Część I

200 10 28
                                    

    Chyba wszystko straciłam. Mogłam być najszczęśliwszą osobą na świecie, ale z za późno to zrozumiałam. 

    Zdarzenia sprzed lat malują się w mej głowie wyraźniej niż kiedykolwiek przedtem. Dostrzegam rzeczy, których wcześniej nie widziałam albo udawałam, że nie widzę. Patrzę logiczniej i rozumiem, że gdybym tylko się nad wszystkim zastanowiła, inaczej rozpatrzyła i zrobiła, to prawdopodobnie miałabym teraz ukochanego przy swoim boku i znacznie mniej problemów.

    Słyszę w oddali jakąś muzykę, ale nie potrafię rozróżnić poszczególnych dźwięków. Gdzieś wcześniej na pewno już ją słyszałam. Tylko gdzie? Z Tomkiem, z Marcinem, a może jeszcze z kimś innym?

    Nie mogę odgonić natrętnych myśli.

    Znów jest trzecia gimnazjum. Judyta wyprowadza się z rodziną do Krakowa, a do naszej klasy dołącza Julia. Kto by pomyślał, że właśnie wtedy rozpoczną się moje problemy? I to tylko przez głupi tok myślenia i dziwną lojalność... A może tak musiało być?...

    Och, czy gdybym otworzyła oczy, to coś by się zmieniło? Czy on na mnie czeka? 

    Tylko, że nawet jeśli, to moje powieki są tak ciężkie... 

    Chcąc nie chcąc cofam się w czasie.

Rozdział 1

    Byłam podłamana z powodu wyjazdu Judyty. Obiecałyśmy pisać do siebie listy, dzwonić i spotykać jak tylko będzie taka możliwość. Mimo to i tak czułam się rozbita i smutna. Przyjaźniłyśmy się od podstawówki, rozumiałyśmy prawie bez słów i wiedziałyśmy o sobie chyba wszystko. Miałam oczywiście parę koleżanek, ale to nie było to samo. Gdyby nie to, że do naszej klasy dołączyła Julia, to siedziałabym pewnie sama w ławce. Być może tak byłoby lepiej, ale wtedy przecież o tym nie wiedziałam. Myślałam, że to bardzo dobrze. Tym bardziej, że wydawała się miłą dziewczyną. Ładną, może niezbyt towarzyską i... Tak, myślę, że już wtedy z jej oczu biło coś dziwnego – jakaś determinacja, chęć zmiany swojego życia za wszelką cenę.

    – Czemu zmieniłaś szkołę? – wypaliłam od razu, ściszając głos, gdy tylko się sobie przedstawiłyśmy. Nie chciałam, żeby wychowawczyni musiała zwracać nam uwagę, że jej nie słuchamy.

    – Musieliśmy zmienić mieszkanie. Do poprzedniej budy musiałabym przejechać całe miasto, a tu mam całkiem blisko. Niby też muszę jechać autobusem, ale to i tak znacznie bliżej niż tam – odparła wzruszając ramionami.

    – Nasza klasa jest naprawdę fajna, a szkoła też nie najgorsza. Myślę, że ci się spodoba – powiedziałam trochę bez sensu, a ona tylko się uśmiechnęła. Miała ładny uśmiech, choć przesiąknięty nutką cynizmu. Teraz sobie myślę, że musiała uznać mnie za beztroską dziewczynkę, która tak naprawdę niewiele wie o życiu.

    Nie zaprzyjaźniłyśmy się od razu. Zresztą, tak naprawdę nie zaprzyjaźniłyśmy się nigdy. Julia była dość zamknięta w sobie, a nasze rozmowy sprowadzały się w sumie tylko do lekcji i bieżącego życia szkolnego. Dopiero gdzieś w połowie października nastąpił przełom. Julia ni z tego ni z owego powiedziała mi, że Tomek nic się nie zmienił.

    – Wciąż tak samo spokojny. Jakby nic go nie interesowało, oprócz jego własnego świata.

    Myślałam dokładnie to samo, więc zaskoczyło mnie jej stwierdzenie.

    Szłam jak zwykle odprowadzić ją do autobusu, ale tego dnia zaproponowała, żebyśmy się przeszły kawałek dalej (na kolejny przystanek). Nie spieszyło mi się za specjalnie, a poza tym i tak planowałam rozstać się z nią w miejscu, z którego będę miała w miarę blisko do domu. Dlatego bez wahania przystałam na jej pomysł.

PaktWhere stories live. Discover now