xɪɪ. ꜱᴇɴ ɴᴀ ᴊᴀᴡɪᴇ

372 50 49
                                    

Poczucie winy zżera ją od środka, gdy niespodziewanie dostaje od Cecilii telefon o ich nagłym powrocie i przychodzi jej się tłumaczyć, gdzie podziewa się zielone ptaszysko. Chyba pięć razy podkreśla, że szukała skrzydlatego zwierzaka na okolicznych osiedlach i wszystkich drzewach. Stara się nawet usprawiedliwić tym, że doskonale pamięta, że zanim zniknęła z mieszkania na jeden dzień, zamknęła okna, a tym bardziej, pozłacaną tanią farbą klatkę. O dziwo sąsiedztwo, jak zazwyczaj wtrąca się w nie swoje sprawy, tak teraz nie zauważyli fruwającego uciekiniera. Papuga jedyne co po sobie zostawiła to trzy piórka oraz zmartwienie dla kilku osób.

– Naprawdę nie chciałam, żeby to się tak skończyło. Czuję się, jakbym co najmniej zabiła twoją matkę – Elen mówi po raz kolejny, gdy wyciągają z bagażnika przygotowane mięsa w zalewach, a wcześniej spędzając przeszło dwadzieścia minut w jednym samochodzie.

– Weź, już się przymknij. – przerywa jej poirytowana Cecilia, nie tyle jej ciągłymi przeprosinami, ile osobnikiem płci przeciwnej. – Przypomnę ci, że jej nie znosiłam, a teraz przynajmniej się wyśpię. Bez gdaczącego kuraka i chrapania nad uchem.

– Wciąż jednak nie wierzę, że wywaliłaś Hipisa na kanapę. – Rusza w krok za przyjaciółką.

– Należało mu się. – Zła zgniata kilka przypadkowych żuków, na myśl o tym głupku, który nie potrafi domyślić się kobiecych pragnień. – Nie ma na świecie większej niedojdy niż on.

– Zapomniał o pierścionku i tylko dlatego zamierzasz go dręczyć? – Nie uzyskuje odpowiedzi na zadane pytanie.

Przechodzą przez zardzewiałą furtkę, która prowadzi wprost na podmiejską działkę, witając gości charakterystycznym zgrzytem. Rośliny o tej porze roku zaczynają kwitnąć wszystkimi kolorami tęczy, a zapach kwiatów zdaje się coraz bardziej wyrazisty wraz z wędrówką słońca ku zachodowi.

– Czy to sen, czy Elen zaszczyciła nas swoją obecnością? – Wita je mężczyzna ze związanymi dredami, który stara się jak najszybciej kuśtykać mimo kul.

Pierwsze co rzuca jej się w oczy, to gips na jego lewej nodze, który zasłania granatowa skarpeta. W prosty sposób wyjaśnia się, dlaczego blondynka jest tak bardzo cięta na swojego chłopaka. A Elen cały czas była pewna, że poszło o pierścionek.

– Zdajesz sobie sprawę, że zjebałeś? – Szatynka szepcze, gdy przechodzi obok niego, aby odstawić miski na przygotowany wcześniej stolik.

– Spanie na kanapie uświadamia mi to każdej nocy. – Siada na ławce, którą postawiono przy tlącym się ognisku. – Choć wszystkim wmawia, że to teoretycznie dla mojego zdrowia. – Sugestywnie wskazuje na poszkodowaną kończynę.

– Pogadam z nią, ale resztę musisz sam załatwić. – Klepie go po ramieniu i wraca do samochodu po resztę sałatek.

Sama nie wie, dlaczego dała się namówić na pseudo imprezę przy ognisku. Pewnie Cecilia znowu nieświadomie wywarła na niej presję, co wychodzi jej nad wyraz dobrze. Elen jest po prostu za bardzo podatna na manipulacje. Początkowo wiadomość „Wracamy wcześniej, przyjedziesz po nas na lotnisko?” nie zwiastowała niczego dobrego. Nieplanowany powrót jej przyjaciółki spotęgował nagły atak paniki, a zagubiona papuga okazała się najmniejszym zmartwieniem. Podświadomie stara się pominąć fakt, że spotkanie z Fraudem pamięta jak przez mgłę, a jedynym dowodem na to, że w ogóle się odbyło były zdjęcia, które znalazła w swoim telefonie. W dodatku jej amulet dziwnie się iskrzy na jasnoniebiesko, a wcześniej nie udało jej się czegoś takiego zaobserwować.

KUKIEŁKA ☸ loki laufeyson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz