Miłego czytania!
Peter
Wszedłem do domu kładąc plecak na ziemi, żeby zdjąć kurtkę. Dzień dłużył mi się niemiłosiernie i w dodatku dzisiaj zaatakowali mi szkołę, przez co później musiałem udać się do Triskelionu, na co w ogóle nie miałem ochoty. Najchętniej to położyłbym się na moim miękkim łóżku i nie wstawał.
Ściągnąłem buty, przewieszając sobie plecak przez ramię i ruszyłem w stronę kuchni. Nie byłem jakoś specjalnie głodny, więc postanowiłem wziąć tylko jabłko. Chwyciłem owoc z miski, gdy poczułem obecność za sobą.
- Jak było w szkole? - zapytała ciocia, uśmiechając się do mnie współczująco.
Pewnie widziała, że byłem kompletnie wypruty z energii. Miała na sobie fioletową koszulę nocną z długim rękawem i ciepłe kapcie.
- Okropnie - mruknąłem, opierając się o lodówkę. Zamknąłem na chwilę oczy, wzdychając głęboko.
- Och, kochanie. - Pogładziła mnie po policzku. - Trzymaj.
Otworzyłem oczy, gdy w moje ręce został umieszczony parujący kubek.
- Dziękuję.
- Herbata z cytryną. Powinieneś się trochę uodpornić na taką pogodę. Łatwo o chorobę.
- Tak, ciociu. - Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością, biorąc mały łyk napoju. Automatycznie mój przełyk rozgrzał się ciepłem herbaty. - Mógłbym pójść już do pokoju? Zdycham.
- Nie zjesz nic? - Popatrzyła sceptycznie na jabłko, które trzymałem.
- Na prawdę nie jestem głodny. - Zgarbiłem się lekko pod ciężarem dnia. - Sen mnie wzywa, ciociu.
- Dobrze, ale jutro widzę jak zjadasz śniadanie. - Pogroziła mi palcem. I chyba słusznie, bo często zapominałem o tym posiłku.
- Tak, obiecuję, że nie zapomnę.
Zrobiłem krok w jej stronę, żeby przytulić ją na pożegnanie. Uważając na kubek pełen herbaty, przyciagnąłem ją do siebie.
- Dobranoc, Peter. Śpij dobrze.
- Tobie też dobranoc, ciociu.
Odsunąłem się, kierując na schody, po których wszedłem ociężale. Po drodze do mojego pokoju zatrzymałem się przed pokojem May. Nasłuchiwałem chwilę i gdy nie uslyszem żadnego ruchu po drugiej stronie, stwierdziłem, że śpi. Nie chcąc jej budzić udałem się do swojego azylu.
***
Następnego dnia obudziłem się na tyle wcześnie, że miałem czas zjeść obiecane wczoraj śniadanie. Udałem się na dół do kuchni, dziwiąc się na widok cioci siedzącej przy stole obok talerza kanapek.
- Co robisz tak wcześnie, ciociu? - zapytałem, kładąc plecak na ziemi i siadając przed nią. Chwyciłem kanapkę od razu się w nią wgryzając.
- Chciałam ci coś wczoraj powiedzieć, ale widząc w jakim byłeś stanie, postanowiłam zrobić to dzisiaj - odpowiedziała spokojnie popijając herbatę.
- Co się stało? - Załadowałem do ust kolejną kanapkę. Dopadł mnie straszny głód.
- Chodzi o May - zaczęła.
- Cfo z niąm? - zapytałem, próbując na szybko przełknąć kanapkę, co nie skończyło się dobrze, bo się zachłysnąłem.
Ciocia chciała wstać, żeby mi pomóc, ale uniosłem rękę, aby się nie fatygowała. Gdy po chwili wszystko było dobrze, wziąłem łyk mojej już zimniejszej herbaty.
CZYTASZ
Uratować ojca | Spider-Girl
FanfictionMay Watson nigdy nie poznała swojego ojca - umarł zanim się urodziła. Dziewczyna żyje w świecie, w którym każdy wie, że Peter Parker był Spider-Manem. Nie jest łatwo mieć tajemnice i May jest doskonale o tym świadoma, ponieważ pilnuje porządku w No...