Posrebrzanym widelczykiem rozgrzebuje torcik bezowy. Czekoladowa polewa znaczy porcelanowy talerz, tworząc imitację sztuki współczesnej. Nie jest głodna, choć sam deser wygląda smakowicie, a szczególnie pierwsze sezonowe owoce, którymi jest przyozdobiony, wzmagają apetyt, to jednak w tej chwili nie może przełknąć niczego. Siedzi na miękkiej sofie, której domowego charakteru dodaje kilka strategicznie rozrzuconych poduszek. Rozgląda się przez obszerną szybę na panujący na zewnątrz zgiełk. Na swój sposób lubi to miejsce. Te ściany w odcieniu morskiej zieleni, które dopełniają drewniane listwy wyjęte z poprzedniej epoki i zwisające, ozdobne lampy.
Wzdycha cicho, biorąc do ust kolejny kęs słodkiego ciasta. Ktoś, przechodząc obok stolika, który zajmuje, może pomyśleć, że przyszła do niewielkiej kafeterii z przymusu, na jedno z wielu spotkań biznesowych. Jednak tylko wnikliwy obserwator może zauważyć podobieństwo między szatynką a osobą siedzącą tuż naprzeciw niej. Siwiejący mężczyzna wpatruje się w czarną kawę i nie wie jak rozpocząć rozmowę z dziewczyną.
Jednak cisza, która panuje między obojgiem, jest nadzwyczaj naturalna. Staje się niewerbalną rozmową, jakiej oboje potrzebują. Pragną wspólnej ciszy, której niegdyś zażywali w każde niedzielne popołudnie wraz z kobietą, po której Elen odziedziczyła oczy. Choć jak dotąd wypowiedzieli tylko dwa słowa, czują się, jakby rozmawiali cały czas. Mówią gestem, połowicznym uśmiechem, westchnieniem i niepozornym spojrzeniem, które jest w stanie przekazać więcej niż setki wypowiedzianych słów.
– Jak się ma pani Martha? – Nieśmiało zaczyna, pytając o ich wieloletnią sąsiadkę.
Spogląda na mężczyznę, który zdaje się wybudzić z letargu.
– A jak się ma mieć? Ta kobieta jest zdolna przeżyć wszystkich – odpowiada. Sięga po błękitną filiżankę, by zwilżyć usta jeszcze ciepłym napojem. – Zresztą, ona również o ciebie pytała. Szczególnie była ciekawa, czy wciąż pracujesz w muzeum.
– Możesz jej powiedzieć, że jeszcze długo zabawie ze starymi gratami. – Uśmiecha się do niego.
– Nie myślałaś, żeby wrócić? – pyta nagle, gdy widmo ciszy ponownie ich nawiedza. – Do mnie? Do domu?
Eleonora przygryza wargę, siląc się na wymyślenie taktownej odpowiedzi. Podobno ludzie wolą słuchać odpowiadających im kłamstw, niż być zawiedzionym prawdą. W życiu brunetki są dwie rzeczy, których nie potrafi zrobić. Wrócić do domu i okłamać ojca.
– Raczej nie. Nie wiem. – Dodaje szybko. Nie chce go urazić.
– Rozumiem. – Wzdycha zrezygnowany.
W sumie czemu ma się dziwić, skoro sam powiedział córce, że lepiej dla niej będzie, jeśli wyjedzie. Nigdy nie był idealnym ojcem. Wciąż troszczył się o nią w sposób dla dziecka niepojęty. Znikając na całe dnie z domu. Wracał wieczorem i tracił czas, a wraz z nim więź, która teraz chybocze się na jednej linie niczym most w dżungli, którą niedawno odwiedził.
– Więc wychodzi na to, że Martha nie wręczy ci prezentu osobiście. – Spod stołu, gdzie leży jego torba podróżna, wyciąga pakunek owinięty beżowym papierem, przewiązany brązowym sznurkiem. – Prosiła, żeby ci to przekazać.
Chwilę trzyma paczkę w rękach i w zasadzie nie wie, czy powinna ją odpakować. Raczej nietaktowanym by było, gdyby odłożyła ją obok siebie, ignorując jej istnienie. Rozrywa kawałek papieru. Jakież jest jej zaskoczenie, gdy w środku rozpoznaje stary album babci.
– Skąd nasza sąsiadka miała naszą pamiątkę rodzinną? – Pyta zmieszana.
– Powinnaś pamiętać, że jako kleptomanka w swoich zbiorach ma wiele rzeczy – odpowiada lekko rozbawiony.
CZYTASZ
KUKIEŁKA ☸ loki laufeyson
FanfictionKukiełka nie mówi, nie czuje, nie oddycha. Ona żyje tak, jak każe jej Pan. Jest na każde jego skinienie. Tylko co jeśli marionetka postanowi się zbuntować? Gdy bóg kłamstw rozpoczyna swoją grę, nie liczy osób, które usuwa z drogi. Nie ma miejsca na...