Część II

45 6 40
                                    

Rozdział 8

    Przez Waldka stałam się lekkomyślnym lekkoduchem. Zanim to jednak zrozumiałam i zanim zaczęło się to w ogóle ujawniać, miałam urodziny. Oczywiście nie było żadnej imprezy, mama rzuciła mi tylko „wszystkiego najlepszego", a tata pewnie w duchu odliczał dni do mojej pełnoletności. Judyta przysłała mi książkę, którą bardzo chciałam mieć, a na którą nie bardzo mogłam sobie pozwolić. Kasia rano zadzwoniła z życzeniami, a z Waldkiem umówiłam się po południu, choć to była środa. Wierzyłam, że wrócę wcześnie. Niestety okazało się inaczej. Właśnie wtedy zaczęła się moja przemiana i to niestety na gorsze...

    Ale wcześniej, kiedy wróciłam ze szkoły, okazało się, że na schodach ktoś na mnie czeka. Zdziwienie przerodziło się w złość i niechęć. Nawet nie zauważyłam, że Marcin zmizerniał, był jakiś blady i niewyraźny. Na mój widok wstał i uśmiechnął się lekko.

    – Wszystkiego najlepszego Basiu. – Miał delikatną chrypkę, jakby mało mówił, co było przecież niedorzeczne i niemożliwe. Pewnie po prostu się przeziębił...

    Cmoknął mnie w policzek i wręczył małe, kwadratowe pudełeczko z kokardką. A uczucia, które spowodował tym niepozornym gestem, wytrąciły mnie z równowagi jeszcze bardziej.

    – Dziękuję – powiedziałam oschle. – Przepraszam cię, ale akurat dzisiaj się spieszę... – Weszłam po schodach nie obdarzając go nawet jednym spojrzeniem. Nie widziałam smutnych, zmęczonych oczu. Bólu, który rysował się na jego twarzy. Nie odezwał się jednak słowem, nie wykonał żadnego gestu, żeby mnie zatrzymać.

    Chyba właśnie to miało największy wpływ na moje negatywne nastawienie. Tyle czasu się nie widzieliśmy a on nic. Przyszedł, nie wyjaśnił, nie zaproponował spotkania. Przecież mógł coś rzucić, nim zniknęłam za drzwiami. Czy powinnam być milsza? 

    A niby dlaczego, to ja mam zawsze starać się wszystko zrozumieć i być wyrozumiała? Po tak długim czasie nie odzywania się do siebie... Czy to moja wina? Tak jak i w przypadku Tomka...?  Ale M wtedy mówił, że jakby mu zależało, to by coś zrobił. Czy więc teraz jemu samemu średnio zależało? 

    Chociaż Radek przecież wspominał, że Marcin ma teraz dużo na głowie...

    Nie chciałam się zadręczać. Ja napisałam do niego SMS-a z przeprosinami. A on ograniczył się do przyjścia w moje urodziny i po prostu pozwolił mi odejść. Czy tak zachowują się przyjaciele? Czy my w ogóle nimi jesteśmy?

    Wrzuciłam ze złością prezent do szuflady biurka nawet go nie otwierając i zaczęłam szykować się na spotkanie z Waldkiem.

    Byliśmy sami w domu, bo jego siostra pojechała z mamą do dziadków. Waldek wykręcił się ogromem nauki przed sprawdzianem. Prosiłam go, żeby nic mi nie kupował ze względu na krótki okres naszej znajomości, ale i tak dostałam śliczny bukiecik złożony z różnych kwiatów. Jak zwykle śmialiśmy się i żartowaliśmy. Potem włączyliśmy film i Waldek przyniósł nam po lampce wina. Naprawdę świetnie się bawiłam. Nie wiem, czy większa w tym była zasługa mojego towarzysza, czy przyniesionego przez niego trunku. Fakty są takie, że po raz pierwszy za dużo wypiłam i następnego dnia byłam nie do życia w szkole.

    Z początku myślałam, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Ale szybko okazało się, że przy winie świat  wydawał się piękniejszy i taki... bezproblemowy. Długo nie dostrzegałam tylko tego, że przeważnie to ja piję i ja zarywam dni w szkole. Waldek natomiast skupiał się na tym, by umilić mi czas rozmową, bliskością, pocałunkami.

    Eliza pierwsza zaczęła się martwić, ale zbyłam ją tymi samymi słowami, które ona kiedyś wypowiedziała: „to moje życie". Judyta też nie bardzo wiedziała, co się dzieje. Prawie w ogóle nie rozmawiałyśmy, nie odpisywałam na listy...

PaktWhere stories live. Discover now