Część III

56 7 48
                                    

   Do mojej ociężałej świadomości, jakby z bardzo daleka, dotarły jakieś głosy.

    – Nic się nie zmienia! – Był wściekły.

    – Ale mówiłeś, że jest lepiej – zauważyła spokojnie.

    – I co z tego, skoro się nie budzi?

    – Myślisz, że twoje wybuchy jej pomogą? – Wstała i chyba podeszła do niego, bo jej głos trochę się oddalił. – Musisz być cierpliwy.

    – A jeśli ona...? – Głos mu się załamał.

    – Nie myśl tak! Na pewno wszystko będzie dobrze. Po prostu ciągle tu siedzisz i jesteś zmęczony – powiedziała łagodniej.

    Coś jej odpowiedział, ale nie mogłam zrozumieć sensu słów. A może nie chciałam?

    Wspomnienia ponownie zaczęły wirować w mojej głowie i skupiłam się na nich. Powoli trzeba dojść do zdarzeń, przez które znalazłam się w tym miejscu.

Rozdział 13

    Po tamtym dniu wymieniliśmy z Marcinem tylko kilka SMS-ów. Dopiero w niedzielę odważyłam się do niego pojechać, aby nie tylko zobaczyć jak się ma, ale przede wszystkim wręczyć mu w końcu jego prezent. Tym bardziej, że miał urodziny. Dlatego dodatkowo kupiłam zamówiony mały torcik brzoskwiniowy. Wiedziałam, że M nie będzie miał ochoty na wielkie świętowanie, ale na symboliczne chyba nie powinien narzekać.

    – Nie byłem pewny, czy przyjdziesz – powiedział otwierając mi drzwi.

    – A czemu miałabym nie przyjść? – odpowiedziałam niezbyt przyjemnym tonem przechodząc obok niego. M wzruszył tylko ramionami.

    – Napijesz się czegoś? – zapytał, gdy ściągałam kurtkę. Oparł się o ścianę i zamyślony przyglądał się moim poczynaniom.

    – Nie, dzięki.

    Położyłam ciasto na szafce, bo M zaprosił mnie gestem do salonu, a chciałam najpierw wręczyć mu prezent. I już miałam to zrobić, gdy zobaczyłam, że nie jesteśmy sami. Od razu poczułam falę gorąca, a uszy zaczęły dziwnie piec.

    Natalia siedziała w rogu narożnika i patrzyła na mnie z chłodną pogardą. Włosy miała ułożone we wspaniały kok, ale kilka kosmyków spływało jej koło uszu, co dodawało jej niebywałego uroku. Do tego modny sweterek, a przy szyi „komin" i czarne legginsy. Jak zwykle wyglądała pięknie. Ciekawe czy M siedział obok niej za nim przyszłam? O czym rozmawiali? Czyżbym w czymś im przeszkodziła?

    Bezwiednie zacisnęłam mocniej rękę na małej paczuszce. M stał oparty o framugę drzwi i przyglądał się mi z uprzejmym zaciekawieniem. Czy było ono pozorne czy naprawdę przyszłam nie w porę i to go denerwowało?

    – Nie wiedziałam, że będę ci przeszkadzać – wykrztusiłam w końcu, siląc się na spokojny i beztroski ton. – Chciałam po prostu dać ci prezent.

    M podszedł do mnie i wziął pudełeczko, które mu podałam. Odwiązał wstążeczkę i zdjął papier. Obie patrzyłyśmy na jego ruchy w skupieniu i z rosnącym napięciem. Czy mu się spodoba? A może to nie był jednak najlepszy wybór?

    Otworzył pudełko, a na jego twarzy odmalowało się najpierw niedowierzanie, a potem zachwyt. Oczy mu błyszczały. Spojrzał na mnie i wreszcie uśmiechnął się szeroko. To było tak szczere i zaraźliwe, że ja również się uśmiechnęłam. Podszedł i objął mnie mocno.

    – Bo mnie udusisz! – roześmiałam się.

    Odszedł na krok i jeszcze raz spojrzał na pióro, a potem na mnie z mieszaniną podejrzliwości i żalu.

PaktWhere stories live. Discover now