Od tamtej pamiętnej rozmowy starała się wyrzucić Owena ze swojego życia. Mimo iż minęło już kilka miesięcy, wciąż przyłapywała się na rozpamiętywaniu jego poprawiającego humor uśmiechu. Lily doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że zapomnienie o swojej pierwszej prawdziwej miłości nie jest łatwe, ale nigdy by nawet nie przypuszczała, że po tych wszystkich zawodach wciąż będzie go kochać. Nieustannie ją ranił. A jednak to uczucie nie zmniejszyło swojej intensywności, a jedynie przybrało na sile. Pokochała go mimo wielu widocznych na pierwszy rzut oka ubytków. W rzeczywistości dal Lily nie były to wady. To był po prostu jej Owen. Niektórzy gdyby to usłyszeli, prychnęliby pogardliwie i przewrócili oczami. Niby dla każdego miłość ma inną definicję, ale czy ktoś tak młody mógł mieć o niej jakiekolwiek pojęcie? Może kiedyś uda jej się zapomnieć i wspomnienie uśmiechu Owena nie będzie boleć, ale póki co kochała go i nie mogła nic na to poradzić.
Pod koniec stycznia daleki kuzyn od strony taty załatwił jej pracę w pizzerii, w której zresztą pracował jego chłopak. Po załatwieniu wszystkich formalności od razu wzięła się do roboty. Inni pracownicy już po pierwszymi weekendzie współpracy mogli stwierdzić, że Lily jest bardzo sumienna, jeśli chodzi o powierzone jej zadania. Wykonywała wszystkie polecenia bez zająknięcia. Dzięki niby niepozornemu przyjmowaniu zamówień i zanoszeniu ich do stolików udało jej się podbudować nieco domowy budżet, mimo że pracowała jedynie od piątku do niedzieli. Teraz tylko tym starała się zaprzątać sobie głowę.
Z Carly pogodziła się dwa dni po jej ostatniej rozmowie z Owenem, jednak coś się zmieniło w ich relacji. Poza szkołą praktycznie się nie widywały, przez co nieco się od siebie oddaliły. Nie wynikało to z żadnego konkretnego powodu, tak po prostu się stało. Jeśli Lily miałaby być szczera, to przyznałaby, że nie przeszkadzało jej to. Dzięki temu mogła całkowicie poświęcić się nauce i pracy, czyli lekarstwu, którego efektem miało być zapomnienie.
***
Data dwudziesty trzeci marca chyba już na zawsze zostanie zapisana w pamięci Liliany jako jeden z najgorszych dni w całym życiu. Jej wieczorna zmiana zaczęła się w całkiem wesołej atmosferze, którą jak zwykle zapewniał jej dwudziestoczteroletni współpracownik, a równocześnie chłopak jej kuzyna — Jay. Wydawać by się mogło, że będzie to dzień jak każdy inny. Jednak sytuacja zmieniła się, gdy Lily zobaczyła plecy nowego klienta stojącego do niej tyłem. Wszędzie poznałaby tego chłopaka. W końcu przez ponad rok nieustannie się w niego wpatrywała. Nie spodziewała się, że będzie musiała jeszcze kiedyś spojrzeć mu w twarz. Zazwyczaj kiedy jego postać migała jej w tłumie na korytarzu, automatycznie spuszczała głowę, starając się na niego nie spoglądać. A w tej chwili nie dość, że musiała nawiązać z nim kontakt wzrokowy, to jeszcze usłyszy jego piękny głos. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że kiedy tylko na nią spojrzy, od razu zmięknie i jej miłość odżyje.
Wraz z ich pierwszym od dawna spotkaniem Lily odzyskała swoje serce, które pozostawiła w jego rękach. Na jego przepełnionym trującym bólem dnie wykwitła nadzieja, której usilnie próbowała się pozbyć jak najgorszego z możliwych chwastów. Nie mogła pozwolić sobie na porzucenie swoich priorytetów, którym od kilku miesięcy nieustannie poświęcała czas i energię. To wszystko kosztowało ją zdecydowanie zbyt wiele bólu i łez.
Owen był cholernie zdziwiony, kiedy zobaczył, kto przyjmie jego zamówienie. Nawet nie próbował ukryć swojego zaskoczenia i po prostu bezwstydnie wpatrywał się w twarz Liliany, która nie przypominała mu tej, którą poznał na kółku chemicznym. Wydawało mu się jakby uleciało z niej życie, pozostawiając po sobie jedynie oddychające i ruszające się ciało. Nigdy nie sprawiało mu kłopotu odczytanie emocji z jej twarzy czy oczu, a teraz nie był w stanie nawet określić, czy była równie zszokowana co on.
CZYTASZ
He's perfect
Teen FictionOwen; imię. Całkiem zwyczajne. Proste w wymowie i pisowni. Nie każdemu przypadłoby do gustu. Dla jednych brzmi zbyt prostolinijnie, inni natomiast je uwielbiają. Jednak... to tylko część nazwiska. Nic nam nie mówi o osobie, która je nosi. Może to im...