10. Masz ładne oczy, suko

41 8 0
                                        

Miesiąc później

Lily przemierzała w samotności ulice Lynwood, starając się uspokoić po kłótni z Carly. Nigdy by nawet nie pomyślała, że są w stanie powiedzieć sobie nawzajem tyle raniących słów. To prawda, że w ostatnim czasie zapominała o ich spotkaniach i nie stawiała się na nie na czas albo w ogóle się nie pojawiała, ale czy to był aż tak wielki powód do wszczynania awantur? Każdy przechodzi w życiu ciężki okres i może nie mieć ochoty z nikim rozmawiać, a tym bardziej wychodzić z domu. Lily prostu nie potrafiła pozbierać się po słowach Owena. Dużo myślała na ten temat i w pewnym momencie zadała sobie jedno pytanie, które doszczętnie ją zniszczyło: Za kogo ty się, kurwa, uważasz? Przecież nie miała Owenowi nic do zaoferowania, nie była choćby w połowie tak piękna jak wszystkie jego dziewczyny, niekiedy potrafiła zachowywać się jak najpodlejsza suka, popełniała mnóstwo błędów i raniła niezliczoną ilość ludzi. Krótko mówiąc, nie zasługiwała na miłość Owena. Przez cały rok wierzyła, że da radę skraść chociaż drobną część jego serca, jednak ostatnie wydarzenia uzmysłowiły jej, że jedyne na co może liczyć to niechęć.

Dochodziła już godzina dziewiąta, a atramentowe niebo upstrzone było drobnymi kleksami w postaci jasno świecących gwiazd. Mimo późnej pory Lily postanowiła przejść przez park, w którym często spotykała się z Carly. Próbowała oszukać samą siebie i wmówić swojemu przemęczonemu umysłowi, że wszystko jest w porządku i niedługo niczym niezmąconą nocną ciszę przerwie wesoły śmiech jej przyjaciółki. Chciała chociaż przez chwilę poczuć coś innego niż palące uczucie pustki.

Raptownie się zatrzymała, gdy poczuła wibrację w kieszeni. Niezmiernie się zdziwiła, dostrzegając imię siostry na wyświetlaczu. Pospiesznie nacisnęła zieloną słuchawkę i przystawiła telefon do ucha.

— Coś się stało? — spytała od razu, próbując powstrzymać łzy zbierające się w kącikach jej oczu.

— Chciałam się pożegnać — oznajmiła cicho Marnie. Tych słów Lily nigdy by się nie spodziewała. Mimowolnie napięła wszystkie mięśnie, jakby przygotowywała się do odparcia ataku.

— O czym ty mówisz?

— Mam dość tego życia, chcę trochę odpocząć, więc postanowiłam wyjechać na jakiś czas — wyjaśniła.

— Ale... Marnie, proszę cię, nie zostawiaj mnie teraz samej, tylko ty mi zostałaś — wykrztusiła Lily, zaciskając pięść na pomiętym materiale bluzy.

— Nigdy nie wyzbyłaś się swojej egoistycznej strony, prawda? — prychnęła. — Nie obchodzi cię to, jak bardzo mnie to wszystko niszczy? Całe dnie muszę harować, żeby żyło nam się nieco lepiej, nie widzisz tego? Jedyną osobą, z którą utrzymuję kontakt jest Maddie, chciałabym w końcu poznać smak młodzieńczej beztroski, tak ciężko ci to zrozumieć?

— Wiem, naprawdę, doceniam to wszystko, ale proszę cię, zostań ze mną jeszcze przez jakiś czas. Potrzebuję cię. — W obecnej sytuacji Lily już nie potrafiła powstrzymać żrących niczym kwas łez.

— Nigdy mnie nie potrzebowałaś, nigdy mnie nie słuchałaś i nigdy nawet nie próbowałaś mnie wysłuchać. Poradzisz sobie beze mnie.

— Przepraszam, zmienię się, zrobię wszystko co będziesz chciała, tylko błagam, nie zostawiaj mnie — wykrztusiła przez ściśnięte gardło Lily. Była tak bardzo zajęta rozmową z Marnie, że nie zauważyła grupki roześmianych chłopaków zmierzających w jej kierunku.

— Nie sprawiaj znowu, że to ja wychodzę na tą złą. Jestem twoją siostrą a nie własnością, mogę zrobić ze swoim życiem to, co będę chciała. Kocham cię, ale nie poświęcę swojej młodości, abyś mogła poczuć się lepiej.

— Bardzo cię kocham, nie zapominaj o tym — wyszeptała Lily po chwili ciszy. Odpuściła. — Przepraszam, nigdy nie chciałam dla ciebie źle. — Pospiesznie zakończyła połączenie i pozwoliła łzom swobodnie spływać po rozpalonych policzkach. Kim ona w końcu była, aby wymagać od siostry tak wielkiego poświęcenia?

— Płacz dalej, suko, pewnie zasłużyłaś — powiedział do niej jeden z mijających ją chłopaków po czym przechylił puszkę piwa, którą trzymał w drżącej dłoni, i oblał nim głowę Lily. Momentalnie do jej nozdrzy dotarł nieprzyjemny zapach, a z końcówek jej włosów zaczął skapywać alkohol. Tego było zbyt wiele. Smutek pomieszany z frustracją w jej przypadku tworzyły mieszankę wybuchową. Nic dziwnego, że coś w sercu Liliany eksplodowało. W jednej sekundzie wyraz jej twarzy zmienił się i nawet najodważniejsza osoba na świecie wzdrygnęłaby się, dostrzegając iskierki szaleństwa igrające w jej przekrwionych od płaczu oczach. W ekspresowym tempie odwróciła się do zalanych nastolatków i podeszła do tego, który śmiał się najgłośniej. Drżącymi ze złości dłońmi pchnęła chłopaka tak, że stracił on równowagę i upadł na ziemię. Gdy przewrócił się na plecy, uklękła obok niego i spojrzała mu prosto w oczy, które od razu znienawidziła.

— Odpierdol się ode mnie — wysyczała przez zaciśnięte zęby. — Lepiej módl się o to, żebyś nigdy więcej mnie nie spotkał.

— Masz ładne oczy, suko — wybełkotał, sennie się uśmiechając. Chłopak chyba nie spodziewał się, że tak drobna osóbka mogłaby zdobyć się na coś więcej niż groźby słowne. Jakie musiało być jego zdziwienie, kiedy uderzyła go z całej siły pięścią w twarz. Ból przeszywający dłoń Liliany zapewne był o wiele silniejszy niż ten, który odczuwał leżący na ziemi nieznajomy, jednak grymas wykrzywiający jego zlaną potem twarz zrekompensował jej całe cierpienie.

— A ty będziesz mieć ładnego siniaka — warknęła, prostując się. Nawet nie spojrzała na towarzyszy ofiary jej złości. A szkoda. Może gdyby im się przyjrzała, dostrzegłaby tę śniącą się jej po nocach twarz. Owen stał z boku, przyglądając się uważnie Lilianie. Nigdy by nie pomyślał, że jest ona zdolna do czegoś takiego. Miał ją za delikatną i bezbronną istotkę, która nie powinna choćby słyszeć najcichszego przekleństwa, a tu proszę, niezmiernie się pomylił. Nawet w ciemności widział kryształowe łzy nieustannie spływające po jej twarzy, które nigdy nie powinny opuścić jej zawsze lśniących od podekscytowania oczu. Słyszał jej rozmowę przez telefon i musiał przyznać, że nieco go zdezorientowała. Był ciekawy, kim był jej rozmówca i kogo kochała aż tak mocno.

— Jesteś większym chujem ode mnie — powiedział do wciąż leżącego na ziemi chłopaka po czym powolnym krokiem oddalił się od swoich kolegów prosto w stronę swojego domu.

------

Przez tak długi okres niepisania zapomniałam jak robić to w miarę dobrze, wybaczcie. Śpijcie dobrze, kochani!


He's perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz