Część III

50 7 73
                                    

Rozdział 15

    Tydzień u Judyty minął mi bardzo szybko i jak zawsze beztrosko. Pogoda była dość kapryśna (raz słońce, a raz deszcz), ale i tak świetnie się bawiłyśmy. Nawet udało się nam trochę poopalać. Judyta śmiała się (by ukryć delikatną zazdrość), że mi wystarczy chwila, by uzyskać ładny kolor, co innego ona. Dla mnie przesadzała, ale nie chciałam się z nią kłócić z tak błahego powodu. Chodziłyśmy też na spacery nad Wisłę, ze dwa razy wybrałyśmy się do centrum, Bartek wpadł z gitarą, a gdy któryś dzień był wyjątkowo szary i deszczowy grałyśmy w karty i planszówki z jej siostrą, a wieczorem obejrzałyśmy „Przeminęło z wiatrem", na którym obie płakałyśmy jak bobry.

    M, tak jak obiecał, zadzwonił zaraz po przyjeździe do domu. Wydawało się mi, że humor mu się poprawił. Może podrzemał w autobusie na tyle długo, by odzyskać trochę energii. Potem pisał któregoś dnia, że znalazł pracę. Stwierdził też, żebym napisała mu, o której będę wracać, to postara się po mnie wyjść.

    Natomiast ja wreszcie sobie uświadomiłam (choć lepiej późno niż wcale), że powinnam wracać do domu w sobotę, bo w niedzielę musiałam oddać Kasi rzeczy, skoro ona w poniedziałek wyjeżdżała.

    Jak zwykle smutno było mi rozstać się z Judytą. Lubiłam jej dom, rodziców, spokój i ciszę, która panowała w okolicy. Kraków też uwielbiałam. Z tą swoją niesamowitą atmosferą i tłumem turystów. Może naprawdę spróbowałabym przyjechać tu na studia? Tylko czy bym wytrzymała? Czy zdołałabym zapomnieć o Marcinie i Tomku? Zresztą, czy to nie byłaby zwykła ucieczka? A ja chyba powinnam w końcu stawić czoła samej sobie i zrozumieć, co czuję i czego właściwie chcę.

    – Tylko nie siedź całymi dniami nad książkami, gdy zacznie się rok szkolny – zażartowała Judyta żegnając się ze mną.

    – Jak możesz już mi przypominać o szkole! – Niepocieszona wydęłam usta.

    – Judytka nie wiadomo po co stresuje się na zapas maturą – roześmiał się Bartek. – Ona chciała ci tylko powiedzieć, żebyś jak najlepiej wykorzystała te kilka wolnych tygodni.

    – Tak właśnie myślałam. – Uśmiechnęłam się. – Wy też bawcie się dobrze.

    Uściskałam ich i zaraz potem wsiadłam do autobusu i odjechałam. Marcinowi wczoraj napisałam, że powinnam być po dwudziestej. Obiecał, że postara się być. Zastanawiałam się wciąż, czy coś się między nami zmieni. Choć może M miał rację? Może to zwykły impuls kazał mu mnie wtedy pocałować? Czy nie powinnam po prostu o tym zapomnieć? Zawsze wydawało się mi, że jego przyjaźń jest dla mnie najważniejsza. Gdyby nam nie wyszło, to prawdopodobnie straciłabym coś wyjątkowego.

    – I wtedy mogłabym uciec do Krakowa – mruknęłam do swojego odbicia w szybie.

    A co z Tomkiem? Nie chciałam, by wyszło, że miał rację. Tylko, że ja też pomyliłam się co do niego. Nie walczył o mnie. Choć, czy gdybym powiedziała Marcinowi, że będę z Tomkiem, to coś by zrobił? Jakoś mnie zatrzymał i wybił ten pomysł z głowy?

    Nie, bo nie jesteśmy razem, a on by chciał, żebym była szczęśliwa. Nie zachowywałby się jak Tomek, nie robił scen zazdrości. To w pewien sposób mi schlebiało i uświadamiało, że nie chce mnie stracić, ale na dłuższą metę byłoby męczące. A gdyby poprosił, bym zrezygnowała z przyjaźni z M? Byłby do tego zdolny? Przecież taka prośba upodobniłaby go tylko do Julki!

    Nie nie nie, Tomek był inny. Miły, dobry, mądry. Dbał przecież o swoją babcię. Bez względu na pogodę i nawał nauki starał się odwiedzać ją regularnie, by mieć pewność, że niczego nie potrzebuje i nic złego się u niej nie dzieje. Ci, których kochał byli dla niego najważniejsi. Reszta świata istniała i tyle. Pod tym względem M również był inny. No tak, z tego powodu był przecież harcerzem.

PaktWhere stories live. Discover now