Rozdział 12
Mikołajki już były za nami, a święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami. W związku z tym, postanowiłam wybrać się z Kasią do galerii handlowej po zakup prezentów.
Kiedy powiedziałam rodzicom, że w tym roku spędzę wigilię gdzie indziej, mama rzuciła, że to moja sprawa i że jestem na tyle dorosła, że mogę decydować o takich rzeczach (dzięki za łaskę mamo! No chyba, że to był przytyk do dawnego późnego wracania). Tak czy siak, byłam pewna, że przyjęli z ulgą moją decyzję. Spędzą sobie ten czas w swoim, dwuosobowym gronie i nie będą musieli odgrywać zbędnej szopki. Wszyscy choć raz byliśmy zadowoleni.
Spotkałam się z Kaśką w sobotę już w samej galerii. Ona też była w trakcie poszukiwań idealnych prezentów. Miała już coś dla brata i Karola, ale pozostawała jej jeszcze kwestia znalezienia czegoś wyjątkowego dla rodziców.– Zastanawiam się, czy nie kupić im kilku rodzajów herbat – powiedziała z lekkim wahaniem w głosie. – Oni lubią takie rzeczy, a tu niedaleko jest sklepik, gdzie mają spory wybór.
Tak więc już po pół godzinie (była dość zdecydowana w smakach herbat), Kasia dokonała zakupu. Z moimi wyborami było trochę gorzej. Wiedziałam, że Judycie chcę kupić jakiś przyjemny zestaw do kąpieli. Nim zdążyłam sama do niej zadzwonić, w poniedziałek otrzymałam od niej list. Sama przyznała, że mogła zachowywać się ostatnio dziwnie. Podobno nie chciała mi truć, że zakochała się bez wzajemności. Ale teraz, gdy już zdobyła tego chłopaka, powinna wrócić do równowagi i normalności. Tak czy siak – przeprosiła. Tylko, że mnie jakoś te wyjaśnienia nie przekonały. Nadal rzadko rozmawiałyśmy przez telefon i wciąż miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa. List był też przysłany (jak nigdy dotąd) priorytetem. Dlaczego? Zapytałam o to w liście, który napisałam do niej, ale nadal czekałam na odpowiedź.Chciałam też dać coś Radkowi. Myślałam nad czymś zabawnym, by wywołać uśmiech na jego twarzy. Skończyło się jednak na kubku, który sama zaprojektowałam. Był na nim słoń z podniesioną trąbą (na szczęście) i słowa: „Dla najlepszego, przybranego brata na świecie". Miałam zamiar wręczyć mu go w ostatnim dniu szkoły przed świąteczną przerwą.
Kasi i Elizie wzięłam po breloczku. Kaśce dałam go, gdy się żegnałyśmy. Nie wiem skąd i czemu, ale miała fioła na ich punkcie. Przy samym plecaku miała ich przyczepionych co najmniej dziesięć.
I pozostał mi tylko Marcin. Nie wiedziałam, czy wziąć mu coś, co przyda się mu przy projektowaniu, czy jakiś kryminał, na które nie miał ostatnio czasu, a może coś do domu?– A może pióro? – zaproponowała nagle Kaśka, jak gdyby dostała olśnienia.
– Pióro? – powtórzyłam nieco zaskoczona.– Z tego, co pamiętam, to marzyło się mu takie porządne, najlepiej ciemnoniebieskie.
– Czemu ja nic o tym nie wiem? Może mu przeszło?– Ja też dowiedziałam się z przypadku. Kiedyś mijaliśmy witrynę i wtedy rzucił, że jak dostanie się na wymarzone studia, to sobie kupi.
– No ale nie kupił – zauważyłam strapiona, a potem dodałam ze zrozumieniem: – Pewnie miał dużo wydatków i na to mu nie starczyło.
Poszłyśmy z ciekawości popatrzeć na takie pióra. Ceny przeważnie zaczynały się od stu złoty. A to, które szczególnie się mi spodobało, kosztowało prawie trzysta.
– To wszystkie moje oszczędności – jęknęłam.– No i rzeczywiście sporo jak na prezent dla przyjaciela – przyznała Kasia, a oczy tak dziwnie jej rozbłysły, czego nie zauważyłam pogrążona we własnych myślach..
YOU ARE READING
Pakt
Teen FictionKażda decyzja niesie za sobą konsekwencje. Choćby była podjęta pod wpływem chwili, w dobrej wierze, jeśli zostanie wypowiedziana bezmyślnie, może mieć wpływ na całe nasze życie. Przekonuje się o tym piętnastoletnia Basia. I choć chce potem naprawić...