Część II

63 6 53
                                    

Rozdział 7

    Rok szkolny rozpoczął się szaro i deszczowo.

    Odeszłam od okna i wróciłam do krzesła stojącego przy biurku, gdzie wcześniej przygotowałam sobie białą koszulę i czarną spódnicę przed kolano, w które zaraz się przebrałam. Do tego rajstopy, półbuty, włosy upięte w wysoką kitkę i cienka opaska. Krótkie, oceniające spojrzenie w lustrze, które znajdowało się w przedpokoju i mogłam stwierdzić, że byłam gotowa.

    Lekko poddenerwowana, ale i ciekawa, wyszłam z domu. Nie do końca wiedziałam czego oczekuję i czego mogę się spodziewać. Rozumując logicznie, to pewnie tego, żeby przygotowano nas dobrze do matury, bo tylko dzięki dobremu wynikowi mogę dostać się na medycynę. Z drugiej strony atmosfera panująca w klasie też jest ważna, bo nie tylko nauką człowiek żyje.

    Mniej więcej w połowie drogi, gdy jechałam tramwajem, spotkałam Radka. W sumie mógł wsiąść do drugiego wagonu albo przez inne drzwi i przez to po prostu mnie nie zauważyć. Los jednak chciał inaczej.

    – Cześć – przywitał mnie z uśmiechem. Najwidoczniej on ( w porównaniu do mnie) nie miał problemu z nawiązywaniem lekkiej, niezobowiązującej rozmowy. W sumie, gdyby nie ten stres, promieniujący z okolic podbrzusza, może łatwiej byłoby  mi zachować spokój  i luz. No i w sumie może Marcin miał rację, że dzięki niemu nie będę czuć się aż tak samotnie? Szczerze powiedziawszy nie zdziwiła bym się, gdyby to właśnie on poprosił Radka, aby okazał mi trochę wsparcia, zwłaszcza tego pierwszego dnia. – Pewnie trochę się stresujesz?

    – Trochę tak – przyznałam szczerze. – Nikogo w końcu nie znam. W sumie nawet nie wiem, czy ta szkoła rzeczywiście jest taka wymagająca i dobra, czy to tylko plotki.

    – Sama się przekonasz, że to prawda – potwierdził z lekkim westchnieniem, nie pozostawiając mi złudzeń, co do prawdziwości swojej wypowiedzi. – Sporo się od nas wymaga, ale i większość psorów potrafi w bardzo przystępny sposób przekazać swoją wiedzę. Zresztą dzięki temu są tu przede wszystkim ludzie, którym zależy i przez to tworzy się fajna atmosfera. Nie żadna chora rywalizacja, ale taka zdrowa chęć pogłębiania swojej wiedzy i umiejętności. Choć oczywiście czasem trafi się ktoś, kto za wszelką cenę chce być najlepszy. A jak jeszcze natrafi na paru podobnych sobie, to jest jak u mnie w klasie – wieczna dyskusja. Ale i to potrafi być czasem zabawne - zachichotał.

    – No to teraz jestem dopiero przerażona – powiedziałam ze skwaszoną miną, co jeszcze bardziej rozbawiło Radka.

    – Nie przesadzaj. Słyszałem, że bez problemu miałaś świadectwo z czerwonym paskiem. A poza tym nie będziesz całkiem sama. Moja kuzynka, Eliza, będzie w tej samej klasie co ty. Jest trochę roztrzepana, ale i na swój sposób bardzo urocza. O ile jak zwykle się nie spóźni - dodał z przekąsem.

    – Kuzynka? – zdziwiłam się. – Marcin nic nie wspominał...

    – Bo to chyba ja nic mu nie mówiłem. – Zastanowił się chwilę. – Słyszałem, że się tu dostałaś, ale o Elizie dowiedziałem się później.  Nasze mamy są siostrami, ale tak naprawdę widujemy się tylko od święta – dodał w gwoli wyjaśnienia.

    Wysiedliśmy. Na przystanku przywitała nas dość niska, krótkowłosa dziewczyna o nieprzytomnym spojrzeniu szarych oczu.

    – Czyli się nie spóźniłaś – rzekł od razu na wstępie Radek. – Ale i tak widać, że wciąż prowadzisz nocny tryb życia. – Pokręcił z dezaprobatą głową. – Ale gdzie moje maniery? Basia - Eliza, Eliza - Basia.

    Kiwnęłyśmy sobie głowami i przesłałyśmy niepewne uśmiechy. Radek coś trajkotał o tym, że ile to można czytać i grać w gry, a Eliza puszczała te uwagi mimo uszu. Na koniec skwitowała to tylko słowami:

PaktWhere stories live. Discover now