ɪɪɪ. ᴘʀᴢᴇᴡᴏᴅɴɪᴋ

980 85 102
                                    

Znudzony siedzi przy suto zastawionym stole. Pusty kielich leniwie kołysze się w jego dłoni. Ktoś mówi, ale na szczęście nie do niego. Wszyscy skupiają się na blondynie siedzącym naprzeciw Kłamcy. Błękitne spojrzenie i głupkowaty uśmiech, który pojawia się zawsze po kilku kufrach asgardzkiego piwa za dużo, od zawsze były wizytówką boga piorunów.

Przeklęty braciszek, wiecznie uwielbiany przez tłumy. Co dziwne, a może i niezwykłe potrafi rozwiązywać problemy, czy też konflikty między światami, wyłącznie za pomocą swojego młotka z przykrótką rękojeścią. Już nawet zaprzestano się zastanawiać, czy Thorowi towarzyszy szczęście głupka, czy raczej odzywa się jego prymitywny idiotyzm.

Widocznie społeczności nie przeszkadza, że losy wszechświata zależą od kupy żelastwa i jego właściciela, który odznacza się daleko posuniętym samouwielbieniem.

Nikt nie zwraca uwagi na młodszego z książąt, którego zielone z domieszką złota szaty wyróżniają się spośród reszty. Bardziej ciemne i stonowane kolory ostrzegają przed usilnym napatoczeniem się, które może spowodować przypadkowa śmierć. Nikt nawet nie zauważa morderczego spojrzenia, którym obdarza swojego brata, gdy ten zacznie opowiadać o kolejnej potyczce z Frandlarem. Właśni, nikt nie zauważa pobudzonej odrazy do Asgardczyka prócz kobiety imieniem Frigg, która zajmuje miejsce tuż obok swojego męża, a jednocześnie ma na wyciągnięcie ręki chłodną dłoń czarnowłosego księcia.

– Loki – cichy szept tuż koło jego ucha i delikatne muśnięcie jego palców wyrywa go z myślowego otumanienia. Mruga kilkakrotnie, żeby obudzić swój umysł. Zdecydowanie za dużo myśli. – Dlaczego nic nie mówisz? Nawet nic nie tknąłeś. – Wskazuje na pusty talerz i sztućce, które wciąż tkwią nieruszone na złożonej serwecie.

– Straciłem apetyt – odpowiada wymijająco.

– Ostatnio również humor. Proszę, uśmiechnij się. – Niepewny uśmiech pojawia się na jego twarzy, gdy dostrzega troskę w oczach kobiety. Nie może zawieść matki, ale jak na złość, już to zrobił, gdy zdobył swoją marionetkę – I chociaż udawaj, że dobrze się bawisz. Dla mnie – dopowiada cicho.

Od tej pory Loki siedzi i udaje – co wychodzi mu nad wyraz dobrze. Przecież oszustwo ma we krwi. Kłamie, gdy wysłuchuje kolejnych opowieści zasłużonych wojów i odpowiada równie zdawkowo co przedtem. Kłamie, mówiąc, że bawi się wyśmienicie. Wszystko robi z szacunku do matki. Kobiety, która dała mu życie, wychowała go, nauczyła tego, co potrafi i jeszcze więcej, a on na swój szalony sposób ją kocha.

Byłby nadal spokojny i obojętny na otoczenie, które właśnie pochłania kolejnego upieczonego stwora z lasu, gdyby nie nagłe przemówienie Odyna. Zalega cisza, a wszyscy wpatrują się w posiwiałego starca z przepaską na prawym oku.

Loki z niedowierzaniem wpatruje się w Thora, który wstając, dumnie się prostuje, by zaraz stanąć obok ojca. Realny koszmar bożka psot właśnie zaczyna się spełniać. Wysoko uniesiona głowa blondyna tylko świadczy o jego zadowoleniu. Dostąpi zaszczytu. W końcu nie co dzień słyszy się:

– Po powrocie mego syna, nastąpi koronacja.

Podniesiona wrzawa tylko potwierdza słuszność decyzji Wszechojca, który jak na razie się nigdy się nie pomylił.

Jedynie Loki cicho wstaje od suto zastawionego stołu, do którego służki co rusz przynoszą różnorodne frykasy – suszone owoce, dziczyzna, przepiórki, słodkie desery, wino. To wszystko kusi swoim wyglądem i zapachem, ale on odchodzi pogrążony we własnych myślach w tylko sobie znanym kierunku, zostawiając rozgardiasz wesołej uczty za sobą.

Znowu pominięty i odsunięty. Zapomniany jak kamień na dnie morza. Kto by się spodziewał, że tak wystawna uczta jest jednocześnie pożegnaniem z wojami, aby zaprowadzili pokój w innych światach, a tym samym powitaniem przyszłego władcy.

KUKIEŁKA ☸ loki laufeyson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz