— Nigdy nie przestałam w ciebie wierzyć, nawet jeśli mogę mówić coś innego — oznajmiła Lily, zajmując miejsce obok Owena. Chłopak spojrzał na nią zdezorientowany, próbując zrozumieć, co miała na myśli, jednak po chwili przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie.
— Oj, będzie bolało — mruknął, wpatrując się w prawy profil Liliany. — Zdajesz sobie sprawę z tego, że nawet ja w siebie nie wierzę?
— Więc będę wierzyć w ciebie za nas dwoje — podsumowała, odwracając się w jego stronę i nawiązując kontakt wzrokowy. Okropnie się bała tego, co właśnie robiła. W pewnym sensie dawała Owenowi jasno do zrozumienia, że nie jest dla niej tylko chłopakiem z zajęć dodatkowych. Nie wiedziała, czy dobrze postąpiła, decydując się na taką otwartość, ale czuła nieodpartą potrzebę zapewnienia go o swojej postawie względem niego. Nie chciała, żeby sądziła, że go skreśliła.
— Nie zachowuj się jakbym na to zasługiwał — westchnął, mrużąc oczy.
— Według mnie zasługujesz na znacznie więcej — zapewniła, starając się nie przerwać kontaktu wzrokowego. Cholernie się wstydziła i bała mówić o swoich uczuciach, ale wiedziała, że to jest jedyny sposób, aby do niego dotrzeć. Musiała w końcu zacząć działać.
— A według mnie powinnaś przejrzeć na oczy. — Owszem, sam niejednokrotnie prowokował Lily i gadał głupoty, ale nie sądził, że ona naprawdę... widzi w nim coś, czego on sam nie dostrzegał.
— Widzę wszystko bardzo wyraźnie — oznajmiła poważnie. — Będę się starać wyciągnąć na wierzch to, co widzę w twoich oczach.
— Odpuść sobie, nie wmawiaj sobie, że jestem jakimś cholernym księciem z bajki, którego uleczy twój najmniejszy uśmiech. Jestem jaki jestem, nic tego nie zmieni, a ty już w szczególności.
Miał rację, bolało.
CZYTASZ
He's perfect
Fiksi RemajaOwen; imię. Całkiem zwyczajne. Proste w wymowie i pisowni. Nie każdemu przypadłoby do gustu. Dla jednych brzmi zbyt prostolinijnie, inni natomiast je uwielbiają. Jednak... to tylko część nazwiska. Nic nam nie mówi o osobie, która je nosi. Może to im...