POV AMY
W domu dziecka siedzę juz tydzień... No, przyznaje nie jest aż tak źle... Ale....niestety, dowiedziałam się ze tutaj tez jest grupka dzieciaków którzy znęcają się nad słabszymi. Podobno byli z patologicznych rodzin. Juz pare razy mnie dopadli ale dawałam radę im uciekać.
Była 7.00 rano.- sobota- jak ja lubię ten dzień ! W końcu można se odpocząć...
Dobra, czas na śniadanie- nasza stołówka była mała, ale i tak mieli za dużo miejsca. Żarcie tez nie było zbytnio złe. Niby wszystko było ok... A jednak, nie mogę pozbyć się uczucia ze czegoś mi brakuje... Mam wrażenie ze potrzebuje więcej wolności... Tutaj czuje się jak w więzieniu...
Pewnego dnia postanowiłam to zmienić. Może jak wymknę się w środku nocy do lasu, to nikt mnie nie zauważy.
Jak powiedziałam tak tez zrobiłam.
Była godzina 23.30 idealny czas...Nie wiem czy ucieknę na zawsze czy tylko na pare godzin ale na pewno poczuje się lepiej.
Jestem juz w lesie. Nawet tu przyjemnie. Nie słychać żadnych krzyków, nikt cie nie zaczepia...
Nagle usłyszałam jakiś szelest w krzakach. Szybko spojrzałam w tamtym kierunku ale niczego nie dojrzałam. Ok, pewnie jakaś pierwsza lepsza dziewczyna po prostu by uciekła ale nie ja. Podeszłam tam i... To co tam zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach.
To był TEN chłopak, ale co on jadł??? Wyglądało jakoś tak dziwnie. Kiedy mnie zauważył szybko wyskoczył z krzaków i uciekł gdzieś... Wtf?!
-Ej! Dlaczego uciekasz?!-Nie odpowiedział, tylko trochę zwolnił.-
Chciałam ci podziękować !!! Uratowałeś mi życie...-zatrzymał się gwałtownie.
-Naprawdę nie masz za co dziękować, ale ... Zapomnij o tym spotkaniu ok?
-No... Niech ci będzie...
-Żegnaj Amy -pożegnał się ze mną po czym pobiegł gdzieś w las.
Chwila... Skąd on zna moje imię !??! Dobra, to zaczyna się robić coraz dziwniejsze. Może lepiej juz wrócę?
Zaczęłam powoli iść w stronę budynku.
-A ty gdzie byłaś?-zapytał mnie chłopak stojący przy drzwiach.- to był jeden z tych wrednych debili bijących innych.
No super. No to mamy problem.
-Nie twoja sprawa.-Odparłam po chwili
-Jesteś pewna? A czy jak ci się coś stanie podczas tej ,,wyprawy,, ( wcale nie przeze mnie[xD jasne]) to Rez nie będzie moja sprawa?
-No... Znaczy...
Zaczął się powili do mnie zbliżać. O nie kolego! Ja nie dam się tak łatwo.
-Zostaw mnie albo zrobi się nieprzyjemnie.- wow skąd u mnie nagle tyle odwagi ?
-Haha jasne, jasne... Co ty mi niby zrobisz? Uderzysz torebką? HaHaHa- czyżby on się ze mnie śmiał?!- nie! Ja juz mam tego dość! - nie będzie mi nikt mówił jak mam żyć! - krzyknęłam do niego pełna złości... Jeju co się ze mną dzieje???- ani ty ani moja głupia matka ani nawet k*rna sam bóg ok?!- czułam to... Czułam ten wspaniały przypływ adrenaliny. Walnęłam go z całej siły w twarz.. Ojć chyba złamałam mu nos hehe... To jest cudowne!!!POV E.J
Po naszym spotkaniu uciekłem szybko do rezydencji. Musiałem wziąć kogoś żeby tam ze mną poszedł i relacjonował mi sytuacje... Czułem ze ona się jakoś zmieniła... Czyżby juz dojrzała do roli mordercy? Pierwszą osobą na jaką się natknąłem był... Jeff no ok, niech będzie.
-Hej Jeff, słuchaj, musisz mi pomóc- zaczepiłem kumpla.
-A niby w czym ?- spytał lekko zaskoczony. Rzadko proszę kogoś o pomoc.
-No, jest taka dziewczyna, i ja ja od jakiegoś czasu ją ,, obserwuje ,, ( przecież nie mam oczu ) no i ona mnie dzisiaj spotkała w lesie ale jakoś się tak zmieniła i chyba powinienem sprawdzić co się dzieje, Ale potrzebuje kogoś kto by mi to relacjonował. - powiedziałem na jednym oddechu.
-A czemu prosisz akurat mnie?
-No bo po pierwsze- kumulujemy się. Po drugie byłeś pierwszą osobą jaką spotkałem a trochę mi się spieszy.
-No ok. Tylko powiedz gdzie to jest.
-Sierociniec na Przczyńskiej.
---Time skip--- pod sierocińcem-
- O kurde.- powiedział Jeff kiedy juz tam dotarliśmy.
-Co jest ? - byłem dość niespokojny
-Wow. Ona bije się z jakimś 2 razy większym od siebie kolesiem... I wygrywa.
Jejku serio? Moja mała Amy się bije? I....wygrywa....?
-Matko, ona serio potrafi przywalić.-powiedział zadowolony Jeff.
-Ale on nic jej nie zrobił?- upewniłem się.
-No... Chyba ma podbite oko ale poza tym to jest ok.
-Jeszcze raz się do mnie zbliżysz to skończy się to o wiele gorzej.- przemówiła do niego z nienawiścią
-Em.. Jack mamy problem. W ich stronę idzie jeszcze dwóch takich napakowanych gości. Może powinnismy...
-Nie. Mam wrażenie ze ona nie potrzebuje naszej pomocy...-powiedziałem spokojnie.
-Eee skoro tak mówisz...-On chyba nie byt tego taki pewny
-Hej ty! Zostaw go!- krzyknął jeden z nich.
-Bo co?-spytała z rozbawieniem.
-Bo stanie ci się krzywda...- odparł ten drugi groźnie. O nie...
- Jeff... Kurde może jednak powinnismy do niej iść...- zaniepokoiłem się.
-Jack, ona ma nóż.POV AMY
Pobiłam gościa do nieprzytomności... Haha fajne uczucie... Ale nadal mi czegoś brakuje...
-Hej ty! Zostaw go!- usłyszałam głos z mojej lewej. Heh, on śmie mi rozkazywać?!
- Bo co?- byłam rozbawiona całą tą sytuacją.
-Bo stanie ci się krzywda- Chciałbys- pomyslałam.
Bez zastanowienia wyjęłam z kieszeni nóż, który wcześniej tam schowałam (na wszelki wypadek)
-Hahahahaha-zaczęłam się psychicznie śmiać- myślisz ze możesz mi co zrobić?!
Krzyknęłam, po czym rzuciłam się na jednego z tych dwóch. Przebiłam mu brzuch nożem, a następnie zaczęłam ciąć mu ręce. Wrzeszczał z bólu.
-Nieeee!!!! Proszeeee!!!!!- juz mnie tym wkurzał. Uciszyłam go wiec raz na zawsze.
- Osz ty szmato!!!- drugi z nich chciał mnie zaatakować ale coś mu się wyszło. Zrobiłam zgrabny unik i wbiłam mu ostrze w głowę.
- I co teraz ?!?? Juz się chyba nie śmiejecie co?!?!!? Hahahahahhahaha!!!!!!!!- Czułam się niesamowicie!!!!!
-Ale nie.... To jeszcze nie koniec... Ta buda pójdzie z dymem! Ja juz tego dopilnuje!!!!- wrzeszczałem jak oszalała. Czy to możliwe? Teraz jestem jakimś morderca czy coś tam ??? Ech! Nic mi nie udowodnią!
Szybko wbiegłam do budynku. Wiem gdzie chowają benzynę.POV E.J
-Stary! Ona ma szaleństwo w oczach!- zawołał uradowany Jeff po tym jak Amy pobiegła ponoć w stronę budynku. Po tym co się tu wydarzyło. Byłem pewien. Ona musi do nas dołączyć. Jest psychopatką! Słychać to było chociażby po jej śmiechu...
-Ok Jeff. Poczekajmy tu i zobaczmy co zrobi nasza mała morderczyni.POV AMY
Gdzie jest ten składzik do jasnej cholery!!!! Szukam go juz jakieś 10 minut! O! Jest! Weszłam do środka w poszukiwaniu mojego celu. Znalazłam! W rogu pomieszczenia stały dwie baniaki benzyny. Jeszcze tylko... Tak! Mam zapałki! W drodze powrotnej na dwór, rozlewałam wszędzie benzynę i gadałam do siebie.
-Ciekawi mnie tylko czemu nikt nie usłyszał tego wszystkiego... No trudno, lepiej dla mnie!
Byłam juz na dworze. Wylewałam ostatnie krople mojej cudownej mikstury, aż tu nagle z nikąd pojawił się jakiś nauczyciel.
-Amy!!! Co ty tu robisz?!... I ... J-jak ty wyglądasz?!- spojrzałam na swoje ciuchy. Hm, rzeczywiście były całe z krwi. I dobrze, niech się mnie boi!
-A co? Nie podoba się pani mój nowy wygląd? - spytałam psychicznym tonem przechylając głowę na bok i powili się do niej zbliżając.
-N-nie zbliżaj się! B-bo zadzwonię na policję!
-Chyba jednak nie zdąrzysz...- rzuciłam w nią swoim nożem. Trafił ją w płuco.
-Aaa- wiła się z bólu po ziemi. -pomocy!!! Pomocy!!! Morderca!!!- wrzeszczała.
-Och, zamknij się!-przestałam się z nią cackać. Przed zabiciem jej powiedziałam jeszcze ostatnie słowa:
-I'm not a monster, just your nightmare( nie jestem potworem, tylko twoim koszmarem, -jakby ktoś nie wiedział)- po czym wbiłam jej nóż prosto w serce. Na ziemi obok podpisałam się - Nightmare Moon ( koszmar księżyca )
-Ok. Teraz spalmy te budę !!!
Wzięłam zapałki, zapaliłam jedną i wrzuciłam do budynku przez okno.
Po pary sekundach wszystko wybuchło
( ja juz się odsunęłam)
-Taaak!!!! HAHAHAHA to jest życie!!!- znowu zaczęłam się psychicznie śmiać. To sprawiało mi taką przyjemność!!!
Nagle poczułam coś... czyjąś obecność.
Odwróciłam się szybko i... Nie mogłam uwierzyć własnym oczom! T-to był sam Slenderman!!!- podał mi rękę. Nie wiem czemu ale teraz potrzebowałam czyjegoś wsparcia psychicznego wiec ja rownież wyciągnęłam do niego swoją dłoń.
-Nie bój się dziecko, pomożemy ci się z tym wszystkim jakoś uporać.-powiedział (?) (przecież nie ma twarzy ale ok.)
-N-naprawdę ?- zapytałam zdezorientowana ze ktos chce mi pomóc.
-Tak moja droga. Teraz wkroczyłam w nowe życie. Ja oraz moi podopieczni zajmiemy się tobą.
-D-dziękujęNoooo!!!! Hejaaa wilkełki!!!!!
Oto rozdział specjalnie dla was kochani!!! Nasz mała Amy chyba oszalała co nie ? Hehe. Mamy co świętować!!! *otwiera Picolo*
Jeśli wam się spodoba * bierze łyk Picolo* to zagłosujcie!!!
Paaaa🐾
{obrazek w mediach nie jest mój. Ściągnęłam go z internetu}
CZYTASZ
Eyeless Jack
Teen Fiction*To ja to tu zostawię :)* Opowieść o normalnych nastolatkach.... No może nie tak do końca normalnych... Amy, to 16-letnia dziewczyna która wiedzie zwykłe życie w zwykłym domu, obok którego jest niezwykły las. Jack, to 17-letni chłopak który wiedzie...