09.czasami nie ma leku

753 93 42
                                    

— Wyjdźcie stąd — rozkazała Teresa, gdy po pięciu minutach Nora wróciła do pokoju Petry z kolejną porcją bandaży. Jej polecenie zrealizowała jedynie Irma, co było dość zdumiewające. Pies od razu posłuchał polecenia, a mężczyźni wciąż stali w progu? Co się dzieję z tym światem?

— Nie zostawię jej — odparł Kane i chwycił Petrę za rękę. Widząc to Nora prędko zbliżyła się do czarnoskórego i odepchnęła go od rudowłosej kobiety.

— Wynocha — powtórzyła komendę Teresy w bardziej pasujący do siebie sposób. Gdy to nie podziałało, postanowiła krzyczeć. — Ale już!

— Najpierw powiecie co jej dolega! — zarządał. — Zabrałem was z miasta abyście pomogli mi ją wyleczyć! Jeśli jest źle to chce o tym wiedzieć!

— Owszem, ale wpierw narysowałeś sobie ślady zarazy i nas oszukałeś! — musieli przyznać, że pomysł z podrabianiem efektów zarazy był naprawdę dobry. Dzięki temu Śmieciarze należący do karawany Wrony, których czasem spotykał, omijali go szerokim łukiem. Nikt nie chciał się przecież zarazić. Chyba nie mieli pojęcia, że Pożoga przenosi się już drogą powietrzną,
Ach, miłość. Siła, której nikt nie potrafili w pełni pojąć. Z jednej strony napędza życie, z drugiej powoli zabija. Początkowe kłamstwo Kane'a wyszło na jaw, gdy Petra w końcu się obudziła. Petra Drake, która okazała się nie siostrą a dziewczyną Kane'a, była wysoką kobietą o bardzo krótkich, rudych włosach, jasnej, pokrytej piegami skórze i nieco skośnych, piwnych oczach. Prócz niej i psa w krypcie wraz z Kane'm mieszkał trzynastoletni Quill: młodszy brat Marksona, który podobnie jak on miał bardzo ciemną skórę i szare oczy, lecz w przeciwieństwie do brata był o wiele milszy i bardziej posłuszny. Podczas, gdy Kane spierał się z Norą, on siedział na starym fotelu, głaszcząc Irmę, która właśnie wskoczyła na jego kolana.

— Porozmawiamy na zewnątrz, dobrze? — Kane chciał coś dodać, lecz Petra mu w tym przeszkodziła.

— Daj im pracować, Kane — wydukała. Jej głos był tak słaby, że chłopcy ledwo ją usłyszeli. Kane wyszedł, choć wcale tego nie chciał. Zart dołączył do niego dopiero, gdy nieco speszona Nora zerwała ich kontakt wzrokowy, trwający całą kłótnię, poprzez zamknięcie mu drzwi przed nosem. Nigdy nie pojmie czemu ta dziewczyna tak na niego działa. Czemu czasami traktuje go jak bliskiego przyjaciela, tylko po to by za innym razem naskoczyć na niego jak na wroga, bądź tak jak w tym przypadku po prostu go zignorować. Jego ojciec miał rację mówiąc, że kobiety są skomplikowane.

Czekali tak przez dwie godziny. Nudziło im się tak bardzo, że przystali na propozycje Quilla i zaczęli grać z nim w karty. W trakcie gry Markson trochę się rozluźnił, skupiony na pilnowaniu brata, który wręcz uwielbiał oszukiwać. Jakimś cudem w jego talii zawsze znajdowało się przynajmniej dwóch króli i trzy damy. Co najciekawsze żaden z nich nie wiedział jak ten mały krętacz to robi. Przerwali zabawę w chwili, w której Nora i Teresa opuściły pokój, zostawiając Petrę samą.

— I co? — spytał Kane i podniósł się z fotela. Nie udzielając odpowiedzi Nora zbliżyła się do beczki z wodą, chcąc jak najszybciej zmyć z siebie czarną krew Petry, którą chwilę temu rudowłosa wyrzuciła z siebie w formie wymiocin.

— Trzecie stadium. Wirus atakuje umysł Petry. Ona chciała...

— Co chciała? — spytał Zart z zaciekawieniem.

— Chciała mnie użreć — wtrąciła się Nora i cisnęła brudną od krwi szmatę w kąt, aby chwilę później pokazać im ślady zębów Petry na swej lewej dłoni. — Co gorsza, udało jej się to. Jest pieruńsko słaba, ale zgryz nadal ma mocny. Na pewno widziałeś w mieście wielu Poparzeńców. Weźmy na przykład tego sprzed pięciu dni. Tego, którego zabiłeś aby mas ratować. To było czwarte, ostatnie stadium. Zakażenie, czarne żyły i pierwsze duszności, czarna krew i atak umysłu, Poparzeniec. Za dwa dni będzie myśleć jedynie o rozszarpaniu nas na kawałki.

deadzone☠ maze runner sagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz