Dzień później, wczesnym rankiem Polska zwlekł się ze swojego przytulnego łóżka i bardzo długo siedział w kuchni, bardzo długo pijąc kubek ciepłego kakao.
Nie chciało mu się iść do szkoły, a najlepiej to w ogóle zostałby w domu i siedział pod kocem. A pocieszał go jedynie fakt, że dziś dzień jest piątek, po którym będzie miał dwa dni wolności i leżenia w łóżku. Ale tak naprawdę to nie o tym myślał. Dalej przeżywał wydarzenia z wczorajszej nocy. I mocno było to po nim widać.
Nie wyspał się, oczy miał jakieś dziwne, nie tryskające już wcale radością, nos cały czerwony miał od kataru, bo się przeziębił. Wyglądał bardzo źle.
Po co on wtedy w ogóle wychodził z domu? Był teraz bardzo na siebie rozzłoszczony. To przez niego Rosja wziął ze sobą Litwę. Zaraz przestał myśleć o tym, bo zdawało mu się, że Taurys i tak przecież go nie lubi, to nie sprawiło to chyba różnicy. Litwa przynajmniej nie będzie musiał już widywać go każdy dzień. Prawda? Zresztą, to jego i Rosji teraz sprawa, Feliks teraz nie powinien się pomiędzy nich wtrącać. Miał tylko nadzieję, że Ivan nic mu nie zrobi.
Podniósł się z krzesła, przetarł nos chusteczką i zerknął na zegarek. Bardzo wcześnie, autobus zajedzie pod jego dom dopiero za jakieś pół godziny. Zaczął więc bezsensownie krążyć po domu.
Aż wreszcie zaszedł pod pokój. Feliks podniósł głowę i spojrzał na drzwi, na których przybita była tabliczka z napisem : Nie wchodź do pokoju, kiedy mnie nie ma, Polsko. I nie skacz po łóżku. Mimowolnie uśmiechnął się, po czym nacisnął na klamkę i popchnął drzwi. Wszedł do pokoju.
Pomieszczenie było czyste, a od wczoraj wszystko tam stało nietknięte. Uśmiech zszedł Polsce z twarzy i już miał wychodzić, ale coś rzuciło się mu w oczy. Przymknął za sobą drzwi i wziął grubą książkę w ręce. Otworzył ją na losowej stronie i zrozumiał, co to za księga. To album. Zwrócił wzrok ku jednemu ze zdjęć. Nie spodziewał się tutaj tego zdjęcia.
Była to kopia fotografii z salonu, zrobionej w jesienny dzień z dwa miesiące temu. Litwa ze zdjęcia z uśmiechem przyglądał się Feliksowi, unosząc dwa palce do czoła.
Usiadł na litewskim łóżku i zaczął przewracać strony wstecz, przypatrując się fotografiom. Uśmiech znów wkradł się na jego bladą twarz. Siedział tak dłuższy czas.
Aż podskoczył, kiedy usłyszał głośny klakson. Wyjrzał przez okno. No tak, przecież to autobus już na niego czeka!
Odrzucił album na bok i szybko zbiegł na zewnątrz, przy okazji zgarniając plecak ze swojego pokoju.
Prawie wywracał się na nogach, kiedy na łeb, na szyję biegł do autobusu, zamykając oczywiście uprzednio w pośpiechu drzwi. Po wejściu do autokaru powiedział ciche Dzień Dobry kierowcy, który mierzył go trochę zdenerwowanym i zniecierpliwionym spojrzeniem. Chwilę potem pojazd ruszył, a Polska usadowił się obok swojego najlepszego teraz kolegi, Włoch.
- Ciao Polsko. - przywitał się Vargas, unosząc lekko rękę.
- Siemasz Włochy. - odparł w odpowiedzi Łukasiewicz, kładąc plecak na kolanach.
Latynos zaczął się kręcić na siedzeniu i wychylać głowę i wstawać, jakby się kogoś doszukiwał. Feliks chciał nie zwracać na to uwagi, ale zaraz zaczęło go to denerwować.
- Co ty robisz? - zapytał.
Włochy uspokoił się i usiadł na siedzeniu, ale był cicho. Zastanawiał się, czy coś powiedzieć, czy nie.
- A Litwa? Nie wsiadł do autobusu z tobą? - wysłowił się nareszcie.
- A... - rzekł krótko Polska, zostawiając usta otwarte, jakby jeszcze coś miał powiedzieć. Po chwili jednak się zamknęły, a jasnowłosy odwrócił wzrok.
CZYTASZ
| Salutuj, Liciu | Hetalia | ZAKOŃCZONE | KOREKTA
FanficPolska i Litwa to najlepsi przyjaciele, już od pierwszej klasy. Osiem lat przyjaźni to naprawdę długi czas, nie uważacie, Moi Drodzy? Jest możliwość więc taka, że po takim czasie mogą wystąpić pewne powątpiewania... zmiany. Zmiany, które pozostać mo...