{13}

223 10 2
                                    

Łąka, kwiaty, Ja, Jack,
Tylko my i natura. Tak. Piękny widok. Niestety coś musiało mnie obudzić. Tym czymś był... Jeff?!?
-Wstawaj!!!!!
-Nie krzycz mi do ucha debilu!!!-wydarłam się na niego.
-To się obudź Idiotko!!!-odpowiedział mi
-Jaaaaaaack!!!!!-Chyba cała rezydencja mnie usłyszała
-Co?! Co się stało?!- do pokoju wbiegł przerażony chłopak
-Jack! A Jeff mnie nęka i straszy od rana!!!-chciałam gościa pogrążyć
-Ty!!! Jak śmiałeś straszyć moją dziewczynę!!! Popamietasz mnie!!!- w tym momencie bezoki rzucił się na niego i przygwozdził do ściany. Aż tu nagle ni z tąd ni z zowąd (xdddd) na środku pokoju pojawił się Slenderman. Od razu rozdzielił ich obu i spytał co tu się dzieje.
-Jeff straszył Amy od rana!!!- Jack wciąż był zły(hah)
-Jeff. Masz przeprosić Amy. A Ty Jack naucz się panować nad emocjami.
-Ok...-odparli w tym samym czasie . Po całym incydencie zeszliśmy na dół żeby zjeść śniadanie. To co tam zostaliśmy było... dziwne? Taaaa ,,dziwne,,- To mało powiedziane. Na stole w jadalni leżał Toby przytulając się do swoich gofrów L.J rzucał cukierkami w Bena a reszta po prostu toczyła bitwę swym pożywieniem.
-Co to ma znaczyć?!?!- Uuu Slender się wkurzył- zostawiam was na 5 minut a po powrocie zastaje coś takiego?!?! Macie to w tej chwili posprzątać!!!
Uff..... mieliśmy szczęście że nas tu wtedy nie było...
-No to się zabawili- zwrócił się do mnie Jack kiedy byliśmy już w moim pokoju.
-Haha no, racja.
-Moożee byśmy poszli sobie dzisiaj do lasu na spacer ?-spytał
-okeej-ten pomysł mi się spodobał
-A co chcesz teraz robić?
-Hmmm... mam pomysł!!! porysujmy!!!
- Heh. No dobra.- powiedział po czym zabraliśmy się do dzieła.
Podczas rysowania zerknęłam na rysunek mojego chłopaka. Był przepiękny! Przedstawiał cudowny staw w środku naszego lasu. Wokół rosły rozmaite kwiaty, oraz paprocie. Zdziwiło mnie że potrafił narysować coś takiego będąc ślepym.
-J-jak Ci się to udało???-zapytałam
-Masz na myśli rysunek, i to że umiałem go narysować mimo braku oczu?- odpowiedział pytaniem na pytanie z rozbawieniem.
-No bo to jest piękne!
-Dziękuję. Wiesz, kiedyś chciałem zostać artystą...
- Może powinieneś?
-No nie wie...- w tym momencie drzwi do mojego pokoju otwarły się z hukiem. W nich stanął zdyszany Toby.
-O-....ope....Operator... wzy-...wa was do siebie..... Teraz.
-Eee ok?- Jack był równie zdziwiony co ja.
Po paru minutach byliśmy juz pod wielkimi drzwiami. I jak zwykle zanim zdążyliśmy zapukać-...
~Proszę wejść~- znowu ten głupi głos w głowie.
Jack otworzył przede mną drzwi po czym sam wszedł do gabinetu.
-Pewnie zastanawiacie się dlaczego was wezwałem. Otóż zauważyłem że w lesie ostatnio kręciło się paru żołnierzy. Dwóch może trzech. Powinniście dać sobie z nimi radę.
- No pewnie.- Jack był pewny siebie, ale ja trochę mniej.
-Może...-odparłam niepewnie.
-Spokojnie. Będę przy tobie. Nikt Cię nie skrzywdzi. - powiedział Jack uspokoajająco łapiąc mnie za rękę.
-Dobrze... idźcie już. Ta misja jest ważna.-Slender chyba już nie chciał nas oglądać (xD)
Wyszliśmy przed rezydencję i rozejrzeliśmy się wokoło. Dzisiaj w lesie panowała nieciekawa atmosfera...
Szliśmy i szliśmy w ciszy aż nagle Jack gwałtownie stanął i przykrył mi usta ręką.
-co ie eje?-spytalam niewyraźnie
On tylko przyłożył palec do ust i wyszeptal mi do ucha-
-Wejdź szybko na to drzewo i nie wchodź stamtąd choćby nie wiem co się działo dobrze?
Pokiwałam głową na zgodę mimo obaw.
Po chwili byłam już na drzewie i patrzyłam jak Jack stoi i chyba na coś czeka.
- No błagam. Wyjdźcie już bo mi się nudzi.-powiedział niewiadomo do kogo.
Po jego słowach zza krzaków wyłoniło się z 7 żołnierzy. Slender mówił że będzie ich max 3...czyżby się pomylił?
- No proszę proszę. Widzę że sam się zgłosiłeś na śmierć. Miło.- przed szereg wyszła niezbyt wysoka krótkowłosa kobieta.-Jestem generał Ana. Może się dogadamy? Jak powiesz gdzie jest reszta to Cię oszczędzimy.
-Pfff jaaasneee uważaj bo ci powiem.- kpił sobie z niej Jack.
-W takim razie giń!- już miała do niego podejść aby najprawdopodobniej zadać cios ale on był szybszy. Kopnął ją z całej siły w brzuch po czym ruszył na 2 wojskowych stojących najbliżej. Muszę przyznać że radzi sobie całkiem nieź... O nie !!! Żołnierze zaczęli strzelać z oddali. Na początku w ,miarę możliwości, robił uniki Ale już po chwili dostał kulą w ramię. Potem w nogę, i brzuch. O nie, nie, nie!!! Nie mogę go tak zostawić!!! Jak oni mogli zrobić coś takiemu mojemu ukochanemu?!?! Ja... ja nie wytrzymam!!!
W jednym momencie zeskoczylam z drzewa. Gdy moje nogi dotknęły ziemi, cała powierzchnia zadrżała.
-Zostaw go.- mówiłam sztucznie spokojnym,Ale ostrzegawczym tonem. Ale... chwila... Mój głos był jakiś inny. Taki jakby... podwójny? Nie potrafię tego do niczego porównać....A nie. Mam. Mój głos był demoniczny.
-Ooo kolejna laleczka do kolekcji? - kobieta była zbyt pewną siebie. Chyba nie wiedziała z kim ma do czynienia.
-Drugi raz nie powtórzę.- powoli traciłam cierpliwość.
- Nie będziesz musiała. Wcześniej zginiesz.- Pani generał(pff) wyciągnęła pistolet i strzeliła we mnie.
Dwie z trzech wymierzonych we mnie kul zatrzymały się kiedy podniosłam rękę, a gdy pstryknęłam palcami, zwyczajnie się rozpadły. Trzecią wycelowalam palcem prosto w głowę kobiety. Nim zdążyła się zorientować co się stało, już leżała martwa na ziemi. W jednym momencie wszyscy żołnierze otwarli ogień. Hmm ogień... Zabawne... Po tej myśli moje ręce zaczęły płonąć niebieskim ogniem. Strzeliłam (Co?) nim w tych debili. Parę sekund krzyku, płaczu i palenia się zwłok i już było po wszystkim. Kiedy doszłam do siebie, zauważyłam E.J leżącego nieopodal i wykrawiającego się. Szybko podbieglam do niego i... jakby coś podpowiadało mi żebym przybliżyła mu ręce do ran. Zrobiłam tak i zaczęły się zasklepiać, a kule z nich wyleciały.
-C-co? Jak Ty... czemu... - chyba nie bardzo wiedział co się wokół niego dzieje, uroczy był.
-Już dobrze. Są martwi. Ja... ja nie wiem jak ale zabiłam ich i cię uleczyłam... - naprawdę nie wiem jak to zrobiłam.
-Ale ja wiem.- zupełnie niespodziewanie za nami pojawił się Slenderman.- właśnie użyłaś swoich demonicznych umiejętności. Emocje które czułaś pomogły ci odkryć demona który w tobie drzemie. Szczerze mówiąc to nie spodziewałem się tyłu żołnierzy. Byłem gotowy sam się tym zająć gdy zobaczyłem że Jack jest poważnie ranny. Lecz gdy ujrzałem jak zaczynasz się denerwować, postanowiłem zobaczyć czy dasz radę. Dałaś. I to nawet lepiej niż się spodziewałem.
-Eee... dziękuję?- nie byłam pewna co powiedzieć.
- Em, czy możemy już wracać do rezydencji? Chyba muszę się z tym przespać...- Powiedział Jack.
Zaczęliśmy się śmiać.
Kiedy dotarliśmy do rezydencji, jakby nigdy nic weszliśmy do środka (Slender zabronił nam narazie mówić o tym co sie stało w lesie) zastaliśmy tam.... to co zwykle(xd). Wszyscy biegali w kółko i się wydurniali. Wyjątkiem był Jeff który stał na stole i.... no... nie jestem pewna co on do końca robił. Nie miał na sobie koszulki i Wrzeszczał o jakichś kotach które chcą przejąć władzę nad światem czy coś tam.... Typowe.


Hejoo
Bardzo przepraszam za tak długą przerwę ale.... no.... yyyyy no ok. Nie mam wytłumaczenia. Po prostu nie miałam zbytnio weny. Ale teraz jest fajny rozdział i myślę że już będę regularnie wrzucać. Serio .
Taką mam nadzieję:) Noooo tooooo do pooteeem papaa🐾

Eyeless Jack Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz