17.program jest dobry

524 74 28
                                    

POD ZIEMIĄ || BLUE

— Nie tak to miało wyglądać. Jesteśmy najgorszą ekipą ratunkową na świecie!

— Nie przesadzaj, Lawson. Ciesz się, że nie jesteś sam. — Blue usiadła na najbliższym kamieniu.
Niestety, tym razem Zart miał absolutną rację.

Włóczyli się po tych korytarzach od pięciu dni, dwa razy wpadając na Poparzeńców. Co prawda Kane wywołał eksplozje, dzięki której kilku z nich zginęło, jednak zostali podzieleni na dwie grupy. Teresie i Quillowi udało się zbiec prowadzącym w górę korytarzem. Zart nie miał tyle szczęścia, wraz z Blue i Kane'm spadając jeszcze głębiej. A gdy Kane również się zgubił, Lawson doszedł do wniosku, że są najzwyczajniej w świecie przeklęci. Tylko ktoś przeklęty mógłby mieć takiego pecha do wypadków, gubienia drogi i kompanów. W pewnym momencie zaczął myśleć, że wolałby utknąć z Quillem.

— Nie możemy się zatrzymywać. Musimy znaleźć Norę i pozostałych.

— Spokojnie, Romeo. Jestem przekonana, że nic jej nie jest. Ta dziewczyna wydaje się twarda.

— Bo taka jest...zaraz, jaki znowu Romeo? Coś sugerujesz? — Przerwał grzebanie w plecaku. Blue wzruszyła ramionami, unosząc prawy kącik ust nieco w górę. Naprawdę sądziła, że robił to z miłości? Doskonale pamiętał czemu w ogóle opuścili Bezpieczną Przystań. Nora chciała wrócić do rodziny i do chłopaka, a zgodnie z męskim kodeksem, który w pracy był czymś świętym, zajęta dziewczyna jest nietykalna. Owszem, miał do niej słabość, lecz w kompletnie nieseksualny sposób...kompletnie!

— Masz zamiar podzielić się tymi krakersami, czy zagłodzisz mnie na śmierć? — zapytała, gdy Zart wyjął z plecaka paczkę krakersów. Dziwne. Skąd ona w ogóle wiedziała, że to krakersy?

— Skąd wiesz, że mam krakersy? — Ostrożnie otworzył paczkę. Niewidoma kilkukrotnie pociągnęła nosem, zupełnie tak, jakby starała się wyłapać jeden, konkretny zapach. Zachowywała się jak kret. Wkurzający, mały, ślepy, choć całkiem uroczy krecik, który wyczuł coś dobrego i teraz prosi większe, drapieżne zwierzę aby się podzieliło.

— Może nie mam perfekcyjnego wzroku, ale węch i słuch mam w doskonałym stanie. Poza tym czuje ser. — Z ciężkim sercem, Zart podzielił się swoim jedzonkiem. Czemu jak znajdzie sobie coś dobrego, zawsze ktoś mu to zabiera? Może na serio jest przeklęty? Pracuj dla DRESZCZ'u, mówili. Będzie fajnie, mówili. I co? Każdy, kto wie czym był DRESZCZ traktuje go z góry jeszcze zanim zamieni z nim choćby dwa słowa.
Ciekawostka: jedyną osobą nie mającą w zwyczaju oceniać go za to, co robił, była właśnie Blue Parkle — osoba, której nie lubił. Czemu? Po prostu sobie to ubzdurał. Nie istniało inne rozsądne wyjaśnienie.
— To dokąd pójdziemy?

— Może dla odmiany ty wybierzesz drogę? Czemu mam wszystko robić za ciebie? — zirytował się Lawson. Blue zacisnęła usta w wąską kreskę, w myślach licząc do dziesięciu. Nie skomentowała wypowiedzi swojego kompana. Wstała ze swojego kamienia, wymacała okoliczne ściany, szukając jakichkolwiek korytarzy. Zatrzymała się dopiero, gdy jej dłoń natrafiła na niewielką dziurę, przez którą uciekało powietrze.

— Też to słyszysz? — Blue złożyła lewą dłoń w pięść, aby delikatnie przestukać ścianę. Lawson nawet na nią nie patrzy. Jest zbyt zajęty grzebaniem w swoim plecaku. Zareagował dopiero, gdy rozległ się głośny trzask, a sprawdzana przez Parkle ściana runęła w dół, ciągnąc ze sobą dziewczynę.

— Parkle!

— Pomóż mi! — Zbliżywszy się do dziury Zart zauważył towarzyszkę, która (o dziwo ku jego uciesze) nie spadła w dół. Chwyciła się rękoma za jakąś skałę, rozpaczliwie szurając butami po śliskiej ścianie. Próbowała się zaprzeć, ale trampki wciąż ześlizgiwały się ze ściany. Wyciągnął rękę w jej stronę.

deadzone☠ maze runner sagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz