#5

434 27 12
                                        

May

Wylądowałam na dachu wieżowca Oscorp. Na miejscu czekał już na mnie wujek Harry.

- Jak to się stało, że go porwali? - zapytałam, podbiegając do niego.

Ciało mężczyzny wyraźnie się spięło, a na twarzy pojawiło się zaniepokojenie. Rozejrzał się dookoła i powiedział:

- Nie tutaj, chodź.

Ruszył przed siebie, prowadząc mnie w stronę wejścia do budynku.

***

- Stało się to tu, w moim gabinecie - oznajmił, siadając na krześle przy biurku.

- No, dobrze. Ale, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś i jak to się w ogóle stało? - zapytałam zniecierpliwiona.

Przecież, natychmiast trzeba od czegoś zacząć, chociaż nie wiem od czego, ponieważ nikt nie wie, gdzie doktor Kamikadze ma swoją kryjówkę.

Och, Brian... Gdzie jesteś?

Stanęłam przed biurkiem.

- Weszliśmy na chwilę do mojego biura, żeby odłożyć papiery, kiedy...

Tu zrobił przerwę, aby wstać od biurka i podejść do szafy na dokumenty.

- To tu, z nikąd, w tym miejscu, pojawił się ubrany na czarno mężczyzna. Chwycił Briana i zniknęli.
Pociągnął się za włosy, pochylając lekko do przodu.

- I co ja mam zrobić?

Oparł się sflustrowany o ścianę. Stataliśmy chwilę w ciszy. Rozglądałam się po pomieszczeniu, szukając w głowie jakieś wskazówki, albo planu działania. Cokolwiek! W pewnym momencie, wzrokiem, natknęłam się na białą kopertę wystającą z jednego segregatora.

- A to co?

Sięgnęłam po kopertę. Wujek spojrzał na nią zdziwiony.

- Nie mam pojęcia. Nie przypominam sobie, żebym to tu wkładał.

- A może to... - przerwałam i szybko rozdarłam kopertę. -  Jutro o dwudziejtejtrzeciej, koło opuszczonych magazynów. Przynieś mi wenoma, albo twój syn zginie - przeczytałam na głos. - Jakiego wenoma? Myślałam, że Flash jako jedyny go ma.

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego doktorek tak po prostu nie przyszedł i sobie nie wziął wenoma. Otóż on nie lubi brudzić sobie rąk. Jak już uderzy to z dużą siłą.

- Mam w laboratorium jeszcze próbkę z krwi Petera, ale nie jest ona oswojona. To czyste zło.

- Dlacz...

- Czekaj! - przerwał. - Mam coś - oznajmił i szybko podbiegł do laptopa.

Otworzył go, po czym zaczął coś klikać.

- Co masz? - zapytałam zaciekawiona.

- Całkowicie zapomniałem o urządzeniu namierzącym w jego bransoletce.

- Ciesz się, że nie widzisz wyrazu mojej twarzy. Ale mogę Ci wyjawić, że pokazuje ona mniej więcej takie - WTF?! - oznajmiłam.

Kto normalny wkłada do rzeczy syna urządzenie namierzające?!

Całkowicie mnie zignorował.

- Spójrz - powiedział po chwili zadowolony, odwracając laptop w moją stronę. - Ta zielona kropka to Brian.

Podeszłam bliżej ekranu.

Uważnie przypatrywałam się wszystkim szczegółom.

- To znaczy, że jego kryjówka znajduje się w starym, opuszczonym laboratorium Octopusa? - zdziwiłam się, ponieważ tamto miejsce było przeszukiwane niejednokrotnie w poszukiwaniu jakiś oznak użytkowania. Nic tam nigdy nie znaleźli.

Uratować ojca | Spider-GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz