Tego dnia Litwa postanowił, że to już czas. Czas na dowiedzenie się o co w ogóle w tym wszystkim chodzi. Kiedy wreszcie się dowie tego wszystkiego i wreszcie spotka się z Polską.
Już wiedział, co zrobi, aby się tego dowiedzieć.
Był dziś październikowy poniedziałek. Mimo wszystko dzień wyjątkowo piękniejszy od dni ostatnich, bo słońce nie chowało się już za chmurami, tylko jasno i wesoło świeciło, jakby chciało pokrzepić Litwę. I pokrzepiło go to. Uśmiechnięty był od samego rana, mimo że do nikogo się nie odzywał.
Znalazłszy się w szkole, obszedł ją całą, bo nigdzie nie mógł znaleźć tej jednej, konkretnej osoby. W końcu, na górnym korytarzu, odnalazł. Tylko, że był on razem z... nim... Spoglądał na nich obojga zza ściany.
- Mam nadzieję, że nikomu nic nie powiedziałeś.
- S-si, Germania...
- To dobrze. Idź już do siebie na lekcje, bo się spóźnisz i będziesz musiał się tłumaczyć.
Litwa chował twarz za ścianę. Szedł w jego stronę.
Przeszedł obok, cały roztrzęsiony, przyciskał do siebie książkę do matematyki. Nie zauważył Taurysa, szedł więc po schodach na dół, cicho szlochając.
Laurinaitis zerwał się natychmiast z miejsca i pognał za nim. Nim tamten zdążył się w ogóle odwrócić, obaj już stali pod schodami.
- V-ve, L-litwa...
- Włochy...
- N-niem...! - Litwa czym prędzej zamknął mu dłonią usta. Mają być sami. Nie chce tutaj żadnych Niemców.
- Cicho. - szepnął Taurys - Czas na ujawnienie prawdy, Włochy.
- A-ale, j-ja nie...
- Nie interesujesz się Polską? A co, jeżeli on teraz cierpi? Włochy, ja muszę się z nim zobaczyć. Ja muszę wiedzieć, że z nim wszystko dobrze.
- N-nie mogę, n-nie...
Włoch zsunął się po ścianie na podłogę. Zapłakaną twarz ukrył w dłoniach.
- Włochy... Proszę... - Litwin westchnął - Wiem, że ty wiesz... Ty jesteś jedyną taką osobą... Wiesz chyba, jakie to dla mnie ważne... To mój przyjaciel. Nie mogę dopuścić, aby coś mu się stało.
Spojrzał na Vargasa. Widział, że to było dla niego trudne. Zasmucił się. Jeżeli on mu tego nie powie, nie powie mu nikt. Chwilę odczekali w milczeniu. Litwa już stracił wiarę. On tego nie powie.
- Przykro mi, naprawdę przykro, Włochy... - odwrócił się. Już miał odejść, ale zatrzymał go Włochy.
- Cze-czekaj.
Odwrócił się znów. Włoch wstał z podłogi, ale i tak się w nią wpatrywał.
- J-ja wiem... Wiem o wszystkim... Ale ja nie mogę z tym nic zrobić! Nie mogę! - wtulił się w Taurysa. Pozostało tak przez moment, po czym odszedł od niego o krok - T-to Prusy. I Rosja. Oni obaj... Oni porwa... Porwali Polskę... Nie wiem, nie wiem gdzie! Przysięgam!...
- Spokojnie. - uspokoił Laurinaitis - Nie denerwuj się. Nikt ciebie o nic nie obwinia. I co dalej?
- W-wiem, że to Rosja wydaje... rozkazy... A Prusy... Prusy je wypełnia... A... A Niemcy... Niemcy... - wybuchnął płaczem i znów wtulił się w Litwę. - Niemcy z nimi... współpracuje...
Litwa zmarszczył czoło. A więc to tak... To by wyjaśniało zachowanie Rosji... I jego oraz Prus, rok temu...Ale to było straszne! Nie wyobrażał sobie, co u Polski właśnie może się dziać. Ale dziękował Włochowi. Przynajmniej wie. Może z tym coś zrobić. Postara się o to.
CZYTASZ
| Salutuj, Liciu | Hetalia | ZAKOŃCZONE | KOREKTA
FanficPolska i Litwa to najlepsi przyjaciele, już od pierwszej klasy. Osiem lat przyjaźni to naprawdę długi czas, nie uważacie, Moi Drodzy? Jest możliwość więc taka, że po takim czasie mogą wystąpić pewne powątpiewania... zmiany. Zmiany, które pozostać mo...