ᴠɪɪɪ. ɢᴅʏ ʙóɢ ᴘʀᴢᴇɢʀʏᴡᴀ ᴢᴇ śᴍɪᴇʀᴛᴇʟɴɪᴋɪᴇᴍ

552 63 95
                                    

Niecierpliwie spogląda, co jakiś czas, na tarczę gustownego zegarka, kontrolują godzinę. Przeklina swój brak asertywności, gdy kolejny raz zgadza się, żeby wziąć dodatkową wycieczkę ze wschodu. Według niej język niemiecki za każdym razem brzmi jak wypowiedzenie kolejnej wojny, ewentualnie niedyskretna groźba morderstwa. Nawet motyl, który jest uosobieniem delikatności, w tym języku zostaje obdarty ze swojego wdzięku, a der Schmetterling straszy swoim przeraźliwym brzmieniem, przypominając najgorszą z możliwych do usłyszenia obelg. Jak dobrze, że jej rodzice zadbali o wykształcenie językowe – jedynego dziecka – które znacznie ułatwia jej pracę.

Ostatnie słowa podziękowania padają z jej ust. Uśmiecha się miło, jak wypada pracownikowi muzeum. W końcu przyjazne zachowanie ze strony przewodników zdecydowanie sprzyja reklamie jej miejsca pracy.   

Czeka chwilę, aż ostatni członek niemieckiej grupy zniknie jej z oczu i wycofuje się z poczuciem ulgi do strefy przeznaczonej dla pracowników. Zamienia dosłownie kilka słów z koleżanką, która ma przed sobą spotkanie z Azjatami. Pośpiesznie zbiera swoje rzeczy, bo musi załatwić jeszcze tylko jedną, drobną rzecz, niecierpiącą zwłoki – przynajmniej w jej mniemaniu. Bierze wszystko, co wydaje jej się najbardziej potrzebne i idzie do miejsca, gdzie obecnie urzędują wikingowie.

– Kiedyś zostaniesz tu na noc. – Niespodziewanie zaczepia ją czarnoskóry mężczyzna, pracujący jako ochroniarz.

– Nie musisz się o to martwić Dave, jest dopiero czternasta – odpowiada, odrywając się od fotografowania kawałka skały za szybą. 

– Planujesz napad, że robisz tyle zdjęcia? – Patrzy na niego z dezaprobatą, kręcąc przy tym z niedowierzania głową. – No co. Moim zadaniem jest kontrola jakichkolwiek dziwnych zachowań.  

Oboje się śmieją, choć Elen nieco bardziej nerwowo. Dla niepoznaki udaje swoją bezradność względem poczucia humoru kolegi.

– Więc uspokajam cię, że nic takiego się nie dzieje. – Dźga go zaczepnie w klatkę piersiową. Musi przyznać, że Dave czasem zbyt często panikuje, ale widząc jego pytające spojrzenie pełne ciekawości, nie może odejść, pozostawiając go bez odpowiedzi. – Córka kuzynki mamy ma do zrobienia jakiś projekt i uparła się na ten kawałek skały. – Ostatnio zbyt łatwo przychodzi jej kłamać, co całkowicie nie leżało w jej spokojnym usposobieniu.

– Nie mogła wyszukać zdjęć z internetu? – Musi przyznać, że jest wyjątkowo dociekliwy, albo chce podtrzymać tę i tak już umierającą rozmowę.  

– Najwidoczniej lepiej wykorzystać osoby trzecie. – Podsumowuje, wrzucając telefon do torebki. – Do jutra Dave. — Ma potrzebne zdjęcia, a aktualnie zależy jej na bezcennym czasie. 

– Może jakaś kawa Elen? – pyta, zrównując z nią krok. Uśmiecha się pod nosem na niewinne zaproszenie kolegi.
  
– Nie dzisiaj. Akurat teraz się śpieszę – odpowiada wesoło, starając zatrzeć wszelką niechęć. Zdaje sobie sprawę, jak bardzo nie na rękę działa koledze z pracy. Poprawia, zsuwającą się z ramienia torbę z laptopem. – Ale jutro jestem cały dzień do twojej dyspozycji.
   
– Pewnie znowu mnie olejesz.

– Do jutra Dave! – Krzyczy niezwykle promienie z uśmiechem na twarzy. Mruga do niego porozumiewawczo jeszcze zanim opuści budynek, a ochroniarz śmieje się w głos na beztroskie zachowanie młodej kobiety.  

Ma przed sobą wizytę w dość specyficznym miejscu, ale nawet ta czynność wydaje jej się o wiele przyjemniejsza, niż bezczynne sterczenie z kubkiem kawy. Biblioteka od zawsze wywołuje u niej niezbadane podniecenie. Tak jest i tym razem, gdy na myśl jej przychodzą sterty przygód, które może odkryć. Ma nadzieję, że jej eskapada do miejsca ciszy obejdzie się bez zbędnych wypadków.   

KUKIEŁKA ☸ loki laufeyson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz