Okazały budynek szkoły czekał wraz z nauczycielami na przyjazd niesfornych uczniów. To kolejny, nudny, szkolny dzień. Nie, dlaczego niby nudny? Ten dzień zapowiadał się nader interesująco. A więc to kolejny, ciekawy, szkolny dzień. Nie wiem, dlaczego większość uczniów nazywa wszystkie szkolne dni nudnymi. Szkoła to przecież ciekawe doświadczenie. Chyba tylko ci bardziej spostrzegawczy to zauważają... To w szkole nabywamy swoje pierwsze przyjaźnie, miłości i wrogów. O szkolnym życiu każdego z Was, Moi Drodzy, można napisać opowieść, ja jednak zdecydowałam się napisać o dwóch specjalnych bohaterach oraz ich niesamowitej przyjaźni, która swój początek miała właśnie w szkole.
Pogoda dzisiejszego dnia była bardzo ładna, chociaż jesienna. Słońce przyświecało zza lekko szarawych chmur, a kolorowe liście odrywały się od drzew i leciały tam, gdzie poniósł je chłodny wiatr. Źdźbła traw kołysały się, trzymając się łodyżkami gęstego, ciemnego błota, by czasem nie odlecieć.
Wtedy nadjechał żółty autobus, jak codziennie. Jak codziennie zatrzymał się ze świstem opon, jak codziennie Niemcy i Prusy przepychali się w przejściu, bo każdy z nich chciał wyjść pierwszy, jak codziennie i tak pierwszy wyszedł Włochy. Oczywiście, jak codziennie, Francja próbował zbliżyć się do jakiejś pięknej panny, jednak, zgodnie z porządkiem codziennym, każda odchodziła od niego jak najszybciej, przez co Anglia znów się z niego naśmiewał, jak zresztą codziennie.
Ta historia nie jest o żadnym z nich. To historia o tych, którzy zawsze wychodzili z autobusu jako ostatni, jakby w obawie, że ktoś ich staranuje. Pierwszy z nich to Litwa. Rozsądny, młody człowiek, który częściej czuł się jak opiekun swojego towarzysza, niż jego przyjaciel. To on zwykł doprowadzać go do pionu i wybijać z jego głowy durnowate pomysły. Wyszedł on właśnie z autobusu, odgarniając brązowe włosy z twarzy.
I tutaj dochodzi już do załamania porządku codziennego. Brak jednej, ważnej rzeczy. Litwa rozglądnął się wokoło, jakby jej szukając. A że się jej nie doszukał, westchnął, pokręcił głową i ruszył w kierunku drzwi szkoły.
Wtedy ta rzecz odnalazła się sama. Mianowicie wskoczyła Litwie na plecy i zawołała:
— Hej, hej, Liciek!
Litwa spodziewał się tego, ale mimo to zatrząsnął się i ugiął nogi pod ciężarem swojego przyjaciela.
— Polska! Weź zejdź, co ty robisz? Kręgosłup mi zaraz połamiesz, no co ty robisz?
Tak, to był nasz drugi bohater, właśnie Polska. Spóźnił się na autobus i biegł za nim całą drogę. Nieraz taka sytuacja miała już miejsce, więc można powiedzieć, że to coś całkiem normalnego, chociaż nie należało do codzienności. Zeskoczył z pleców Litwy, który się wyprostował, patrząc na niego lekko obrażonym wzrokiem. Wtedy zaczął się żalić, jaki to nie jest on wyczerpany i biedny, ile to nie musiał biec i dlaczego jego przyjaciel nie kazał zatrzymać autobusu. Litwa miał chęć powiedzieć, że to wszystko wina jego samego, ale brakło mu słów na to zachowanie - pokręcił więc tylko głową za zrezygnowaniem.
Zadzwonił szkolny dzwonek, który słychać było aż na zewnątrz. Był to znak, aby wreszcie ruszyć się z miejsca i udać się na lekcje, jeżeli nie chce się dostać spóźnienia. Obaj więc udali się w kierunku dużych drzwi, za którymi mieściły się szkolne korytarze, pełne tłumów uczniów. Ich pierwszą lekcją była matematyka ( Jak można tak biedne dzieci męczyć już na początku dnia?, biadolił Polska tuż za uchem Litwy, No totalna masakra. ). Sala matematyczna stała na drugim piętrze, za drzwiami opatrzonymi numerem czternastym. Można zatem było zauważyć całą resztę trzeciej klasy, która wlokła się leniwie po schodach na górę. Nikomu nie spieszyło się jakoś specjalnie. Wszyscy wiedzieli, że matematyczka zwykła spóźniać się z dziesięć minut, bo dopijała kawę w pokoju nauczycielskim.
![](https://img.wattpad.com/cover/150025597-288-k779022.jpg)
CZYTASZ
| Salutuj, Liciu | Hetalia | ZAKOŃCZONE | KOREKTA
FanfictionPolska i Litwa to najlepsi przyjaciele, już od pierwszej klasy. Osiem lat przyjaźni to naprawdę długi czas, nie uważacie, Moi Drodzy? Jest możliwość więc taka, że po takim czasie mogą wystąpić pewne powątpiewania... zmiany. Zmiany, które pozostać mo...