Miałem swoje powody

347 7 3
                                    


Obudziłam się szybciej niż Nicholas. Leżałam przez chwilę w bezruchu, ale zaczynało mnie wszystko boleć. Wzięłam rękę chłopaka i uwolniłam się z jego uścisku. Teraz tylko wyjść z łóżka i go nie obudzić. Podnosiłam się i kucając przerzuciłam najpierw jedną, a potem drugą nogę przez chłopaka. Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do łazienki się przebrać i ogarnąć. Kiedy wyszłam z łazienki przed drzwiami zastałam zdenerwowanego Nicholasa stojącego przed drzwiami.

-Gdzie klucze?- spytał nie odrywając ode mnie wzroku.

-Jakie klucze?- spytałam marszcząc brwi.

-Od drzwi- powiedział zdenerwowany, patrząc na mnie jak na idiotkę.

-Nie wiem, nie dotykałam. Miałeś je w kieszeni- powiedziałam wymijając go i kładąc jego koszulkę na biurko

-Tak miałem, to dobre słowo. Teraz nie mam więc oddaj po dobroci, albo Cię przeszukam- powiedział jak najbardziej poważnie i podszedł do mnie.

-Pomyślałeś o tym, że może wypadł Ci z kieszeni jak spałeś? Zresztą spróbuj tylko mnie przeszukać, a Ci rękę wykręcę.- powiedziałam to tak samo poważnym tonem jak on. Poszłam w stronę łóżka- Zaraz Ci go znajdę- mruknęłam, ale zanim zdążyłam dotknąć łóżka chłopak złapał mnie za rękę i odsunął.

-Sam zobaczę- mruknął i już po chwili w jego rękach znajdował się klucz.

-Jakieś przeprosiny?- spytałam patrząc na niego.

Podszedł do drzwi i bez słowa otworzył je i wypuścił mnie z pokoju. Pokiwałam przecząco głową i wyszłam z pokoju schodząc od razu na dół. Od rana same problemy, które nie skończą się na tym. Po zejściu na dół poczułam na plecach rękę Nicholasa, który prowadził mnie w ten sposób do salonu. Zastałam tam wszystkich...

-Siema- mruknął Nicholas i puścił mnie.

-O w końcu jesteście- powiedział Max i popatrzył na naszą dwójkę- chcesz coś zjeść White- nazwisko powiedział jakby z jadem.

Uśmiechnęłam się sztucznie- Nie dziękuje Collins, tym szybciej skończymy całe przedstawienie to lepiej nie?- mruknęłam.

-Kate, ja...- zaczęła Izy, ale widząc mój wzrok który potrafiłby zabić przerwała.

- Co Ci... znaczy wam mogę powiedzieć- westchnęłam i hardo popatrzyłam w oczy Maxa- gówno wam do mojego życia tyle w temacie- powiedziałam co wywołało niezadowolenie na każdej z twarzy.

-Kate do cholery...- powiedział Max wstając z miejsca.

-Co? Teraz Cię nagle interesuje moje życie? A gdzie byłeś rok, dwa lata temu?- spytałam podchodząc do niego- nie było Cię, nie odzywałeś się, nigdy kurwa nie zadzwoniłeś, nie przyjechałeś, więc nie udawaj teraz tak zajebistego przyjaciela, bo nim nie jesteś- powiedziałam to zdenerwowana ciągle patrząc mu w oczy.

-Miałem swoje powody- mruknął niezadowolony. W jego oczach było widać, że go to tknęło.

-Widzisz a ja mam teraz powody żeby kazać Ci się wypchać i nie wtrącać w moje życie. Więc odpierdol się od Kate Evans od jej rodziny, od jej rodzinnego miasta i kurwa od wszystkiego co z nią związaną- było dziwnie mówić o sobie w trzeciej osobie, ale sytuacja tego potrzebowała.

-Nie kurwa Kate czemu nie może być jak kiedy?- spytał patrząc na mnie takim wzrokiem jak kiedyś....

-Bo minęły lata- powiedziałam i odwróciłam się od niego chcąc odejść, ale ten złapał mnie za nadgarstek. Szybkim ruchem wyciągnęłam wolną ręką z kieszeni spodni składany mały nożyk rozłożyłam go i przyłożyłam do krtani chłopaka. Zrobiłam to tan szybko że chłopak nie zdążył zareagować- Coś jeszcze?- spytałam twardo i szorstko.

-Kate...- powiedziała przerażona Izy.

- Spokojnie nic mi nie zrobi- powiedział z uśmiechem Max- nigdy ich nie zostawiasz w domu?

Przycisnęłam nóż mocniej do jego krtani i spojrzałam na niego jak najbardziej pustym wzrokiem- Jesteś tego pewien?

Zauważyłam lekkie zmieszanie na jego twarzy. Po chwili poczułam lekki ból i za chwile leżałam na Nicholasie, który trzymał mnie tak że nie mogłam nic zrobić. Max podszedł i zabrał mi siłowo z dłoni nóż, którego nie chciałam mu oddawać. Po tym chłopak mnie puścił i mogłam wstać.

-Oddaj- powiedziałam podchodząc do Maxa, ale on z uśmiechem podniósł go do góry, że nie miałam szans go dosięgnąć.

-Uwielbiasz wszystkie swoje noże. Informacja za nóż co ty na to- mruknął z uśmiechem.

Pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam w stronę wyjścia. Co mnie zdziwiło pozwolili mi wyjść. Ale Max wierzył w to, że będę chciała odzyskać moją własność. Prawda, ale nie w taki sposób jak on chce. Wróciłam do domu i poszłam się wykąpać, przebrałam się i cały dzień kombinowałam nad tą całą zasraną sytuacją. Muszę tylko mieć czas żeby skończyć szkołę i mogę się stąd zwijać. Łatwiej byłoby zaufać Maxowi i jego kolegą, ale... nie, już raz zostawił mnie na lodzie. 

Weekend minął bez żadnych niespodzianek. Pomijając oczywiście Izabelle, która próbowała się ze mną skontaktować przez ten cały czas, no co ja nie pozwoliłam. Przychodziła, dzwoniła ale mnie dla niej nie było. Zdradziła mnie. Prawda nie mam tu nikogo innego i mogłaby mi przysporzyć jeszcze większych kłopotów... ale weekend kary jej się należał, jakiejkolwiek. Nawet jeśli to była cisza z mojej strony.

Nadszedł poniedziałek.... kolejny dzień w który zobaczę Maxa... Musiałam obrać strategie, która zależała w większości od tego w jaki sposób oni się będą do mnie zachowywać. Chciałabym, aby było tak jakby tego jednego jebanego dnia nie było, ale w to wątpię. będą próbować mnie dać pod ścianę, tylko pytanie jak daleko się do tego posuną....

Niebezpieczne sekretyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz