Rozdział I - Impreza

212 15 10
                                    

-Jak zwykle nie mam się w co się ubrać- westchnęłam pod nosem przerzucając kolejną stertę ciuchów na zdobione łóżko. Nie wiem jak to się dzieje,że co chwilę kupuję nowe rzeczy a kiedy mam gdzieś wyjść to szafa świeci pustkami. To chyba urok życia każdej typowej nastolatki. No cóż, będę musiała w końcu się zdecydować bo śmierć mnie tu zastanie- pomyślałam.
- Mandy, chodź do kuchni! - głos mamy był mocny i zdecydowany. Przeskoczyłam kilka stopni i wpadłam do kuchni.
- Coś się stało, mamo?
- Zbieraj się szybciej bo twój chłoptaś stoi pod domem i straszy sąsiadów - warknęła.
Tak, moja mama nienawidziła Bena.
Jednak ja wogóle nie przejmowałam się jej opinią. Ben miał siedemnaście lat tak jak ja. Znamy się w zasadzie już od dwóch lat. Od pierwszego spojrzenia wiedziałam że będziemy razem. Jego oczy patrzyły  na świat z zaskakującą jak na jego wiek dojrzałością. Ubrany zwykle w luźne, stylowe ciuchy z burzą ciemnych, gęstych włosów tworzył pociągający widok. Szybko pobiegłam do swojego pokoju. Debata dobiegła końca, zdecydowałam się na czarną, rozkloszowaną sukienkę i błękitne szpilki. Przewiesiłam przez ramię torebkę,przeczesałam moje kasztanowe fale, pociągnęłam usta malinowym błyszczykiem i wyszłam z domu.
- Cześć kochanie - powiedział Ben i  przytulił mnie mocno.
Odwzajemniłam gest i wsiadłam do samochodu jego ojca. Rzecz jasna chcieliśmy jechać sami, ale żaden z nas nie miał jeszcze prawa jazdy a wolałabym uniknąć mandatu. Impreza u jednej z moich przyjaciółek- Meredith była fantastyczna,ale nic nadzwyczajnego się nie zdarzyło. Trochę tańczyliśmy, nie obyło się również bez pogaduszek. Ogólnie każdy z obecnych na imprezie powinien się uczyć do egzaminu z biologii, ale powiedzmy szczerze, że raczej pierwsza opcja z tańcami brzmi lepiej. A więc Meredith- szczupła blondynka o zielonych, wąskich oczach oraz Helena - niższa brunetka o całkowicie prostych włosach i szerokim, figlarnym uśmiechu to moje ukochane przyjaciółki. Zawsze chodzimy razem do szkoły, uczymy się i umawiamy po lekcjach. Nie wiem co bym bez nich zrobiła bo potrafią pocieszyć mnie jak nikt inny. Nawet Ben nie ma takiej zdolności.
   Już około godziny 22 zmyłam się wraz z moim chłopakiem. Trochę źle się poczułam a nie chciałam nikomu robić problemu więc po stukrotnym zapewnieniu dziewczyn, że nic mi nie jest wyszliśmy. Jego dom był po drodze. Chciałam żeby już został i nie denerwował rodziców Upierał się,aby mnie odprowadzić, ale stanowczo  odmówiłam. Gdybym tylko wiedziała co mnie spotka w parku Kochanowskiego  zgodziłabym się bez wahania...

Zagubiona w miłości... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz