Rozdział 2
Październik był w tamtym czasie jakimś przełomowym miesiącem. Nie dość, że Julia postanowiła mi się zwierzyć, to jeszcze poznałam mojego najdroższego przyjaciela (choć początkowo do Judyty się nie umywał).
Pod koniec września, Kaśka zaprosiła mnie i jeszcze kilka osób z naszej klasy na swoje urodziny. Był wśród nich również Tomek, więc tym bardziej natychmiast zgodziłam się przyjść. Miało wpaść też parę osób z harcerstwa, do którego Kasia należała. Wszyscy mieliśmy spotkać się dziewiątego października koło piętnastej na działce jej rodziców; upiec kiełbaski i niby wypić kilka piwek (co byśmy dali radę doczłapać się do domów, bo tam nie było gdzie spać).
Plan wydawał się wyborny. Spotkaliśmy się przed szkołą i pojechaliśmy razem, by było nam raźniej i by mieć pewność, że na pewno trafimy na miejsce. Kasię mieli przywieźć jej rodzice, żeby pomóc jej trochę wszystko przygotować. Wracać miała już jednak sama. Choć oczywiście zastrzegli, że gdyby była potrzeba, to wystarczy zadzwonić, a oni wszystkim problemom postarają się zaradzić.
Rzeczywiście dotarliśmy na miejsce koło trzeciej po południu. Ja, Tomek, Maniek, Asia i Robert. Działka była raczej niewielka, otoczona drzewami (tak jakby specjalnie zostawione było miejsce na dom, który kiedyś miał stanąć w centrum). Na środku paliło się już dość spore ognisko, a wokół niego siedziało sześć osób w różnym wieku. Niedaleko leżała sterta gałęzi, a gdzieś w tle leciała jakaś muzyka z bezprzewodowego radia.
Kaśka zaraz do nas przybiegła, wciskając każdemu po piwie i zachęcając do smażenia kiełbasek.
– Jak damy radę jeszcze coś w siebie wcisnąć, to zrobimy sobie pieczonych ziemniaków powiedziała wesoło. – A to moja wesoła kompania. Radek (niebieskooki blondyn, 16 lat), Pszczółka, czyli Maja (dziewczyna w naszym wieku, raczej spokojna i nieśmiała. Mówiła mało, ale za to z sensem), Zuza (piegowata piętnastolatka. Z tego, co mówiła Kaśka, potrafiła mieć tysiąc pomysłów na minutę i energii za stu), Natalia (widziałam ją nie raz, a mimo to zawsze uderzało mnie jej piękno. Smukła sylwetka, długie ciemne włosy i duże niebieskie oczy. Potrafiła walczyć o swoje, ale z niektórymi rzeczami po prostu nie da się wygrać), Kryśka (tak jak Nata miała 17 lat. Posiadała niesamowite poczucie humoru, ale jej uroda blakła przy urodzie jej najlepszej przyjaciółki) i Marcin (też dwa lata od nas starszy. Rudowłosy, zielonooki i wysoki. Odkąd weszliśmy patrzył na mnie ciekawie. Próbowałam to ignorować, ale i tak czułam się dziwnie i niezręcznie).
Usiedliśmy dookoła ogniska (oczywiście dając wcześniej solenizantce prezenty). Byłam koło Tomka i Asi. Wystarczyło wsłuchać się w jego głos, zapatrzyć w płomienie, by poczuć, że jesteśmy tylko my dwoje i nic więcej się nie liczy. Właśnie odwrócił się od Roberta, żeby o coś mnie zapytać, gdy przede mną wyrósł nagle Marcin. Spojrzałam w górę i zobaczyłam uśmiech igrający na jego twarzy, choć wzrok miał bardzo skupiony.
– Zatańczymy?
Rozejrzałam się wokół. Faktycznie – Radek z Zuzą tańczyli, ale to jakoś mnie nie przekonywało do pójścia w ich ślady. Co innego, gdyby to Tomek mnie poprosił...
– Raczej nie – odparłam cierpko.
– Tak myślałem. – Roześmiał się, a ja się skrzywiłam. Wszystko przez dwa sprzeczne uczucia, które nagle mnie zaatakowały: ogólną niechęć spowodowaną jego osobą i dziwną przyjemność wywołaną jego wesołym śmiechem. – Mam pewną sprawę – przeszedł rzeczowo do sedna, siadając na przeciw mnie, a ja zastanawiałam się jakim cudem wytrzymuje to gorąco bijące w jego plecy. – Słyszałem, że jesteś dobra z polskiego. Ja miałem w najlepszym wypadku czwórkę z gramatyki, a mojej siostrze idzie jeszcze gorzej.
YOU ARE READING
Pakt
Teen FictionKażda decyzja niesie za sobą konsekwencje. Choćby była podjęta pod wpływem chwili, w dobrej wierze, jeśli zostanie wypowiedziana bezmyślnie, może mieć wpływ na całe nasze życie. Przekonuje się o tym piętnastoletnia Basia. I choć chce potem naprawić...