Tego dnia w gmachu muzeum jest wyjątkowo ciemno i nawet lampy zawieszone pod sufitem nie mogą tego zmienić. Cała wina spada na pogodę, która tego dnia postanawia zrobić sobie żart z porządnych londyńskich obywateli. Gdzieś koło jedenastej słońce skryło się za dość ciemną chmurą, a w myślach wielu ludzi, pojawia się ta sama modlitwa - Niech dzisiaj nie pada. Nawet Elen, co do tej pory się jej nie zdarzało, spogląda co jakiś czas w okna, by ocenić prawdopodobieństwo tego, że do domu wróci mokra. Jak na złość tym razem zapomina kolorowej parasolki, którą przełożyła do innej torebki. Natura postanawia się zemścić za te drobne niedopatrzenie i dać dziewczynie odpowiednią nauczkę.
Żegna się z kolejną grupą, a w duchu sobie dziękuje, że zgodziła się tylko na jedną dodatkową wycieczkę i będzie mogła wrócić do domu. Na szczęście przydzielono jej piętnastu seniorów, a nie młodych uczniów, którzy jak nigdy drażnią panią przewodnik. Obcowanie ze starszymi ludźmi ma swoje plusy, byli bezproblemowi, szczególnie ci przygłuchawi z klubu seniora.
Potrzebuje kawy, żeby rozbudzić swoje, co rusz zwalniające, myśli. Pogoda ma na nią zły wpływ, a jak się okazuje przy automacie, nie tylko ona ma problem, żeby nie spać na stojąco. Tak funkcjonuje, balansując między kubkiem kawy a kolejną wycieczką, bardziej lub mniej ogarniętą. Wszystko wydaje się senne, a deszcz, który nagle zaczyna uderzać o przezroczysty dach budynek, szemrze, tworząc kolejny powód, aby rzucić wszystko i zasnąć. Wyrzuca ostatni papierowy kubek, który wykorzystuje tego dnia i zaczyna się zastanawiać, jak właściwie ma wrócić do domu. Każda z możliwości ma w sobie opcję wrócenia mokrym, a tym razem nie może zrzucić winy na sklerozę. Przez własną głupotę nie sprawdziła prognozy pogody. Natomiast nieuwaga odsuwa przezorność na bok, bo przecież jest maj, a przynajmniej w tym miesiącu powinno padać mniej albo wcale. Teraz stoi przed szybą głównego wejścia z nadzieją, że zaraz przejdzie. W końcu nie będzie padało w nieskończoność, ale ciemna chmura rozciągnięta nad miastem wzdłuż i wszerz zdaje się zwiastować zgoła co innego. Spoglądając na kolejną spływającą kroplę oraz zerkając, co rusz na zegarek, niecierpliwie czeka na jakąkolwiek zmianę. Ewentualnie zbawienną pomoc w postaci zesłanego wybawiciela. Elen powinna się w końcu nauczyć, że nawet modlitwy nie powinny być wypowiadane zbyt głośno, szczególnie te w myślach.
- Masz zamiar długo tutaj stać i wpatrywać się w wodę z nieba? - Słyszy tuż obok siebie niski oraz dość charakterystyczny głos.
- A ciebie co tym razem sprowadza do Londynu? - Nie odpowiada na jego pytanie. Odwraca się do niego z lekkim uśmiechem.
- Kilka dni temu otrzymałem zaproszenie, więc czemu miałbym z niego nie skorzystać? - Kolejne pytanie i kolejny uśmiech posłany w kierunku tej drugiej osoby.
Gdy jeden jest, o dziwo, szczery i wyjątkowo radosny. Drugi okazuje się zaledwie pozorną grą kłamstwa, którego maska skrzętnie utkana nie pozwala trzeźwo spojrzeć na sytuację. Właśnie ją upija, uzależnia od swojej obecności, bo w końcu ma mu zaufać, zdradzając przy okazji swój sekret.
- Elen nie chciałabyś może pójść - znikąd pojawia się Dave, który na widok czarnowłosego rozmówcy szatynki gubi na moment wątek. - na kawę?
Pyta, nie patrząc na dziewczynę. Ten osobliwy mężczyzna w płaszczu i zielonym szaliku wydaje się mu niezwykle znajomy. Jakby gdzieś już go widział.
- Nie tym razem. - Wymusza ze swojej strony poczucie winy. - Niestety mam zgoła inne plany.
Loki spogląda na nią urzeczony łatwością, z jaką przychodzi jej kłamanie. Nie powinien się temu dziwić, skoro i jemu wciska niewielkie oszustwo, gdy przy każdej sposobności próbuje wyciągnąć od niej co nieco. Pierwszy raz nawet jego zaklęcia nie działają, a imię strażnika zostaje przeklęte przez niego już wiele razy.
CZYTASZ
KUKIEŁKA ☸ loki laufeyson
FanficKukiełka nie mówi, nie czuje, nie oddycha. Ona żyje tak, jak każe jej Pan. Jest na każde jego skinienie. Tylko co jeśli marionetka postanowi się zbuntować? Gdy bóg kłamstw rozpoczyna swoją grę, nie liczy osób, które usuwa z drogi. Nie ma miejsca na...