Na pokrytych śniegiem równinach szaleje przeraźliwa pustka. Chociaż znajduje się tutaj wiele nagich skał, których czuby skrywają się, pokryte białym puchem z daleka przypominające las zeschłych konarów, to mimo wszelkich starań nie da się natknąć w tym miejscu na żywą duszę o zdrowych zmysłach. Nieprzyjemny wiatr hula między głazami i wpada do każdej napotkanej szczeliny, tym samym wprawia wirujące powietrze w złowieszcze gwizdanie, odstraszające ciemne moce. A może po prostu samotny, postanowił opowiedzieć historię powstania pierwszych światów.
Przez mróz, który przenika do samych kości, przedziera się postać okryta płaszczem. Czarny materiał, lekko przybrudzony, obdarty z każdej strony należy do chyba zbłąkanego wędrowca, który uparcie kieruje się do majaczącej w oddali góry, rosnącym z każdym jego kolejnym krokiem, a tym samym zamienia się w monumentalną budowlę osadzoną na kamiennym płaskowyżu.
Wędrowiec swoją smukłą posturą przypomina wątłego mężczyznę, który szuka pośród zimnej głuszy schronienia w czasie nocnej burzy śnieżnej. Tylko ten jeden poszukiwacz podąża w stronę skalnego pałacu z propozycją nie do odrzucenia, bo w końcu plan B musi zadziałać. To ostatnia możliwość zdobycia – możliwego do ukrycia – asa.
Pan zamku, jak i jego świta, gotują mu iście gorące powitanie, w wyjątkowo mroźnym stylu. Włócznie, miecze oraz naprężone strzały wycelowano w nieruchomą postać, której twarz jest spowita w cieniu nasuniętego kaptura. Zachowują się zupełnie jak prymitywy wypuszczone z klatki, żeby przypadkiem nie rzec ludzie.
– Przyjaciele – odzywa się pierwszy, kierując swe słowa w stronę kamiennego tronu skrytego w półmroku, na którym siedzi równie ciemna postać. Nawet nie musi się zbytnio zastanawiać, żeby odgadnąć, kto rządzi w krainie mrozu. – Przychodzę w pokoju. – Dodaje tajemniczo.
Postać równie nieruchoma, jak otaczające ją rzeźby unosi władczo dłoń, a prymitywna broń skierowana w stronę mężczyzny zostaje opuszczona. Czerwone ślepia podejrzliwe wpatrują się w przybysza z innej krainy. Przemykającemu wiatrowi zaczyna towarzyszyć groźne brzęczenie, a ktoś mógłby przysiąc, że to właśnie z gardeł olbrzymów wydobywa się to niskie, ledwo słyszalne, dzikie warczenie.
– Czego szukasz u nas wędrowcze? – Król lodowych olbrzymów prostuje się na tronie, a jego tubalny głos roznosi się echem po kamiennym sklepieniu. Kilka niewielkich kamyczków upada z cichym stukotem pod stopy czarnej postaci – Strawy? Spoczynku? Czy może szybkiej śmierci?
– Nie, panie. – Mężczyzna pochyla się, aby okazać wyższemu rangą szacunek. W końcu znajduje się na terenie wroga, a więc musi otrzymać choć trochę przychylności ze strony giganta, żeby wrócić do Asgardu w jednym kawałku.
– Nie uwierzę, że zbłądziłeś. Moi ludzie obserwowali cię, gdy tylko postawiłeś nogę na mojej ziemi. – Jothun łypie na niego groźnie.
Postać ukrywająca się jako wędrowiec utwierdza się w przekonaniu, że gdy przedzierała się przez śnieżny las i skalną równinę pośród ostrzeżeń wiatru mogła usłyszeć strzępki rozmów i szeptów w jednym z wielu języków dziewięciu światów.
– Przyznaj się, kto cię przysłał, a böðull* szybciej zakończy twoje męki. – Postać mrocznego władcy wstaje ze swojego siedziska, a przybysz może dostrzec niewyraźny zarys błękitnej twarzy i peleryny z szarego futra przewieszonej przez jedno ramię.
– Nikt mnie nie przysłał, o największy z władców. – Kłania się niżej. – Sam przychodzę przed twoje oblicze z propozycją.
CZYTASZ
KUKIEŁKA ☸ loki laufeyson
FanficKukiełka nie mówi, nie czuje, nie oddycha. Ona żyje tak, jak każe jej Pan. Jest na każde jego skinienie. Tylko co jeśli marionetka postanowi się zbuntować? Gdy bóg kłamstw rozpoczyna swoją grę, nie liczy osób, które usuwa z drogi. Nie ma miejsca na...