ᴠ. ᴅʀᴏʙɴᴀ ᴢᴍɪᴀɴᴀ

731 74 97
                                    

Na pokrytych śniegiem równinach szaleje przeraźliwa pustka. Chociaż znajduje się tutaj wiele nagich skał, których czuby skrywają się, pokryte białym puchem z daleka przypominające las zeschłych konarów, to mimo wszelkich starań nie da się natknąć w tym miejscu na żywą duszę o zdrowych zmysłach. Nieprzyjemny wiatr hula między głazami i wpada do każdej napotkanej szczeliny, tym samym wprawia wirujące powietrze w złowieszcze gwizdanie, odstraszające ciemne moce. A może po prostu samotny, postanowił opowiedzieć historię powstania pierwszych światów. 

Przez mróz, który przenika do samych kości, przedziera się postać okryta płaszczem. Czarny materiał, lekko przybrudzony, obdarty z każdej strony należy do chyba zbłąkanego wędrowca, który uparcie kieruje się do majaczącej w oddali góry, rosnącym z każdym jego kolejnym krokiem, a tym samym zamienia się w monumentalną budowlę osadzoną na kamiennym płaskowyżu. 

Wędrowiec swoją smukłą posturą przypomina wątłego mężczyznę, który szuka pośród zimnej głuszy schronienia w czasie nocnej burzy śnieżnej. Tylko ten jeden poszukiwacz podąża w stronę skalnego pałacu z propozycją nie do odrzucenia, bo w końcu plan B musi zadziałać. To ostatnia możliwość zdobycia – możliwego do ukrycia – asa.

Pan zamku, jak i jego świta, gotują mu iście gorące powitanie, w wyjątkowo mroźnym stylu. Włócznie, miecze oraz naprężone strzały wycelowano w nieruchomą postać, której twarz jest spowita w cieniu nasuniętego kaptura. Zachowują się zupełnie jak prymitywy wypuszczone z klatki, żeby przypadkiem nie rzec ludzie. 

– Przyjaciele – odzywa się pierwszy, kierując swe słowa w stronę kamiennego tronu skrytego w półmroku, na którym siedzi równie ciemna postać. Nawet nie musi się zbytnio zastanawiać, żeby odgadnąć, kto rządzi w krainie mrozu. – Przychodzę w pokoju. – Dodaje tajemniczo.

Postać równie nieruchoma, jak otaczające ją rzeźby unosi władczo dłoń, a prymitywna broń skierowana w stronę mężczyzny zostaje opuszczona. Czerwone ślepia podejrzliwe wpatrują się w przybysza z innej krainy. Przemykającemu wiatrowi zaczyna towarzyszyć groźne brzęczenie, a ktoś mógłby przysiąc, że to właśnie z gardeł olbrzymów wydobywa się to niskie, ledwo słyszalne, dzikie warczenie. 

– Czego szukasz u nas wędrowcze? – Król lodowych olbrzymów prostuje się na tronie, a jego tubalny głos roznosi się echem po kamiennym sklepieniu. Kilka niewielkich kamyczków upada z cichym stukotem pod stopy czarnej postaci – Strawy? Spoczynku? Czy może szybkiej śmierci?

– Nie, panie. – Mężczyzna pochyla się, aby okazać wyższemu rangą szacunek. W końcu znajduje się na terenie wroga, a więc musi otrzymać choć trochę przychylności ze strony giganta, żeby wrócić do Asgardu w jednym kawałku.

– Nie uwierzę, że zbłądziłeś. Moi ludzie obserwowali cię, gdy tylko postawiłeś nogę na mojej ziemi. – Jothun łypie na niego groźnie. 

Postać ukrywająca się jako wędrowiec utwierdza się w przekonaniu, że gdy przedzierała się przez śnieżny las i skalną równinę pośród ostrzeżeń wiatru mogła usłyszeć strzępki rozmów i szeptów w jednym z wielu języków dziewięciu światów. 

– Przyznaj się, kto cię przysłał, a böðull* szybciej zakończy twoje męki. – Postać mrocznego władcy wstaje ze swojego siedziska, a przybysz może dostrzec niewyraźny zarys błękitnej twarzy i peleryny z szarego futra przewieszonej przez jedno ramię. 

– Nikt mnie nie przysłał, o największy z władców. – Kłania się niżej. – Sam przychodzę przed twoje oblicze z propozycją. 

KUKIEŁKA ☸ loki laufeyson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz