6. Krwawa noc

2.3K 127 6
                                    

Kol się przebrał i oboje zeszliśmy na dół. Wszyscy już prawie byli gotowi, z wyjątkiem Rebeki. Gdy wreszcie się doczekaliśmy, wszyscy ruszyliśmy. Nie jechaliśmy samochodem, gdyż okazało się z naszą wampirzą szybkością droga nie zajmie nam wiele czasu. A jeśli chodzi o Freye to jej pomoże Elijah. Gdy wreszcie znaleźliśmy nasz cel, jakoś rozczarowaliśmy się. Trafiliśmy na jakieś bagna. 

- Ale tu.. mokro - powiedziała Rebeka 

- Na moje, to to miejsce jest opuszczone - powiedziałam - Może ten wampir was okłamał ?

- Nie - zaprzeczył Elijah  - Musieli się stąd wynieść najpóźniej wczoraj wieczorem. Na to wskazują wszystkie poszlaki, zobaczcie, jest tu w miarę czysto 

Wokół było wszędzie mokro, ale w jednym okręgu było całkiem nieźle. Były tu przyczepy kempingowe, jakieś koce suszyły się na linkach, był prąd i woda. Jeszcze wczoraj ktoś tu mieszkał. Pewnie wampiry, które szukamy. 

- Żyją trochę jak wilkołaki - zauważyła Rebeka - Ale mają mniejszy syf 

Usłyszałam jakiś szelest i inni oprócz Freyi też to usłyszeli. Nagle Rebeka położyła na plecy jakiegoś mężczyznę, a swój obcas od buta przyłożyła mu do krtani. Ściskała tak mocno, że lekkie żyły wychodziły spod oczu wampira. Nie ruszał się, bo wiedział, że grozi mu śmierć. 

Na pomoc wybiegł mu drugi wampir, którego wyłapał Klaus. Ten również był bliski zabicia. Trzymał go za szyję, gotowy aby go udusić. 

Chwilę potem wyskoczyło dwóch następnych. Jednego położył Kol, a drugiego ja przycisnęłam do drzewa. Kol chciał krzyknąć do Elijah, żeby go ode mnie przejął, ale gdy zauważył jak mocno go przytrzymuję darował sobie. 

- No dobra - westchnął Klaus - Gdzie reszta ? - zapytał przez zaciśnięte zęby 

- Jaka reszta ? - zapytał jeden z pojmanych, ten, którego trzymał Kol 

- Wiem, że jest was 11, nie zgrywaj się. Jednego już zabiłem - powiedział z uśmiechem szaleńca, was jest tu czterech, a więc brakuje jeszcze sześciu 

- Jesteśmy sami - powiedział wampir, którego trzymałam, przycisnęłam go mocniej do drzewa, wiedziałam, że mam może nawet mniej od niego siły, ale tak się bał Mikaelsonów, że wolał nie wyrywać mi się z rąk 

- Gdzie są inni ?! - powtórzyła złowrogo Freya, pierwszy raz słyszałam u niej taki ton głosu 

- Nie chcemy was od razu zabijać, dlatego grzecznie pytamy - dodał z pełną klasą Elijah 

- Co za dyplomacja Elijah - prychnął Kol - Ja mam inne zdanie. Zabijemy was tak czy inaczej 

- Ale ! - zwrócił uwagę Klaus - Jeśli jednak coś powiecie będzie to szybka i bezbolesna  śmierć, w innym wypadku, będzie krzyk ! 

- Zabijcie nas śmiało, nasi wrócą - powiedział przytrzymywany przez Klausa

Freya wzięła sprawy w swoje ręce i zaczęła torturować mężczyznę magią. Wampir zaczął się wyginać i wrzeszczeć. Wampir, którego ja trzymałam widocznie zaczął się bać, gdyż czułam jak drży. Złapał mnie za dłoń próbując się wyrwać. 

- Ty też chcesz ? - skierowała się do niego Freya, po tych słowach mężczyzna przestał się wyrywać i po prostu się poddał 

- Kto wami dowodzi ? - zapytał Elijah 

- Nie zdradzimy przyjaciół dla takich plu.. - nie dokończył 

Odezwał się ten, którego trzymała Rebeka. Wiedziała, że wampir chce nas wszystkich obrazić, więc przebiła mu gardło i krtań obcasem, po czym oderwała mu głowę. Wszędzie lała się jego krew, zwłaszcza, gdy obcas przeszedł przez szyję. Jego towarzyszę wszyscy wstrzymali oddech.

- Moje nowe szpilki - powiedziała z żalem Rebeka - Całe we krwi, będę musiała je długo czyścić 

Klaus wrócił do wypytywania wampirów, ale na nic to było. Byli uparci, a to czy umrą czy nie, już ich nie obchodziło. Chodziło tu o grubszą sprawę. Im wszystkim nie zależało na Hope. Zależało tylko jednej osobie, dla której reszta pracowała.

- To nie ma sensu - stwierdził Klaus 

Gdy tylko to powiedział wyrwałam serce wampira, którego trzymałam, zrobiłam to tak błyskawicznie, że nikt nawet nie zdążył jakkolwiek zareagować, a facet, którego trzymałam nawet nie zdążył drgnąć. W moje ślady poszedł Kol, a Freya zaklęciem dobiła ostatniego. 

Elijah wziął ich wszystkich w jedno miejsce i ich podpalił, to samo zrobił z rzeczami tu zostawionymi i całym kempingiem. Klaus wypytywał ich tak długo, że powoli robiło się jasno. Musieliśmy wszyscy trafić szybko do domu, zanim ktoś w naszej okolicy zobaczy, że połowa nas jest we krwi. 

Wracaliśmy do domu, gdy tam dotarliśmy zauważyliśmy w naszym ogrodzie kilku martwych ludzi. Byli cali we krwi, krew lała się po wszystkich i zabrudziła nawet idealnie przystrzyżoną trawę. Klaus i Elijah szybko weszli do domu zobaczyć co z Hope i Hayley, pobiegliśmy za nimi.

- Widzieliście ? - zapytała matka dziewczynki 

- Nic wam nie jest ? - dopytywał Klaus - Gdzie Hope ? 

- Śpi, nikt nas nie zaatakował, nikogo nawet nie było w domu, 15 minut temu zauważyłam te trupy - wyjaśniła 

- To przestroga - powiedział Elijah - Może ktoś chcę nas wydać, zwalić winę na nas. Trzeba pozbyć się ciał, zrobić porządek. Słońce zaraz wyjdzie

Szybko wzięliśmy się do pracy, ciała wzięliśmy daleko od domu i je spaliliśmy, a Freya swoją magią spłukała trawę, aby nie było śladu krwi. Gdy wracałam do domu, do buta przykleiła mi się żółta karteczka, którą zauważyła Rebeka. 

- Co to ? - zapytała, a ja ją oderwałam i przeczytałam na głos napis, który się tam znajdywał 

Wy będziecie następni. Oddajcie żywą Hope albo cała wasza rodzina umrze, a Hope weźmiemy sami 

- Jak oni śmią grozić Pierwotnym ? - mówił Klaus - Przecież nie mają szans 

- Chyba, że ktoś im pomaga - powiedziałam - Dowiedzieli się, gdzie mieszkamy, pomyślcie kto z naszego świata wiedział, że tu mieszka Hope, że w ogóle żyję 

- My, Marcel  i Davina - odpowiedziała Freya 

- Myślicie, że to mogła być Davina i Marcel ? - zapytała Rebeka 

- Marcel nie - odpowiedział Klaus 

- Davina by tego nie zrobiła Hope - powiedział Kol 

- Kol, w zemście ludzie robią różne rzeczy - powiedziałam do chłopaka - Może zaczęła działać wspólnie  z nimi 

- Znam Davinę nie zrobiłaby tego - bronił dziewczyny w dalszym razie 

- Nie jestem taka pewna - wtrąciła się Freya 

- Uwzięłaś się na nią, bo coś nas łączyło ! - krzyknął Kol 

- A więc jednak ? - zapytałam a w oczach pojawiły mi się łzy - A niedawno uważałeś, że to tylko interesy - powiedziałam idąc do swojego pokoju, który i tak dzieliłam z Kolem

- Przestań, przecież mówiłaś.. 

- Jesteś kłamcą ! - krzyknęłam stojąc na schodach 

W tym czasie Klaus dostał sms-a. Przeczytał go najpierw w myślach, a potem spojrzał na nas wszystkich. 

- Davina uciekła - powiedział, nikt nie chciał tego komentować

Widziałam w oczach Kola zaskoczenia. Spojrzałam na niego z wyrzutem i pospiesznie poszłam po kosmetyki, rzeczy do spania i rzeczy na następny dzień, które planowałam wybrać. Z tym wszystkim poszłam do pokoju Rebeki, gdyż nie chciałam spędzać nocy z Kolem. Blondynka tylko uśmiechnęła się gdy mnie zobaczyła u siebie i od razu mnie objęła. 

- Kol to kretyn - powiedziała szeptem, nic nie powiedziałam ale kąciki ust lekko powędrowały ku górze. 


Toksyczne życie 2 || Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz