Rozdział II - Porwanie

164 14 3
                                    

Skręciłam za domem Bena w kolejną alejkę. W moich oczach zarysowywał się już widok parku tak chętnie odwiedzanego przez mieszkańców w ciągu dnia. No właśnie. Nocą wszystko wyglądało inaczej. Największe lęki uaktywniały się w głowie. Dwie metalowe huśtawki popołudniami oblegane przez maluchy teraz wisiały samotnie delikatnie się kołysząc. Sprawiały wrażenie jakby od dawna nikt na nich nie siedział co było nieprawdą. Żółta zjeżdżalnia podeptana przez niegrzeczne dzieciaki zalśniła w blasku księżyca. Drewniane ławki po bokach drogi zapełnione były  bluźnierskimi napisami nastolatków Zatrzymałam się przed wejściem do parku. Poczułam wibracje w torebce. Sięgnęłam po telefon. To Helena napisała do mnie SMS.

  Helena :
Mandy, mam nadzieję,że wszystko ok. Musieliśmy wyrzucić jednego gościa z domu bo upił się i mało co nie zdemolował mieszkania. Odezwij się jutro.

Chciałam do niej zadzwonić, raźniej by mi się szło, gdybym z kimś rozmawiała, tym bardziej przez ten okropny park. Potem jednak zrezygnowałam. Z pewnością musiały z Meredith ogarnąć po imprezie. Schowałam więc telefon i zdecydowanym krokiem weszłam do parku. Starałam się nie oglądać za siebie. Nawet drzewa wydawały mi się przerażające. Chyba naoglądałam się za dużo horrorów. Przyspieszyłam kroku. Nagle usłyszałam trzask łamanej gałązki. Odwróciłam się gwałtownie. Uff, to tylko wrona. Zaczęłam myśleć o szkole. Nie żeby to było interesujące. Chciałam po prostu zająć czymś myśli, a to pierwsze co przyszło mi do głowy. Po kolei wymieniałam zadania i projekty, które musiałam zrobić na przyszły tydzień. Z błogiego stanu zamyślenia wyrwał mnie odgłos ciężkich kroków.   W nozdrza uderzył  silny zapach męskich perfum. Wydałam z siebie zduszony okrzyk. Poczułam ostry ból i ...straciłam przytomność.

Zagubiona w miłości... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz