojego ojca - umarł zanim się urodziła. Dziewczyna żyje w świecie, w którym każdy wie, że Peter Parker był Spider-Manem. Nie jest łatwo mieć tajemnice i May jest doskonale o tym świadoma, ponieważ pilnuje porządku w No...