Melancholia jest jak nieproszony gość i wdziera się w każdy zakątek europejskiego miasta. Drzewo, którego liście uginają się od zbyt dużej ilości spadającej wody i każdy budynek, który zdaje się zasypiać, niczym zaklęty człowiek, nie sprawiają, że świat nagle staje się piękniejszy, mimo wielu mankamentów, jakie tego dnia wychodzą na wierzch. Niestety majowa pogoda pod psem udziela się nawet najmniejszemu robaczkowi.
Atmosfera senności i względne znudzenie szczególnie udzielają się dzieciom, które niecierpliwe i wyjątkowo marudnie, podchodzą do każdej propozycji spędzenia czasu wystosowaną przez opiekunów. Nikomu w taką pogodę nie chce się błąkać po szkolnych salach, a tym bardziej, rzucone hasło szkolna wycieczka do muzeum odbiera ostatnie chęci do życia i możliwość potajemnej drzemki na równie nudnym matematycznym dodawaniu.
Młodzi adepci nauki, stłoczeni oraz lekko senni, czekają na ostatnią historię brązowowłosej przewodnik. Ciche, pełne politowania westchnienie przechodzi przez grupę pierwszoklasistów, gdy klasowy prymus musi nieproszony wcisnąć swoje pięć groszy, odnośnie wynalezienia ognia przez neandertalczyków. Młody umysł, jak na złość nie chce pojąć, że w wielu historycznych zdarzeniach bierze udział przypadek, który tworzy wiele teorii.
– W tym miejscu musimy się pożegnać, ale mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie nam dane się spotkać. – Z lekkim uśmiechem już drugi raz tego dnia żegna się z wycieczką i tylko dobre wychowanie zatrzymuje ją przed zwycięskim klaśnięciem w dłonie.
Odpowiada jej chóralne i niezwykle dobrze wyćwiczone, sylabiczne Dziękujemy, które jak zwykle zostaje nieznacznie wymuszone przez parę opiekunek. Kwestia nauki dobrego wychowania w tych czasach pozostawia wiele do życzenia. Według własnego przeświadczenia, Elen twierdzi, że miejscem nauki savoir vivre'u, powinien być dom, miejsce, gdzie na stole można zjeść słodką, matczyną miłość, okraszoną bitą śmietaną i kolorową posypką, a na kanapie odbyć z ojcem zajmującą rozmowę dotyczącą przewagi Liverpoolu nad Chelsea w ostatnich rozgrywkach o finał.
Sprawdza, czy przypadkiem nie dostaje wiadomości od przyjaciółki, że bezpiecznie wylądowała za oceanem. Trochę zazdrości jej tak wielu podróży, ale z drugiej strony woli swoją ulubioną monotonię życia bez zbędnych szaleństw, które zakłóciłyby jej spokój, narażając na niepotrzebny stres. Woli się martwić o radosną blondynkę niż myśleć, czy tym razem jej samej uda się wrócić do domu cało.
Udaje się w drobne poszukiwania czarnoskórego ochroniarza, któremu wczorajszego dnia obiecała niezobowiązujące wypicie wspólnej kawy. Do tego momentu jej dzień jest przepiękny, ale nic co dobre nie trwa wiecznie. Może się cieszyć myślą, że czarnowłosy natręt już więcej nie zajdzie jej drogi. Londyn jest dużym miastem, a ponowne spotkanie akurat tej osoby graniczyło z cudem. Musiałaby mieć wyjątkowego pecha, gdyby coś takiego miało nastąpić, a wtedy bezpowrotnie obraziłaby się na siłę wyższą, czy też cokolwiek innego kierującym światem.
– Tym razem nie uciekniesz mi Elen. – Zatrzymuje ją wesoły głos Afroamerykanina, który wita się z nią niezwykle szczerym uśmiechem.
Nie wie, jak temu człowiekowi udaje się rozprowadzać wokół siebie tyle pozytywnej energii, która udziela się nie tylko szatynce, ale również znienawidzonej przez wszystkich babci bufetowej.
– Możesz mi nie wierzyć, ale właśnie cię szukałam – odpowiada równie wesoło, co i zaczepnie, starając się zachować pogodę ducha i odpędzić niezręczną ciszę, która postanowi wpaść w odwiedziny.
CZYTASZ
KUKIEŁKA ☸ loki laufeyson
FanfictionKukiełka nie mówi, nie czuje, nie oddycha. Ona żyje tak, jak każe jej Pan. Jest na każde jego skinienie. Tylko co jeśli marionetka postanowi się zbuntować? Gdy bóg kłamstw rozpoczyna swoją grę, nie liczy osób, które usuwa z drogi. Nie ma miejsca na...