02.adios

1K 98 72
                                    

Pięć miesięcy później
Ruiny Denver

Ze snu wyrwał ją głośny, trzasko-podobny dźwięk, którego źródło znajdowało się na zewnątrz tajemniczej budowli, w której się obudziła. Podnosząc się do pozycji siedzącej, Teresa rozejrzała się po pokoju, które o dziwo zostało dość ładnie ozdobione: mimo tego, iż ściany były zbudowane z betonu, do którego ktoś poprzykręcał metalowe blachy, które ktoś wzbogacił o wymalowane farbami wzory, w pokoju pozawieszano różnego rodzaju kolorowe wstążki, sztuczne kwiaty, materiały, oraz pozawieszane na umocowanych pod sufitem sznurkach kosze, które ktoś wypełnił ziemią. Była to przytulna chata, podzielona na pokoje za pomocą drewnianych bali i pozawieszanych pod sufitem prześcieradeł, robiących za drzwi. Prócz pokoju z paleniskiem, zaryglowanych drzwi prowadzących do kanałow, trzech pokoi z prowizorycznymi łóżkami, niewielkiej i skąpej łazienki oraz po części oszklonego pokoju z lustrami, robiącego za niewielką szklarnię, nie było tu nic więcej. Nie pamietała jak się tu właściwie dostała. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętała było zderzenie się z ziemią po nieudanej akcji ratunkowej i zawaleniu się wieżowca. Rozsuwając niebieskie prześcieradła, oddzielające jej pokój od reszty chaty, Teresa ruszyła w stronę metalowych, ozdobionych wiklinami drzwi, które najprawdopodobniej prowadziły na zewnątrz. Tak też właśnie było.

Gdy tylko otworzyła drzwi zobaczyła majstrującego przy pancernej terenówce chłopaka, nie mającego więcej niż dziewiętnaście lat. Wysoki osobnik miał nieco opaloną skórę, ścięte na krótko, odstające w różne strony włosy w kolorze ciemnego blondu, duże piwne oczy, oraz delikatny zarost. Miał na sobie nieco przerobiony strój wojskowy, z którego usunął naszywki i plakietki DRESZCZ'u, raz na zawsze wypierając się swojej przeszłości.
Gdy zauważył stojącą w progu drzwi Teresę nie przejął się tym zbytnio, nadal majstrując przy samochodzie.

- Teresa, wreszcie wstałaś! Mogłabyś podać mi klucz francuski? Jest w skrzyni przy drzwiach.

Zdezorientowana dziewczyna spełniła jego prośbę, biorąc do ręki klucz francuski. Nie ufała mu, więc wzięła także śrubokręt, który wsunęła w lewy rękaw swojego czerwonego swetra. Podchodząc do niego podała mu klucz, przy okazji lustrując go wzrokiem. Skąd się tu wziął? Czy to on ją uratował?

- Dzięki, kochana jesteś.- Westchnął, znowu grzebiąc w silniku. Gdy skończył zamknął klapę, cofając się o dwa kroki w tył.- Dobra, spróbuj jeszcze raz!- Najwidoczniej nie był sam, gdyż siedząca w samochodzie osoba ponownie przekręciła znajdujący się w stacyjce klucz, próbując uruchomić silnik. Tym razem próba zakończyła się sukcesem.- Tak! Nareszcie! Jestem mistrzem silników!

Osobnik nie cieszył się zbyt długo, gdyż Teresa postanowiła go zaatakować. Pchnąwszy go na metalową ścianę chaty wyjęła z rękawa śrubokręt, który następnie przyłożyła mu do gardła. Chłopak uniósł rękę nieco w górę, dając jej znać, że nie ma zamiaru walczyć.

- Czemu każda dziewczyna próbuje mnie zabić?- Spytał, wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw.

- Gdzie są pozostali? Jak udało ci się tu przeżyć? No mów!

- A może odrobinę grzeczniej?- Odwracając się w stronę samochodu Teresa odsunęła odrobinę śrubokręt, przyglądając się osobie, która właśnie wysiadła z samochodu.

Minęło zaledwie pięć miesięcy, lecz Nora zdążyła się już nieco zmienić: Długie, teraz o wiele jaśniejsze, aczkolwiek wciąż brązowe i falowane włosy, tym razem zaplecione w warkocz, który dziewczyna przerzuciła na prawe ramię. Ubrana była w brązowo-zieloną kurtkę, oraz wojskowe buty i spodnie, które zabrała jakiemuś żołnierzowi. Mimo spokojnego tonu głosu, Nora wycelowała pistolet w stronę Teresy, jasno dając jej do zrozumienia, że najlepszą w tej chwili decyzją będzie ustąpienie.- Tak się dziękuję za ratunek?

deadzone☠ maze runner sagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz